Wybieram z siebie to, co się nie śni. Ty płaczesz dymem, ciemna łuska pokrywa płuca.
Jeszcze krzykniesz, jakbyś była inną, żeby być bliżej, zagrzać w sobie miejsce, gdy siebie nie ma.
Nie potrafię znaleźć rąk w tym świetle. Ciebie ode mnie, męża od syna oddzielę oddechem. Za szybą kołysze się gałąź.
|