mój deszcz nazywam po francusku
jak nigdy
pachnie ciemnoniebieską plakatówką
jedyne co rozumiem
to voyage
mój deszcz — podróżnik
wyobraża sobie że w Paryżu
jest coś z Wrocławia
jego kropliste dłonie
wyświetlają ten obraz
na ekranie spojrzeń
na bruku
tuż przed czubkami butów
prawie przystosowanych do pantomimy
niekiedy tak jak teraz
rozmawiam z nimi o tańcu
i o Paryżu który nie zawsze bywa
kloszardem Europy
i nawet umie wyjaśnić indygo niektórych słów i miejsc…
czubki po chwili ruszają w ekstazie
jak codziennie
przez pięć minut
układają się z deszczem i brukiem
w wieczność
do snu
ekran drży
przesuwają się myśli
potem już tylko blednie indygo
ja jeszcze bawię się grzechotką
z kilku nut uwięzionych w kropli
idę dalej z deszczem pod rękę
|