A wiosną,
zwykłam chadzać po parku z głową
schowaną w nieba zielonym bezkresie
butami milowymi
ustami pełnymi motyli
ramieniem łapać powietrza wolności
czuć bzów zapach, owijać się nimi
w słońca rzekach się topić
i pławić
tłok miast odrzucić w niepamięć
złotą łąką, pijaną drzew pąków
się roztaczać
zygzaki nad mą głową. |