Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Karol Gmyrek

O pastuszku Henryku

 

Występują:

Pastuszek Henryk- dwunastoletni chłopiec. Chudy, blond czupryna. Wielkie, niebieskie, rozmarzone oczy. Niezgrabne ruchy, jak u źrebaka. Zakochany w roślinach.

Pan Tomasz- ojciec Henryka. Rosły mężczyzna o potężnych dłoniach. Czerwona, przepita twarz pokryta wiecznym zarostem, który z jakiejś magicznej przyczyny nie potrafi stać się brodą. Nieczuły na piękno, brutalny i porywczy.

Stadko Gęsi- stadko gęsi. Sztuk piętnaście.

Wróbel Zwodziciel- szary wróbel, wysławiający się szachrajsko i sztucznie. Z jego mocnego głosu przebrzmiewa nieuczciwość intencji.

Biadolinka- żółta, mała kaczuszka. Piskliwy, dziewczęcy głosik.

Przyrodnik- młody mężczyzna. Członek Ligi Ochrony Przyrody. Posiada magiczną moc, która uprawnia go do wypisywania mandatów.

Sprawiedliwy Pies- bardzo stary, średniej wielkości, kundel. Powolne ruchy, dostojny głos, mętne spojrzenie.

 

AKT PIERWSZY

 

Zielona polana na skraju wsi. Lekko pochmurny, ciepły dzień. Słychać pracujący w oddali traktor. Na pobliskich polach dojrzewają łany zboża, kukurydza pnie się ku górze.

 

SCENA PIERWSZA

 

Na polanie, za stodołą, siedzi na wielkim głazie Pastuszek Henryk. Wokoło, drepcząc leniwie, skubie trawę Stadko Gęsi. Nad polaną krąży Wróbel Zwodziciel.

WRÓBEL ZWODZICIEL (lądując przed Pastuszkiem Henrykiem)

Cześć...co porabiasz?

PASTUSZEK HENRYK (unosząc łagodnie wzrok)

A nic takiego. Obserwuję sobie Głowinkę Pospolitą. Wskazuje na kępkę kwiatuszków, rosnącą pod głazem.

WRÓBEL ZWODZICIEL

Fajnie...bo wiesz...ja sobie tak latam nade wsią i w ogóle...no i widziałem całkiem niedaleko piękne forsycje...

PASTUSZEK HENRYK (ożywa, z wielkim zainteresowaniem)

Gdzie dokładnie?

WRÓBEL ZWODZICIEL

A tam, jak jest kładka nad rzeczką, to zaraz z prawej strony, na tyłach gospodarstwa sołtysa...nie sposób nie zauważyć...żółto jak w ulu.

PASTUSZEK HENRYK (wzdychając)

Też bym sobie zobaczył.

WRÓBEL ZWODZICIEL (zmiękczając sztucznie głos)

I co to za problem?

PASTUSZEK HENRYK

Gąsek muszę pilnować. Ojciec nakazał.

WRÓBEL ZWODZICIEL

Przecie nic złego stać im się nie może. Doznając nagłego olśnienia. Albo wiesz co! Ja popilnuję gąsek, a ty leć sobie pooglądać!

PASTUSZEK HENRYK (otwierając szeroko swoje błękitne oczy)

Naprawdę?

WRÓBEL ZWODZICIEL

A pewno! I tak nie mam nic do roboty.

PASTUSZEK HENRYK (zeskakując z głazu)

Kochany jesteś wróbelku! Wrócę nim się obejrzysz!

Pastuszek Henryk zrywa się z miejsca i biegnie przed siebie. Wróbel Zwodziciel czeka cierpliwie, aż chłopak zniknie mu z oczu.

WRÓBEL ZWODZICIEL (zacierając skrzydełka)

Wreszcie!

Leci prędko za stodołę i wraca po chwili z gromadką kolegów.

WRÓBEL ZWODZICIEL (do kolegów; wskazując na gąski)

Są nasze! No dalej, jazda panienki!

STADKO GĘSI

Gę! Gę! Gę!

Wróbel Zwodziciel i jego koledzy porywają Stadko Gęsi i prowadzą je do pobliskiej remizy, gdzie rozpoczynają z nimi zabawę.

 

SCENA DRUGA

 

Pusta polanka. Zza stodoły wyłania się Pastuszek Henryk. Idzie, kiwając rozmarzoną głową. Zatrzymuje się na skraju polany i rozgląda  zaniepokojony.

PASTUSZEK HENRYK

Gąski! Gąski, gdzie jesteście?!

Odpowiada mu przeciągła cisza i delikatny podmuch wiatru. Pastuszek Henryk zaczyna biegać po polance na zmianę nawołując i rozglądając się. Gdy polanka zostaje przeszukana, biegnie do gospodarstwa i szuka po stodole, stajni i kurniku. Nie znalazłszy gąsek, siada zrozpaczony na ganku przed domem.

PASTUSZEK HENRYK (chowając głowę w dłoniach; płacze)

Ojciec mnie zabije! Ojciec mnie zabije!

Do Pastuszka Henryka przyczłapuje Biadolinka.

BIADOLINKA (rozczulona)

Biedny chłopiec!

Odchodzi. Na podwórze zajeżdża traktor (Ursus 360). Wysiada z niego Pan Tomasz. Porusza się ciężko i niezgrabnie. Zbliża się do syna.

PAN TOMASZ (zdziwiony)

A czego nie na polanie? I co płacze?

PASTUSZEK HENRYK

Nie bij tatko! Błagam!

PAN TOMASZ

Po kiego czorta mam bić? Chyba żeś co przeskrobał...masz ty co na sumieniu? Gadaj, już!

PASTUSZEK HENRYK (zamykając mokre od łez oczy)

Gąski mi pouciekały i nie wiem gdzie są.

PAN TOMASZ (wybuchając)

Smarkaczu! Znowuś za roślinkami latał! Ja ci dam!

Bierze zamach i uderza na odlew. Pastuszek Henryk zasłania się rękami.

PASTUSZEK HENRYK (wrzeszcząc)

Nie bij! Nie bij!

Pan Tomasz nagle przestaje okładać chłopaka i spogląda na niego zadowolony.

PAN TOMASZ

A niech ci będzie! Nie dostaniesz lania...mam ja ci lepszą karę. Poleziesz na łąkę i poobrywasz stokrotkom płatki, a ja doglądać to będę.

PASTUSZEK HENRYK (przerażony)

Ależ tatko...tak nie można. To już mnie lepiej zlej!

PAN TOMASZ (śmiejąc się)

O nie! Zrobisz co ci każę albo z chałupy przegnam!

Pan Tomasz chwyta syna za kołnierz i wyrywając z ziemi prowadzi przed sobą.

 

SCENA TRZECIA

 

Na polance kuca Pastuszek Henryk, obrywając stokrotkom płatki. Za nim, niczym kat, stoi Pan Tomasz.

PAN TOMASZ (z zadowoleniem)

Będziesz miał nauczkę na całe życie.

PASTUSZEK HENRYK (chlipiąc)

Okrutnik!

PAN TOMASZ

Obrywaj, obrywaj.

Z pobliskiego rowu wyłazi Przyrodnik. Stoi chwilę w miejscu, obserwując Pana Tomasza i jego syna, po czym rusza w ich kierunku.

PRZYRODNIK (z zaciekawieniem; do Pastuszka Henryka)

A co ty chłopcze tu robisz?

PASTUSZEK HENRYK

Cierpię!

PAN TOMASZ (pochylając się ku Przyrodnikowi)

Płateczki sobie obrywa, ja mu kazał, a co?

PRZYRODNIK

Płateczki sobie obrywa?! A to dobre! Bo płateczków obrywać nie wolno!

PAN TOMASZ (marszcząc gniewnie czoło)

A czego niby?

PRZYRODNIK

Tego! Przyrodnik wyciąga legitymację Ligi Ochrony Przyrody i unosi ją pod twarz Pana Tomasza. To co? Wypisujemy mandacik?

PAN TOMASZ (łagodnieje)

Ależ...to tylko stokrotki...bo wie pan...ja mam doskonały bimber w szopie, może by pan skosztował?

Przyrodnik przełyka ślinę.

PRZYRODNIK

Bimberek? Własnej roboty?

PAN TOMASZ (dumnie)

Naturalnie, że własnej! Chodźmy więc!

Pan Tomasz, Pastuszek Henryk oraz Przyrodnik opuszczają polanę i wolnym krokiem udają się do gospodarstwa.

 

SCENA CZWARTA

 

Zza stodoły wyłaniają się Pan Tomasz i Przyrodnik, a za nimi drepcze Pastuszek Henryk. Gdy wchodzą na podwórze ich oczom ukazuje się zadziwiający widok. Wszędzie leżą spite gęsi. Leżą na bronach, w taczce, w korycie, pod rynną, na dachu szopy; słychać słabe gęganie ze studni. Na środku podwórza stoi Biadolinka. 

BIADOLINKA

Biedne gąski!

PRZYRODNIK (łapie się przerażony za głowę)

Pięknie! No po prostu pięknie! Zapomnijmy o bimberku, mandacik na trzysta złotych ostudzi pańskie bimbrownicze zapędy i nastawać na zdrowie gęsi już pan więcej nie będziesz.

PAN TOMASZ (zahipnotyzowany)

To nie ja...one same...pewnie znowu chlały w remizie z wróblami.

PRZYRODNIK (wypisując mandat)

Trzeba było pilnować, a nie chłopakowi kazać kwiaty męczyć.

Wręcza Panu Tomaszowi mandat i odchodzi. Z budy stojącej pod stodołą wychodzi Sprawiedliwy Pies. Drapie się ociężale za uchem, kładzie się na ziemi.

SPRAWIEDLIWY PIES (spoglądając na Pana Tomasza)

Kto serce chłopięce miażdży młotem

tego spotkać musi kara potem.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur