A jednak bez reklamy, o książce Darka Foksa 100 reklam polskich i jedna niemiecka
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce nowa książka Darka Foksa „Sto najlepszych polskich reklam i jedna niemiecka” wydana przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu.
Przerwałem czytanie bo przyszły święta, a świąt z reklamami nie lubię.
Do książki wróciłem kilka dni temu.
Nieduży wolumin składający się z kawałków poetyckich i prozatorskich, opatrzony komentarzem Andrzeja Sosnowskiego.
Zaczyna się od niezłego wiersza „Sto najlepszych polskich reklam”, który wprowadza w temat i liczy się na więcej, na jakąś rozprawę z tą wszędobylską telewizyjną migawką, albo na jakąś grę, jakieś wykrzywienie reklamy, parafrazę – to jest przecież najlepszy oręż Foksa.
Jednak nic z tego. Temat zaczyna się i urywa (pod koniec mamy jeszcze jedną reklamę niemiecką), szybko okazuje się też, że książka jest swobodnym zbiorem napisanych tekstów, które w ostatnim czasie, tu i ówdzie pojawiały się w literackiej prasie.
Pojawia się więc żal, że temat, który mógł rozkręcić autora „Ustaleń z Maastricht” został niewyczerpany, chyba, że za najlepszą polską reklamę uznamy bitwę pod Komarowem.
Jeżeli chodzi o podtrzymanie kursu językowego, Foks w tej mierze jest dość stabilny, bazuje na tym co wypracował wcześniej, a wspominam tu o bardzo charakternej frazie, po której dobrze wiemy, że to musiał być Foks. Przy okazji lektury zadałem sobie pytanie: jaki potencjał ma jeszcze ta fraza, oparta na komicznych powtórzeniach, trochę jak z bajek Lucky Lucka? Czy nie dochodzi do nadwyrężenia pewnej poetyki, czy nie następuje przesycenie?
Foks ma odpowiedź w postaci wspaniałej historii „Tajemnica Pustego Baku”, niewątpliwie kluczowego utworu dla całej książki.Ale jest w tym opowiadaniu właściwie najmniej Foksa.
I tylko w pewnym sensie, który mógłbym określić jako sposób opowiadania, zbudowaną konstrukcję narracji, ujęcie tematu. Bo kiedy patrzę na ten tekst jako historię o życiowych splotach dwóch policjantów, wyłapujących na kresach ukraińskich przemytników, spędzających czas na pipidówce w malutkim hotelu, lesbijka i homoseksualista marzący o swoim małym posterunku, dodając jeszcze tajemnicze specjalne PKSy, oczywiście nie można mieć wątpliwości, że taki raj i piekło sprokurował Foks.
Polecam to sympatyczne opowiadanie i wskażę od razu nieco wcześniejszy tekst: „Bitwa pod Komarowem”, którego akcja skwapliwie przesuwa się do przodu, na dwóch torach, równolegle. W jednym i drugim wątku, które jak już wspomniałem skwapliwie się rozkręcają i rozkręcić się nie mogą, bohaterami są ułan, który chyba już nie jest ułanem, oraz ktoś kto robi za ułana, jako model w pracowni malarza. W klimacie całość przypomina nieco film „Inaczej niż w raju”, gdzie sporo jest scen, w których np. pija się kawę i nic więcej się nie dzieje.
Jest też kilka wierszy, ale chyba mniej udanych, występujących w rodzaju przerywników między dłuższymi kawałkami prozą, niektóre z dykcją opanowaną przez Martę Podgórnik („Francuskie oddalenie”),niektóre typowo foksowe („Kiedy w naszym barze poznaję Olę M, / od razu się w niej zakochuję. Wcale / nie dla tego, że kolega, z którym akurat piję piwo, mówi, / że Ola M. ma fajny tyłek. Oczywiście Ola M. ma fajny tyłek, ale zakochuje się w niej, / bo jest bardzo pracowita, a mimo to posiada / coś bardzo dekadenckiego / w spojrzeniu.(…)” )
Książka warta polecenia ze względu na opowiadanie „Tajemnica Pustego Baku”.
No czekamy, zobaczymy, co nam przyniesie wiatr ze Skierniewic w najbliższym czasie.
Darek Foks, „Sto reklam polskich i jedna niemiecka”, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, 2009