Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

KAROL PĘCHERZ (FINK)

Co było na początku jest tutaj i teraz – o książce E. Pasewicza „Drobne, drobne!”

 

 

 

 

„Drobne drobne!” - wiersze, które znalazły się w nowym tomiku Edwarda Pasewicza miałem przyjemność słuchać parę dobrych miesięcy przed ukazaniem się jako woluminu.  W towarzystwie kontrabasu zrobiły na mnie duże wrażenie, więc szykowałem się na spory przewrót poetycki.

Słuchanie recytacji Pasewicza i czytanie wierszy Pasewicza to jednak dwie różne praktyki. Autor potrafi wycisnąć z nich wszystkie nuty, a kolejne wiersze przypominają jedną pieśń Pasewicza. Powstaje wówczas nadwyżka muzycznej warstwy, która staje się dominantą, narracją, a słowa wiersza prowadzone są za rękę przez siostrę melodię.  Kiedy próbuję czytać wiersze z nowego tomu doświadczam trudności, a tekst stawia opór i okazuje się, że czytanie wymaga dużego czytelniczego zaangażowania, dużo większego zaangażowania niż podczas słuchania.

Rytm i taktowanie jednak pozostaje, to jest schowane w specyficznej składni wiersza, która jest konserwatywna u tego autora i można ją rozpoznać już w debiucie „Dolna Wilda”, trochę potoczna, mająca skłonność do urywania się i rozpoczynania w nieco innym miejscu, o sporadycznie przestawionym szyku wyrazów, lubiąca zrobić pauzę retorycznym zawieszeniem. Charakterystyczne powtórzenia wersów, dwuwersów przypominają o refrenach, drobne zwroty fatyczne: hej hej, pufffff, ach, jest jeszcze ta cała masa rozbieganych słów,  jak gdyby wiersz był zebrany z podłogi miotłą na szufelkę.

Nie da się czytać tych wierszy, tak jak czyta się zwykle poezję,  wymagają one zmiany kąta ustawienia, po kilku stronach trzeba przestawić się na czytanie sekwencjami, inaczej grób. Przemarsz sekwencji opisowych, sekwencji fragmentarycznych wypowiedzi, snów, retrospekcji, refleksji jawi się jako przemarsz wysoce płynnej cieczy, ale właśnie przemarsz cieczy – to jest ta trudność z Pasewiczem. Wielokrotne powroty i metamorfozy tych sekwencji kreują podwaliny osobliwej metafizyki, rozpoczętej w „Dolnej Wildzie”, kontynuowane w „Wierszach dal Róży Filipowicz”, a potem jeszcze w „Th” i „Pięśniach Henrego Berrymana”, teraz w „Drobne drobne!”. Bo chodzi o to, żeby słowom z wierszy i frazom nadać taką częstotliwość by mogły okrążyć tajemnicę „pomiędzy” i wślizgnąć się w szczeliny atomów, przynosząc nam trochę światła w tym temacie:

 

Bariio Poble Nou
 
Błoto mówi, chlupie, deski ociekają.

Co mówi błoto ja zupełnie nie wiem.

Ja chyba nawet nie śmiałbym wiedzieć,

Co mówią mi rzeczy domyślam się tylko,

to jest zagadka, to wzór a to przekład.

 

Co jest tu dźwiękiem, co znakiem,

zapis to byłby patyk przy butelce?

Drzewko w betonowej szczelinie, zamokłe

śmieci co wysypały się z worka.

Co mówi deszcz? On uwziął się na mnie,

chce żebym wiedział, drżał i czuł.

Taki język najszybciej pojmuję, chłód

pełznący od karku w dół, potem pewność

że niczego nie zmienię i świadomość

(już poza słowami), że ani skowyt ani bunt,

coś pomiędzy, jak najbardziej pomiędzy.

 

 

Czujny i wdzięczny obserwator boskiej próby.

Bo rzecz można zacząć zgoła inaczej. Grzegorz Jankowicz tworząc krótki wstęp do książki postawił jej kolejne zadanie i zaproponował kierunek obserwacji. Idąc tym tropem „Drobne drobne!” będą poetycką historią konsekwencji i skutków wykluczenia, skazania się na ziemskie rozdrobnienie, zagubienie i szaleństwo widza doświadczającego radość i ból, przyjemność i rozterki, a także historią widza poddanego eksperymentowi pamięci i teraźniejszości.

I w pewnym sensie książka opowiada dramat rozdarcia i rozdrobnienia, odkrywa metafizykę przy obieraniu ziemniaków i krojeniu marchewki do zupy.

Komunikuje się z fauną i florą, która wyrasta z kości wiersza, przyjaźni się z roztoczem. Poezja Pasewicza jest somatyczna, cielesna, aż do bólu.

Parafrazując Koheleta i legendarne „vanitas vanitatum, et omnia vanitas” można by zaryzykować tytuł: „Drobność drobność” z pascalowską trzciną na wietrze w tle i może bosym facetem w średnim wieku tęskniącym za chłopcem, którego chciałby jeszcze w sobie odnaleźć.

Taki efekt po walce aniołów. Jaki prapoczątek takie tutaj i teraz. Dlatego w tym szaleństwie wszystko może objawić się jako drobny żart:

 

Urywek

 

 

Nie był kobietą,

ale miał wszystkie cechy

przychodzenia i odchodzenia

Żółtozielony wzór na koszuli
rozpraszał i nieuważnie
wysłuchiwałem słów.

Wszystko tu mówi nie:

i ciało i kostka mydła, i delta rzeki,

mówią i mówią a ty powiedz,

że to żart: ciało, kobieta, facet

i chłopiec też żart i skóra i bliskość

co jest niemożliwa. Język też żart

i czas, zażartuj z tego, proszę. 

Ptaki,o tak, one w najlepszej są

komitywie ze śmiercią.

 

 

 

Książka Pasewicza systematyzuje  poetykę autora, utrwala ją, profiluje granicę jej terytorium, pokazuje główne punkty styku świadomości i świata pozostające w zainteresowaniu poetyckich kreacji.

To także lekcja z wrażliwości, głęboko schowanej pokory w niepokornych wierszach, podróż za nienapisanym, jeszcze nie nazwanym, nieoznaczonym, trochę jak w „Oceanach” Sosnowskiego :

 

„Nagle błyskawica smagnęła horyzont w dali –

czy można być pewnym, że coś nie zostało tam napisane?”

 

Podobnie skonstruowaną  refleksję odnajduje w „Drobne drobne!” na 53 stronie w wierszu „Terapia” i na tym retorycznym zawieszeniu poprzestanę, zachęcając do pilnej lektury.

 

No kto może wiedzieć,

czy w rozpryskującej się wodzie, nie ma

czegoś co dałoby się odczytać?

 

 

  

 

Edward Pasewicz, Drobne drobne!, wydawnictwo: WBPiCAK, Poznań 2009

 

 

 

 

 

 http://www.wbp.poznan.pl/files/towary/large/138_g_pasewicz_drobne.jpg

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur