Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

KAROL PĘCHERZ (FINK)

FAN FANTAZJI

Po niebieskiej kartce fruwają jamniki łopocząc uszami. Palą LM-y, które zagryzają cukierkami z wiejskiej kiełbasy. Suną w łabędzim tempie merdając towarzysko ogonami. Jamniki zataczają koła kręcąc sobie wąsy, a po błękicie niesie się szczekanie ptaszków Łapki baletnic powiewają banalnie.


Jamniczka w opiętych dżinsach zdobiona kolorową kokardką prosi mnie o ogień.
Przypalam jej papierosa, jamniczka wskakuje mi na kolana. Liżemy się po uszach i kroczach, jamniczka gryzie mnie za ogon, drapię ją po głowie. Jestem pies na baby, więc kładę się na niej i odlatujemy na margines błękitnej kartki, gdzie przed chwilą narysowałem przytulny burdelik o 12 frywolnych jamniczkach po 200 zł za suczkę
Przyleciałem tu jednak głównie po krówki na wagę, by sycić nimi usta. Karmelkowe mulatki. Wsuwam kolejno do buzi bawiąc się wcześniej miękkością kształtu, są ciepłe i wilgotne w środku. Słodycz rozpływa się po ciele, ja rozlewam się na błękicie kartki, ściekam kropelkami spuszczając się po pionowych liniach kratki, przy których tańczą zebry. Mieszam się z potem 30 zebr, których uda wiją się jak węże. Rury, przy których tańczą prążkowane bestie, niczym oś symetrii rozdzierają kształty na połowę. Odpinam stanik z zebry, uwalniam afrykańskie rytmy serc, które prowadzą nas do sedna sawany Futerko wiedzie mnie na pokuszenie, migocze kusząco oddając skradziony blask neonom. Orbitalny ruch pośladków przesłania błękit kartki.
Wbijam pazury w dwa księżyce i ciągnę wzdłuż czerwonej linii marginesu, za którą czeka wiernie jamniczka w opiętych dżinsach. Porywam ze sobą dwie krówki i odlatujemy. Bujamy się po błękicie kartki, kotłujemy między kratkami bawiąc się w berka lub chowanego.
Słuchamy hip hopu z jednego discmana, a kiedy jesteśmy źli, szczekamy na siebie targając się za uszy. Potem się przepraszamy w jednym spojrzeniu, i znów gryziemy się za uszy, ale już bez szczekania.
Czasem, gdy jamniczce zbiera się na deszcz, chowa się w rogu i kwili sobie, wtedy na błękitnej kartce robi mi się smutno, przytwierdza mnie korzeń bezradności, ale to jedyny smutny akcent błękitnej karty, bez nuty smutku jak na wyspie nieosolonych frytek, byłoby bez smaku. Czasem dobrze jak troszkę pokropi.
Właśnie kończę szkicować Ostrów Tumski. Fruwamy razem nad drzewami strasząc ptaki i dzieci. Kiedy nam braknie tchu siadamy na hotelowych dachach i plujemy na maski pędzących aut. Niczym leniwi celnicy przepuszczamy wiatr bez kontroli, odbijamy swoje pyszczki w oczach. Jamniczka wesoło poprawia sobie fikuśną kokardkę.
Poimy się wodą z Odry oczyszczając ją ze ściekowego kalectwa, moczymy łapki, fruniemy w błękit kartki, gdzie od niedawna studentka polonistyki dorabia sprzedając lody. Ma wydatne usta stworzone do głośnej recytacji. Połyka wiersze Brodzkiego, piersi są duże nawet na wydechu. Pytam się po ile są lody, odpowiada mi poezją, mi to odpowiada.
Jamniczka zamyka oczy, ja również.
Błękitna kartka gaśnie.
W oczekiwaniu na ponowne wschody słońca, rzucamy w kąt palenie, jesteśmy źli na siebie, ale nie szczekamy. Jamniczka jest zła, pokazuje kły kiedy się uśmiecham.
Spuszczam ją ze smyczy i wymyślam dla niej chmurę czarnych jamników, które nadlatują z każdej strony kartki. Wciągnięta w wir namiętności oddaje się bez krzty zastanowienia. Niczym pijany mistrz kontroluję całą sytuacje, choć nie mam ochoty na to patrzeć, ponoszę konsekwencję.
Kiedy wraca z podwiniętym ogonkiem, poprawiam jej fikuśną kokardkę i częstuję cukierkiem z wiejskiej kiełbasy, spojrzenia jednak, jak samochody na dwukierunkowej ulicy, mijają się z respektem, by uniknąć zderzenia. Konieczność czasu sprawi, że wyrwiemy się z marginesu złości, jamniczka przyniosła paczkę LM-ów.
Potrzeba nam świeżości i wspólnej impresji, lutu, który na powrót spoi nasze łapki. Na błękitnej karcie nieskończonych możliwości, od jakiegoś czasu nic się nie dzieje, marazm. Wymyślam więc noc, w którą wąsaty imeplowiec pilnuje dziewiczych ogrodów Laydy Figure, gdzie pękate drzewa ozdobione koliami rozkoszy, gdzie brylanty wiśni i winne naszyjniki. Laydy Figure bardzo się troszczy o swoje bogactwa, między innymi dlatego Jamniczka schowała fikuśną kokardkę, ja zaś chowam się w krzak agrestu.
Obiecuję jej na ucho, że zerwę największy owoc z niejadalnej jabłoni, biblijne tropy są niezwykle trwałe.
Więc skradamy się z moją jamniczką zatopieni w ciemnościach, cwane oczka buszują po galerii krzewów i traw, stopami wyszeptujemy złodziejskie zamiary.
Na niepewnym gruncie nasza nić porozumienia ma się jeszcze lepiej, wiążemy języki na supeł, splatamy dłonie na kokardkę, tarzamy się w bujności. Horyzont pulsuje jak dziewczynka na skakance , serce wybija spocony beat. Okradam jamniczkę z owoców Laydy Figure.
Kiedy zawisa nad nami jadowity bat wąsacza, uciekamy w róg błękitnej kartki, gdzie już niebawem zakwitnie misterna mozaika z cytrusowych pestek, pod której dachem możemy spędzić resztę życia.

Owo życie zaś, na niebieskiej kartce, toczy się pod dyktando fantazji, która stroi się w rozmaite barwy, przybiera różne formy, jak lotne baloniki na świąteczną okoliczność. Wypuszczam je na wiatr, na spacer z chmurami, niech sobie lecą i cieszą dziejące się oko ludzkości.
Złapać za ogon balonik wypełniony fantazją chyba nie sposób, więc według reguł origami łamie błękitną kartkę w samolot i rzucam w ślad za balonikiem.
A mi zaś, któremu nie dane fruwać, należy stać, patrzeć i dziwić się wszystkiemu co ulotne.

FINK (karol pęcherz)
V.2004.
Wrocław

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur