Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

KAROL PĘCHERZ (FINK)

„Nie myślę. Słucham. Ja tylko słuchać potrafię” o trylogii Marcina Świetlickiego "12", "13", "11"

 

 

Zupełnie nie dawno nakładem wydawnictwa EMG ukazała się książka „11” zamykająca trylogię kryminalną Marcina Świetlickiego.

Trylogia powstała w latach 2005-2008 jako cykl powieści kryminalnej „12”, „13” i „11”.

W tym okresie przez Polskę przeszła polityczna burza związana głównie z partią braci Kaczyńskich, powstały kolejne telenowele, w Krakowie zaś pojawili się weekendowi turyści z Anglii. Świetlicki zaś stworzył swoje literackie alter ego – stworzył postać mistrza.

  "Od urodzenia miałem marzenie, żeby być radykałem, ale, niestety, rzeczywistość tak mnie naciskała, że takim radykałem, jakim chciałem być, nie jestem. Nie osiągnąłem tego, ale podoba mi się ten sposób myślenia" – powiedział krakowski autor  w rozmowie z Mirosławem Spychalskim dla Dziennika.

Mistrz - główny bohater trylogii kryminalnej – jest pewnego rodzaju radykalizacją dotychczasowej  ikony Świetlickiego – poety, barda, bezkompromisowego frontmana, wiecznie niezadowolonego nihilisty z papierosem i whisky.

Mistrz główny bohater nie tylko trylogii, ale również  popularnego w latach 70 filmu dla dzieci, dzięki któremu zdobył późniejsze poważanie społeczne i szacunek, obecnie jest już zapomnianym i dla społeczeństwa życiowo przegranym aktorem, który nieco spuchł, utył i osiwiał. Życie spędza poza czasem, obok ludzi, trzymając się blisko alkoholu i papierosów. Życie jednak czegoś od mistrza oczekuje i nie pozwala mu na całkowite odrętwienie. I właściwie tak zaczynają się historie kryminalne.

Bardzo zresztą ładne, bo literackie, gdyby Świetlicki zrezygnował lub obniżył poziom literackości swoich książek obawiam się, że znalazł by się w ogromnych tarapatach wraz ze swoim bohaterem mistrzem. Wypadałoby się przyjrzeć, czym owa literackość jest, bo sam jeszcze do końca nie wiem, na razie to tylko przeczucie, intuicja.

Kiedy przypominam sobie poprzednie kryminały wydawnictwa EMG pisane przez poetów Macieja Malickiego („Kogo nie znam”)  i Edwarda Pasewicza („Śmierć w darkroomie”) to mam wrażenie, że autorzy chcieli, aby ich książki były, zgodnie z zasadami klasyki kryminalnej,  wpisane w jakąś realną  rzeczywistość, czasoprzestrzeń i same w sobie były realistyczne. I to być może je zgubiło, a zwłaszcza książkę Pasewicza, która mogłaby być historią bardziej poetycką, właśnie tak jak u Świetlickiego, który, mam takie wrażenie, nie przestaje być poetą w swojej prozie.

Świetlicki chyba nie lubi się oddalać, wyjeżdżać, dystansować się, tego chyba nie lubi, jeśli Świetlicki jest w Warszawie to Kraków jest w Warszawie, jeśli jest we Wrocławiu to Kraków jest we Wrocławiu, bo Świetlicki to Kraków Świetlickiego i wiele lat nad tym pracował i nikt mu już tego nie zabierze, nawet Kraków się do tego przyzwyczaił i zaczyna tęsknić do Krakowa Świetlickiego.

Jeżeli poeta Świetlicki gdzieś wyrusza naprawdę to pójdzie w mrok.

A mistrz właściwie z mroku nawet nie wychodzi i ta literackość, o której wspomniałem wyżej to właśnie perspektywa widzenia świata z mroku, oparta na zasadach działania logiki – pijanej. Bo czy trylogia „12”, „13”, „11” jest historią realistyczną? I czy to pytanie nie traci właśnie sensu i staje się nieaktualne?

Takie rzeczy mogły się zdarzyć w przepitym wódką umyśle mistrza, równie dobrze jak mogłoby się nic nie wydarzać, albo zmyślić. W ten sposób problem realności zostaje odsunięty na rzecz literackości, a przed nami zaś rysuje się czyste pole dla popisów Świetlickiego, które kierują się w stronę spostrzeżeń bieżącej polityki, kultury, popkultury, Polski, Polaków, Krakowa.

W całej trylogii Świetlicki sobie trochę pozwala, na trochę sobie nie pozwala (podczas spotkań autorskich autor przyznaje, że pewne żarty i uwagi zostały wykreślone).

A jeśli chodzi o wątki kryminalne, to są.

W „12” bardzo dużo trupów, zespół muzyczny „Biały kieł” zostaje wybity, plus ochroniarz, w „13” mniej jest śmierci bo jest więcej o miłości, a w „11” statystyki pokazują, że co za dużo to nie zdrowo, ale za mało też nie może być.

„11” wydaje się, że ma najwięcej z thrillera, a zapach morderstwa  wisi w powietrzu, a może we mgle.

Mistrz jest płatnym detektywem i rozwiązuje zagadki morderstw i,  podobnie jak policja, nie robi w zasadzie nic, żeby je  rozwiązać. Policja jest skorumpowana, mistrz jest pijany.

Jednakże świat kręci się wokół głównego bohatera, razem z pojawiającą się tu i ówdzie czujną ekipą telewizyjną prywatnej stacji i nawet gdyby główny bohater nic nie robił, to taka jest rola głównego bohatera, że jest w centrum uwagi (i główny bohater czuje to przekleństwo). Dlatego świat sam rozwiązuje zagadki i opowiada mistrzowi jak się rzeczy miały, a mistrz nie dziwi się niczemu. Bo mistrza już nic nie zdziwi.

Czy wiedział wcześniej? Czy przeczuwał, podejrzewał? Tylko tyle ile każdy człowiek może coś podejrzewać i przeczuwać, a może nawet trochę mniej.

Struktura trylogii jest tak skonstruowana w czasie, że każda kolejna część zawiera coraz krótszy czas akcji, w „12” – 12 miesięcy, w „13” – 13 dni a w „11” – coś w okolicach jednej doby w małej miejscowości przy Krakowie oddalonej od miasta o 11 km.

Chociaż w obszernych retrospekcjach akcja „11” sięga do czasów, kiedy niebyło jeszcze „12” i dochodzi do rozwiązań wątpliwości, które w „12” nie miały finału.

Oprócz postaci mistrza trylogię łączą powtarzający się bohaterzy w kolejnych częściach, Kraków łączy, knajpy łączą, niektóre wątki mają swoje konstruktywne kontynuacje, dla przykładu, w „12” ucieka mistrzowi suka, w „13” zaś dowiadujemy się do kogo suka uciekła. Najbardziej jednak łączy wódka i papierosy, zupełnie jak w życiu.

 

Z racji, że książki są środowiskowe, a niektóre postacie z imienia i nazwiska dotknięte, a te, co nie są, to same pewnie się rozpoznają jako pierwowzory i inspiracje, trylogia musiała chyba przynieść sporo personalnych kłopotów, bo i w „13” i w „11” w posłowiu autor narzeka na brak dystansu do postaci jednak literackich. A jak wspomniałem trylogia jest bardzo literacka i warta polecenia, i w mrok tak szybko nie pójdzie. 

 

Marcin Świetlicki, "12", "13", "11", Wydawnictwo EMG, Kraków 2006-2008

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur