Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

KAROL PĘCHERZ (FINK)

O książce Gulasz z turula Krzysztofa Vargi

Krzysztof Varga udając się w retrospektywną podróż na bliskie południe wskazuje na pamięć i nostalgię Węgrów jako pewnego rodzaju narrację tożsamości narodowej, o której my, Polacy, wiemy zupełnie niewiele, choć jesteśmy przyzwyczajeni do sympatyzowania z Węgrami. Polskość i węgierskość pozdrawia się z odległości bez większej potrzeby bratania się, wystarczy nam przysłowiowe Polak, Węgier dwa bratanki...." i mało kto w naszym kraju by się spodziewał, że historia naszych południowych sąsiadów jest o wiele bardziej tragiczna, ironiczna niż nasza, i że jest kraj, który roztrząsa i piętnuje swoje porażki i upadki mocniej niż nad Wisłą.

Zapamiętajmy: pamięć i nostalgia: "Musiało upłynąć trochę czasu, żebym wypuszczony ze świata obowiązkowych weekendowych wizyt u znajomych ojca pojął wreszcie, że ten świat to nie tylko leczo, faszerowana papryka i zapiekanka kartoflana, ale także frustracja, kompleksy, nieuleczalna, bolesna, pokręcona pamięć. Że to także nostalgia za czasami regenta Miklosa Horthyego i towarzysza Janosa Kadara; grunt, żeby była jakaś nostalgia, bo to ona konstytuuje węgierskie życie. (...) W Budapeszcie co trzecia herbaciarnia nazywa się "Nostalgia", dostępne są nostalgia - cukierki, nostalgia pokrywa liszajem ściany domów i bruk ulic. To tęskne wzdychanie do dawnej wielkości, choć ostatnia prawdziwa wielkość miała miejsce ponad pięćset lat temu, za króla Macieja Korwina, jeśli nie liczyć wielkości węgierskiej piłki nożnej w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych oraz międzynarodowych sukcesów zespołów Omega i LokomotivGT w latach siedemdziesiątych."

Krzysztof Varga ustawia kadr swojej retrospekcji zarówno na detal, kiedy mówi o zapachu mięsa w jednym ze sklepów Budapesztu, aby zaraz wyjść na bardziej ogólne plany narodowo-historyczno-polityczne. Krzysztof Varga stara się zmieniać pozycje, z których opisuje Węgry. Czasami nabiera warszawskiego dystansu, poczym powraca w mgłę Budapesztu, Komarom (obecnie również słowackie Komarno) z lat dzieciństwa.

Gulasz z tutrula to ładnie opowiedziana historia człowieka z podwójnym paszportem, ani historyczna, ani jakoś szczególnie biograficzna, chociaż kwestie biograficzne są dość mocno zaakcentowane to jednak są one opowiadane z dużym dystansem i bez nadmiernego zacięcia, odnoszę wrażenie, że stanowią małe historie, które wydarzały się na tle większej historii, a sama książka napisana jest z potrzeby pamięci, którą być może autor chciał jakoś zakonserwować i podzielić się z czytelnikiem.

Przytoczę taki krótki rys biograficzny:

"W Komarom w marcu 1921 roku urodził się mój ojciec. Musiał więc zostać spłodzony przez swoich rodziców w czasie, gdy podpisywano pokój w Trianom w czerwcu 1920 roku. Moja babcia nazywała się Terez Varga. Jak się nazywał mój dziadek nie wiem. Mój dziadek bowiem nie istniał. To się zdarza wielu mężczyznom, szczególnie gdy są czyimiś ojcami. Dowiedziałem się o tym zbyt późno. O rodzinnych tajemnicach zawsze dowiadujemy się zbyt późno. Bernat Varga, którego przez całe życie uznawałem za swojego dziadka, okazał się pradziadkiem. Jest w tym jeden plus - umarł przed moimi narodzinami. (...) Babcia Terez mieszkała zatem w Komarom i zapewne tam spotkała mężczyznę, który został ojcem mojego ojca. Choć nie mogę wykluczyć, że jej ciąża była efektem wyprawy do Budapesztu albo przynajmniej na drugą stronę Dunaju, gdzie właśnie powstawało nowe państwo czechosłowackie. Czy był to krótki romans, czy burzliwa miłość, nie mam pojęcia, wydaje mi się, że nie wiedział też tego mój ojciec, bo babcia Terez zaraz po jego urodzeniu oddała go na wychowanie swoim węgiersko - słowackim rodzicom, którzy usynowili małego Belę. I zniknęła z Węgier na dobre ćwierć wieku.

Tak, trzeba przyznać, że Krzysztof Varga jest dość "życiowy" w swoich opisach.

Narracja książki przypomina retrospektywny strumień, rozlewający się na siatki dygresji, rozmaitych dygresji i na wszelakie tematy od salami po Holokaust. Porządkują ją kulinarno-polityczne rozdziały takie jak "Pieczeń z Hortyego", czy "Smalec z Kossutha".

Niektórym, kluczowym wydarzeniom politycznym autor książki poświęca więcej czasu, omawia je szerzej, ze sporym naciskiem na pokazanie społecznych emocji jakie Węgrom wówczas i później towarzyszyły. Szczególnie ciekawa wydaje się relacja z zamieszek wywołanych skandalem politycznym w 2006 roku przez postkomunistyczny rząd premiera F. Gyurcsanyego. "Spierdoliliśmy wszystko, nie trochę, ale bardzo" - tak węgierski premier podsumował działalność swojego rządu, a także wydarzenia, które rozgrywały się 50 lat wcześniej w epoce kominizmu.

Varga próbuje przedstawić nieco inny obraz Węgrów, niż ten który możemy znać z kolorowych folderów turystycznych. Obraz kraju i narodu, który nie do końca wie skąd się wziął, którego historia pełna jest ironicznych zbiegów okoliczności (jak ten z czasów drugiej wojny kiedy królestwem bez króla rządził admirał bez floty. ), którego plagą są kolejne fale samobójcze, spowodowane takimi a nie innymi wyborami życiowymi znanych ludzi ze świata muzyki, filmu, polityki, kraju który z racji położenia w środkowo-południowej części Europy między słowianami i krajami germańskimi ma prawo do poczucia naturalnej alienacji i odosobnienia, gdzie symbolem narodowym jest przedziwny stwór-ptak turul - mityczny orzeł z mieczem, morze zaś stanowi jezioro Balaton, zaś język węgierski zwykł wzbudzać podejrzenia europejskich turystów.

"Gulasz z turula" gorąco polecam, a chociażby dlatego, że z Wrocławia nad Balaton jest bliżej niż nad Bałtyk i taniej i cieplej i płycej. Warto więc zbratać się z naszymi braćmi z południa.

"Gulasz z turula", Krzysztof Varga, wydawnictwo Czarne, 2008

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur