Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

KAROL PĘCHERZ (FINK)

O książce Krystyny Myszkiewicz "Na pstryk i zew"

  

Z twórczością Krystyny Myszkiewicz spotykałem się od czasu do czasu, głównie na portalach literackich i to były dość sympatyczne chwile niezobowiązującego przelatywania po tekście między jednym papierosem a drugim.

Autorka w tym czasie, wysłała wiersze i wygrała konkurs literacki, trzeci ogólnopolski, w Olkuszu, ratoniowy.

„Na pstryk i zew” taki tytuł nosi książeczka, dość mylący, bo konkurs, o którym napomniałem ma misje tropienia i promowania poezji trudnej, hermetycznej.

Tytuł zaś sugeruje nam raczej twórczość lekką, może nawet piosenkową i na taką właśnie poezję się nastawiłem i szybko się zaskoczyłem, a potem rozczarowałem.

Poezję Krystyny Myszkiewicz czytało mi się nad wyraz powoli, tak jakby wchodziło się w jakieś grzęzawisko, frazy przeciągnięte do kilku wersów, pełne barokowych ozdobników, epitetów, konieczne były powroty w czytaniu i powtórne przedzieranie się przez te mokradła. Z racji tych trudności czytelniczych, grzęzawisko wcale nie wciąga.

Trzeba przyznać autorce, że w tekstach przeczuwa się ambitne tematy, które rozwinięte są często interesującym zestawieniem obrazów; na przykład w wierszu ze str. 35 „(…) co dolega/ punkcikowi w dole, jak tęskni za niebem i do nieba się nie przyzna”. Ale pojawiają się też znane, charakterystyczne widoczki dla początkujących adeptów sztuki pisania i na to autorka powinna zwracać uwagę, by z gęstwiny wycinać stare gałęzie. Taki wiersz pojawia się jako pierwszy:

 

 

  mila

miga, niech wiatr przetacza reklamówki ulicą,
będę taką zrywką dziś wieczór, wybaczcie,
od krawężnika do kratki ściekowej jest mila
pełna nieuchronnego; będę tym śladem mokrej
folii, który można tylko zgadywać w ciemno,
skąd i dokąd, dlaczego tak lekko dotyka, wcale.

 

 

Folia na wietrze. Choć wiersz naprawdę nie jest zły i wyciska z folii to, co jeszcze zostało po innych niewyciśnięte, to jednak uważam, że autorka ma tak bogatą wyobraźnię, co pokazuje w kolejnych wierszach, że można sięgnąć po coś bardziej nasiąkniętego.

Poezja to nie wirówka.

Nie do końca przekonują też rozwiązania mające służyć zbliżaniu się do rzeczy ostatecznych.  Jest taki wiersz „W puch ruch i nic”:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

guz na języku, którym nikt nie włada zbieżnie zdaje się
zasiedziałą fanaberią, wykładnią przepełnionej czary, fetyszem.
puch żachnięć, ruch, ruch w środku. a gdyby przejść w stal
i nie czuć, że wchodzi się za płytko? proszę głębiej i dalej, w nic.

nic ma smak zatracenia, wyrwy, ale to jedyny sposób na koniec,
potem możesz się zacząć. tylko w czyim puchu, tle? ubierz się
i zmykaj już. teraz wiesz, co wybrać, co pisać, kiedy przestać.

 

 

Pierwsza strofa rozpoczyna dość ciekawą sytuację, chociaż nieco drażnią określenia „puch żachnięć”, ale pomińmy to, autorka próbuje  interesująco podejść kwestię języka, onkologicznie – w stylu Pasewicza,  fraza przyspiesza, w połowie trzeciego wersu gwałtowne załamanie; powoli wchodzimy w pytanie retoryczne, jak sądzę zupełnie interesujące dla rozważań nad językiem, właściwie próbujące troszeczkę zdekonstruować rozważania nad językiem, unieważnić. Fraza się kończy:    proszę głębiej i dalej, w nic.

I właściwie jest po sprawie. Myszkiewicz jednak próbuje pociągnąć wiersz dalej.

Czytamy:

„nic ma smak zatracenia, wyrwy, ale to jedyny sposób na koniec”

 

I właściwie po takim zdaniu  to, co udało się w pierwszej strofie wypracować ulatuje. Tu już nie ma z czego wykręcać, sucho, gleba.

Zakończenie również nie spełnia oczekiwań pierwszej strofy, która byłaby dla wiersza jakkolwiek wystarczająca.

Może autorka za dużo kombinuje, może lepiej ogołocić te chaszcze metafor i wpuścić trochę więcej celnego światła, które od czasu do czasu się przedziera, posłuchajmy:

 

„bóg jest wszędzie tam, gdzie nas nie ma.”

 

„teraz już tylko zrzucić co było, nie przyznawać się i śmiać,
bo śmiech lubi zwycięzców i takich, którzy się nie przejęli.”

 

W tomiku najbardziej cenię sobie wiersz  m. przeciera oczy i oddala słońce”, jest w nim przewiew, oddech, rytm.  Takich stacji w tomiku jest za mało. Trzeba piłować i przebijać się wers po wersie i bardzo często nie wiele pozostaje.

Jest też kilka udanych poetyckich prób o wyzwoleniu, wolności, takie zestawienia jak wyzwolenie i śmiech są bardzo ciekawe i obiecujące dla przestrzeni poetyckich i nie trzeba wykręcać, za przeproszeniem,  starej szmaty.

 

"Na pstryk i zew" jest tomikiem wartym polecenia, chociażby z racji, że przekonał do siebie znakomite grono jurorów, warto sprawdzić, czego dopatrzyli się jurorzy. trzeba też zauwaćyć, że książka wypada lepiej kiedy myśli się o niej jako całości, niż kiedy myśli się o poszczególnych wierszach. Złych wierszy w zasadzie nie ma, te do których można się przyczepić są, no i się przyczepiłem, a autorce życzę zatem rozwagi w wyborach, powściągliwości i niebawem niebaczkiem może uda się jej przeczuć,  co wybrać, co pisać, kiedy przestać.

 

 

Krystyna Myszkiewicz, Na pstryk i zew, Biblioteka Frazy, Olkusz 2008

 

 

 

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur