Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

KAROL PĘCHERZ (FINK)

Odkneblowanie poezji - o ksiażce M. Grzebalskiego "Niepiosenki"

 

Po „Słynne i świetne” Mariusz Grzebalski zaproponował nam „Niepiosenki”. Niewątpliwie zauważalna jest zmiana kursu  dykcji wiersza, dbałość o oszczędność i ekonomie słowa, mniej efektownych zagrywek językowych, mniej zanęconej przynęty dla rybek. Muszę przyznać, że bez zbędnego nęcenia połów autorowi się udał. Cierpliwość wędkarza, czujność na drobne ruchy spławika, refleks okazały się wystarczające.

Tym samym Grzebalski wraca na szerokie wody pustki, w których się już wielokrotnie sprawdzał. Powiada się, że z pustego i Salomon nie naleje, w przypadku Mariusza, jak i wielu innych znakomitych poetów dających świadectwo egzystencji, to co puste staje się orężem, rdzeniem, a puste wypełnia się wierszem, a może po prostu, idąc o krok dalej, innym człowiekiem potrafiącym wyłamać się z nihilistycznych nastrojów.  Pusta plaża, człowiek i morze po widnokrąg – te trzy elementy będą się powtarzać wielokrotnie.

 

Wydaję się, że mężczyzna, który biegnie przez las, nie stracił na aktualności i jest pewnego rodzaju biegnącym centrum narracji. Paweł Kaczmarski pisał w recenzji „Niepiosenek” o krótkim, szybkim oddechu wiersza w tomie, tak, mężczyzna cały czas biegnie, pozwalając sobie na krótkie odpoczynki, refleksje, notatki, zamyślenia. Zatrzymam się przy zamyśleniach.

Bywa czasami tak, że autor umieszcza w tomie tekst, który można odnieść do całości propozycji, jak gdyby chciał przekazać dodatkową informację czytelnikowi, wskazówkę.

Odnajduje taki wiersz na stronie 15. Pozwolę sobie zacytować:

 

 

Chciałoby się powiedzieć

 

ale się milczy, patrząc nieco cynicznie.

Słowa jak insekty nad świeżą ranką sensu

 

(chciałoby się powiedzieć). Niewidoczny biegun

przyciąga je i odpycha, przyciąga i odpycha.

 

Sedno rzeczy tkwi nieporuszone w przepastnych

sztolniach ludzkiego kosmosu. Tu, nad brzegiem,

 

który jest czymś więcej – czym, okoniu? –

niż brzeg jeziora, mam do powiedzenia mniej

 

niż liść, mniej niż martwa mysz polna,

którą podnosisz do oczu, ciekawska dziewczynko.

 

 

Grzebalski wycofuje wiersze, chowa je za parawan swoich możliwości, zdając sobie tym samy sprawę z faktu, iż nie jest jedynym, który odczuwa i mówi,  ale że jest  jednym z wielu. Głęboka świadomość bycia z innymi, w innych, nadaje wierszom skromność, oszczędność, ostrożność, zauważmy, że w miejscach gdzie wiersz wychodzi na przód zajmując pozycję ataku, dwa wersy dalej wycofuje się. Tak jest w wierszu układ, w którym od mocnego, bezpośredniego opisu scenki blokowej wiersz szybko zwraca się przeciwko sobie, jakby chciał się zrewidować, skonfrontować, wcisnąć sobie knebel w usta. Oczywiście będzie to bardzo wymowny, poetycki knebel, to będzie ta ostrożność wiersza, o której przed chwilą wspomniałem   

 

Układ

 

Bulterier ciągnie małolatę w trampkach

i kusej różowej kiecce w kierunku łysych

ciągnących browar na murku.

 

 

Głupie gnojki i cud-blondi

po czubki rzęs naładowana amfą

kurwuje gorzej niż szewc, bez wdzięku.

 

 

Chlać, brać, dawać ciała tymczasowemu fagasowi

na tylnym siedzeniu beemki – nowa definicja szczęścia.

 

 

Ale co ty dla nas masz, kukło?

Ściubienie przy monitorku do piątej nad ranem,

celebrowanie sztuki, mleko dla kota?

 

 

A więc zamyślenie po biegu, ale  bieg trwa dalej w myśli już w mocno  zwolnionym tempie, w zawieszeniu i nie powinien się kończyć, nie powinien mieć puenty, powinien być skondensowanym przetworzeniem, przerwą w biegu po świecie, który jest przemnożeniem biegu. Mężczyzna zatem biega podwójnie i bez końca, a świat pędzi na złamanie karku.

 

 

Zombi

 

 

Dziś korzysta poezja, zdrowie nie korzysta.

Dziś zdrowie nie istnieje, jestem zombi.

 

Idę, radośnie merdam ogonem.

Twarze pań w tramwaju takie dziś sromotne.

 

 

Jak co dzień na szlaku, choć niecodzienne trudności.

Jest już jutro i lato pławi się w nowych nurtach.

 

Matka dekonstrukcja stuka w talerz głowy.

Jest tam kto? Jestem, idę, patrzę.

 

Strasznie mnie dziś podnieca straszny świat.

Czerwony świat w czerwonych oczach.

 

 

 

 

Grzebalski daje nam spokojne, poetyckie przetworzenie pustki, którą rozkłada na czynniki pierwsze, to  poetyckie świadectwo z pojebanego świata.

W „Niepiosenkach” znajdziemy również uderzająco piękne wiersze i fragmenty o śmierci, retrospektywne, sugestywne wiersze jak ten z 38 strony „Raz jeszcze Mały” – historia samobójczej śmierci chłopaka w szkole, „którego ściągnięto z liny akurat wtedy / pod koniec długiej przerwy (…) I uśmiech, każdego dnia uśmiech. /  Potem starty z jego twarzy w taki sposób, jakby nigdy na niej nie gościł.”

Albo „Legenda” : „W stawie, gdzie się utopiła, cichnie już oddech zimy. / Włosy żółtego światła / między wierzbami (…) Jestem cieniem, / opowiadam historię. / Moczę spławik w stawie, w którym ucichł jej oddech.”

Bardzo ładne retrospekcje na 34 stronie o dziadku wjeżdżającym w śmierć na sankach, i to są bardzo spokojne obrazy łączące często śmierć i dzieciństwo, tak jest też w  wierszu „Wiatr bawi się czarnymi workami”.

 

W poetyce Grzebalskiego dominowała słynna i świetna obserwacja, która gdzieś na chwilę znikła na rzecz, jak to się ładnie mówi,  „święta języka”, ale na szczęście autor ją odzyskał i jak się okazuje ma się ona doskonale. W nowym tomiku wiersze dużo podsłuchują, podglądają, historie widziane są przez uchylone okno, historie poskładane z odgłosów zza ściany, podpatrzone z balkonu. Ma się wrażenie uczestnictwa  w zbiorowym podglądactwie, zbiorowej, skrytej obserwacji.

 

Niebieski balkon

 

Wiatr szerzej uchyla drzwi balkonu

i w ich jedynym pokoju ukazuje się regał,

na nim sztuczne żonkile w wazonie.

 

 

W tym, jak się na naszych oczach kochali,

nie było ostentacji, podobnie jak w sposobie,

w który po zastygli na podłodze.

 

 

Ale ty, na dwunastej, dlaczego się cofasz,

kiedy mój wzrok spotyka się z twoją lornetką?

Wziąłem na cel twój obły cień, snajperze!

 

 

Na parkingu ludzie, między innymi twoja pani.

Pić od rana, w taki upał, to przy jej nadciśnieniu

nie lada samozaparcie albo cud (na miejscową miarę)  

 

 

Świat rozpoznajemy we fragmentach, przestrzeń, po której wiersze się poruszają rozrasta się, odkrywa się blokowisko, miasto, odsłania się  pamięć, odsłania się wnętrze, najczęściej w alegorycznych sytuacjach rozmowy z samym sobą, morzem, na brzegu, w samotności.

Być może „Niepiosenki” są głębokim zastanowieniem nad samotnością, pustką samotności po dalekim biegu. Wyrazem poczucia straty i nadzieją, która pojawia się przed nami we mgle.

Wśród wierszy, które autor zamieścił w nowym tomie, znajdują się prawdziwe perły Grzebalskiego, poezja odkneblowała się od poezji, stwarza sobie nowe warunki bycia,  nie ulega, zdarła z siebie niepotrzebne szaty i nago zmierza na brzeg morza. 

Płynie, przekonuje, czytelnik może się „wkręcić”, a to ostatnio rzadkie.

 

 

 

Mariusz Grzebalski, Niepiosenki, Biuro Literackie, Wrocław 2009

 

Autorowi życzę szerokiej drogi.

 

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur