Silikon z leksyki o książce Przemka Witkowskiego „Lekkie czasy ciężkich chorób”.
Karol Maliszewski rekomendował Przemka Witkowskiego w tegorocznej edycji projektu Połów organizowanym przez wrocławskie Biuro Literackie. Projekt przeznaczony jest dla autorów przed debiutem. Dzięki rekomendacji Karola Maliszewskiego Biuro Literackie wydało arkusz „Lekkie czasy ciężkich chorób”.
Na arkusz składa się trzynaście retrospektywnych wierszy ułożonych chronologicznie od pierwszych zapamiętanych wrażeń z wczesnego dzieciństwa aż do okresu dojrzewania i pierwszych miłości.
Witkowski próbuje odzyskać z pamięci i przywołać na nowo w wierszu dawne kadry, przeżycia, zapachy, wzruszenia, najbliższych. Opiera się na ulotnym detalu, szczególe, który rzuca na nieco wyabstrahowane językowo pędzące tła, jednak dzięki stałej konstrukcji arkusza pomyślanej jako retrospekcja, powrót, pomimo, że wiersz rozpada nam się w dłoni, możemy utrzymać względny kontakt z przemawiającym głosem.
Mam wrażenie, że młodyautor zaufał bez porównania mocniejcałości arkusza i całości powierzył statu quo , niż poszczególnym wierszom, bo pojedyncze ziarna piaskowego zameczku (może za wyjątkiem dwóch wierszy), jak już wspomniałem, rozsypują się między palcami. Być może polityka autora nie panuje jeszcze nad rzędami wersów, które uciekają w każdą możliwą stronę, być może ilość i różnorodność bodźców przychodzących z dzieciństwa przemnożona przez możliwość efektownych metafor,
porównań, językowych skojarzeń była zbyt duża, aby móc nad nią zapanować i przeprowadzić przez wiersz od a do z i tak jak trzeba.
Poetycka retrospekcja Witkowskiego jest nad wyraz postrzępiona, ciężar wiersza zwykle dźwigają dwie, trzy celne linijki, a potem autor zalepia puste miejsca silikonem z leksykalnych gier i zabaw, co pozostawia wrażenie, że wiersz jestpo prostu ładny, rytmiczny, efektowny, ale nie bardzo wiadomo czy interesujący.
Dajmy przykład, str. 4:
(…)
była pora jarzębin i ciotki stare panny udzielały porad, trzymały
w garści puste nakrycia, nieodebrane z pralni garnitury, bolesne
dary i cienie grawitacji.(…)
Mam wiele wątpliwości, jeśli chodzi o przywołanie słowa grawitacji, a mam nieodparte wrażenie, że słowo grawitacji„gra pod” wcześniejsze garnitury i jedynym uzasadnieniem dla grawitacji są garnitury – w dodatku cienie grawitacji, co to może być, jeśli nie nic?
Inny fragment, str. 12:
(…)
Koda i paralaksa, jeśli w końcu wyjdziesz
Kreda, krąg na podłodze (…)
Silikon?
Składnia i stosowane zabiegi poetyckie przypominają nieco te, które znamy z poezji Pasewicza, co gwarantuje wierszom swoisty rytm i ulotność. Przy mocnym rozluźnieniu i oswobodzeniu wersów, które gdy tylko się pojawią zapominają o swojej obecności,dodając do tego duży talent i wyczucie autora w zakresie leksykalnych gier i zabaw plus od czasu do czasu interesujące dwuwersy, „Lekkie czasy ciężkich chorób” stanowią spore pole popisu dla Witkowskiego, a potrzeba nowych słów i obrazów stanowi jej główny napęd, choć życzę Witkowskiemu więcej momentów zatrzymania, refleksji, opanowania i dyscypliny.
Na pewno tego jeszcze brakuje, ale może tylko mi brakuje, nie wiem, poczekamy na opinie.
No a jakie losy czekają kolejnego złowionego?
Intuicja podpowiada, że podzieli losy Bagińskiego i Zająca, zabłyśnie i pójdzie w mrok.
Ale jak mówi mądre przysłowie, na dwoje baba wróżyła, albo umrze albo będzie żyła.
Zobaczymy.
Przemysław Witkowski, „Lekkie czasy ciężkich chorób”, Biuro Literackie, Wrocław 2009