Poezję do tańca porównywali najwięksi.
Kiedy gruba pojawiła się na parkiecie wiedziałem, że będą problemy. Tym bardziej, że była to gruba Bielickiego.
Gruba nie jest jakoś szczególnie gruba, na tomik składa się taniec z 40 wierszy najczęściej mieszczących się na jednej desce parkietu a5.
Najbardziej podoba mi się w tym zbiorze tytuł na całość, wydaję się dość trafiony i spróbuję to wykorzystać w niniejszym tekście, a także tytuły i rozpoczęcia kolejnych tekstów, Gruba ma niezłe wejścia.
Jednakowoż taniec Grubej nie stanowi jakiejś składnej choreografii, jest to pląsanie w różnych kierunkach, wejścia i wyjścia.
Taniec Grubej jest ironicznie poważny i niepoważny. Czasami przeistacza się w humoreskę jak w wierszu „Mop” : „Gdy po raz pierwszy usłyszałem o tym, / że ktoś wynalazł mopa, miałem dziewczynę i pracę.” (…) Dziewczyna – ja albo mop! Szef w pracy – mop? / co mam przez to rozumieć? Wróciłem do domu / i przejechałem mopem podłogę, każdy zakamarek. / Droga wolna. Mop. Chodzę, chodzę.” Humoreska ta z kolei ma swoje dna, które wcale już takie zabawne nie są. Podobne ironiczne zagrywki pojawią się w wierszach „Wiersz dla Johna Nasha” , „Życie z cieniem”, czy w tekście o ekspedientkach, który szczególnie sobie upodobałem, bardzo e(sy)mpatyczny wiersz.
Gruba potrafi tańcem odegrać śmierć, wiersz „Klepsydra”: „Nikt nie umiera tak od razu – wykrzywił usta – / najpierw są znaki, potem konwulsje. (…) W tym lesie spotkałem kiedyś myśliwego. / Zaproponował mi, że mnie zastrzeli.” Wygina ją w różne strony.
Grubej marzy się miłość jaką może przeżyć chuda.
Czym jeszcze zaskakuje Gruba, która sama w sobie jest już interesującym zjawiskiem, otóż ma świetne przejścia, kombinacje inspirowane surrealną wyobraźnią, dla przykładu kolejny świetny początek wiersza „Kilimandżaro (a w zasadzie pierwsze dwa wersy tomu): „Zanurkowałem w wannie / i wynurzyłem się z gorącego źródła”.
Niektóre momenty tańca Grubej są z kolei niesłychanie dziwne, surrealistycznie jakkolwiek senne, a myślę w tym miejscu o wierszu „Tej nocy…”.
Język Bielickiego jest czasami dość toporny w składni i w rytmice ale jakoś mu to nie przeszkadza, wraz z lekturą nabiera uroku, zupełnie jak taniec Grubej…
Po tych kilku próbach i podejściach wracam do początku, do tezy, którą sformułowałem słowami, że to świetny tytuł na ten zestaw Bielickiego: „Gruba tańczy.”
Bo to, co najważniejsze w tańcu puszystej pani, to podbicie wyobcowania, taniec już w ogóle niesie wyobcowanie (czasami nawet aż do całkowitego zginięcia jak to było u Sosnowskiego w „Tańczących maleństwach”) natomiast taniec Grubej polega na pewnym przekroczeniu, zdystansowaniu się do patrzących i uwolnieniu od nich już w pełni tańca. Gruba jest wyobcowana, tańczy i wyobcowuje się jeszcze bardziej, ażeby uwolnić się. Zapomnieć o Grubej.
To jest kluczowy w moim przekonaniu motyw tego tomiku – wyobcowanie. Wyobcowanie w ciasnych tramwajach miejskich, wyobcowanie w Sylwester 2004/2005, a także wiersze ze stron 5,7,12,26 cały czas ujawnia się tam dystans do ludzi, zagrożenie, oddzielenie, przypatrywanie się z dystansu ludziom, rzeczom, językowi.
I to jest bardzo cenna konkluzja dla tego tomu, bo odrzucając pewne wartości estetyczne (takie np. , którymi mogłaby się tutaj pochwalić np. Julia Szychowiak ze swoją wyobcowaną poezją) Bielicki stosuje wyobcowanie, które w sposób uporczywy i jednoznaczny odsyłać będzie do tańca Grubej. Bardziej po prostu, trochę chuligańsku.
Bielicki stworzył postać, która absolutnie jest zwrotna jako narzędzie krytyczne do tego, co stworzył. Grubą można pisać wiersze. Grubą można o wierszach mówić.
A to się bardzo rzadko zdarza, w tak bezpretensjonalny sposób.
Właściwie te wiersze nie są do końca dobre, jest kilka, które strzelają w 10 i kilka, które pudłują. (Jak to zwykle bywa przy debiutach.) Ale powstała pewna ważna całość, pewien istotny, jak sądzę, ruch, który Bielicki sobie wymyślił, a może po prostu mu wyszedł jak Grubej, która zaczęła tańczyć i zapomniała.
„gruba tańczy mówią / szturchają zobacz zobacz / rozpieramy się na sofie // gruba tańczy ale jazda / wracamy orzeszkiem / a w pewnej chwili wchodzę w żywopłot // gruba tańczy podobno / nic do mnie nie dociera / gruba tańczy okręca się // heja heja gruba tańczy / łączy połówki grejpfruta / te z powrotem się zrastają”
Dominik Bielicki, „Gruba tańczy”, Wydawnictwo Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2008.
|