Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Karolina Sosin

widokówka_mięso

Widokówka_mięso

            Zabawy mięsem. Z mięsem. W mięsie.

Zabawy nie kończą się nigdy. Tak samo jak nigdy się nie zaczynają. Trwają nieprzerwanie bez definiowania czasu i przestrzeni. Więc zabawa nie zaczyna się wraz ze świtem i nie kończy wraz ze zmierzchem. Nie jest zamknięta. Nie jest ograniczona niczym, co w swojej nazwie może jawić się jako pojęcie abstrakcyjne. Ograniczona jest chyba tylko naszą własną wyobraźnią, która skądinąd czasem zalatuje ścierwem i niczym specjalnym nie może się poszczycić.

W sobotę rano zwykła sklepowa kolejka zdaje się być nieskończonym łańcuchem drapieżców, na tyle 'kulturalnych', że swojej obiadowej porcji ofiarnej nie zagryzają sami. Od progu więc, po otwarciu drzwi odrzuca owa nieskończoność kolejki i zapach, podły zapach padliny. Paradoksalnie (padliny). Bo zarżniętej.

Chłód lodówek na nic się zdaje. Ilość oziębienia jest niewystarczająca na tyle kilogramów poćwiartowanej zwierzyny. Daleko mi do wegetarianizmu, ale w mięsie paparać się nie lubię. Od mięsa dziczejemy. Stajemy się krwiożerczy. bardziej coraz.

 Przyglądam się w tłumie wszelkim jednostkom z wszelkich możliwych przedziałów wiekowych. Przepycham się w tłumie starców, staruszek, młodych, młodszych i średnio-wiecznych. Nie, nie wpycham się do kolejki, więc proszę tak na mnie nie patrzeć. Tak, tak krwiożerczo.

Ale przepycham się. Znajduję miejsce, w którym ogarnąć mogę wzrokiem całe góry mięcha. Wołowego. Cielęcego. Świńskiego. Kurzego. Wśród kolejki mięsa ludzkiego. Przyglądam się handlarom zatapiającym łapy w mięsistych strukturach.

Beznamiętnie. Niedelikatnie. Machinalnie. Tak całuje się kogoś do kogo nic się nie czuje. Żylaste. Mięsiste. Krwiste.

A w przeciwnym. Ciepłe języki badają wzajem swoje powierzchnie. Chropowate - im dalej w głąb. Delikatne, na swoich początkach. Miękkie. Pulsujące subtelnością. Odczuć możesz, co dygocze w puszce mózgowe (Pandory puszcze - nie otwierać pod żadnym pozorem!)

Staruszka (e tam staruszka! Starucha! Wścibskie babsko z sąsiedztwa. Patrzę jej przez ramię, a ona odwraca się i spogląda na mnie z niezadowoleniem, spode łba w dodatku) kupuje schab. Pan w kraciastej koszuli, nieznajomy więc zdaje się być nawet sympatyczny , polędwicę cielęcą. Podlotek jakiś, co wcale, a wcale nie zna się na mięsie z kartki odczytuje: "wątróbka" i ze zdziwieniem przygląda się śliskim i brązowo - czerwonym kawałkom.

Złożyłoby się z tego całe zwierze, świnie, krowę, co tam jeszcze, albo i pomieszanie z poplątaniem, ale nie! Drapieżcy domagają się mięsa!

Tego, co na patelni skwierczy i podskokach nabiera barwy krwiożerczego wyuzdania!

Mięso. Nitki mięśniowe wchodzą między zęby. Trójki to kły. Do rozszarpywania.
Móżdżki też się jada. Na okrągło padają ofiarą konsumpcji. Te płaty z największą ilością aktywnych i wartościowo odżywczych komórek najlepiej się pochłania.

Kupuję 30 gram serc kurzych i wychodzę. (Przecież kury są głupie!) W wyjściu mijam znajomą twarz. Kulturalny uścisk dłoni. Potrząśnięcie mięsem. Idę zmyć z siebie zapach swojej krwiożerczości. Po ugotowaniu, serce tylko z kształtu je przypomina. Jestem drapieżnikiem po posiłku. Ale ciągle i bez pauzy wciąż drapieżnikiem. Mam kły.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur