PANWROCŁAW (Wrocławiofilom)
Ciało, pozszywane nicią rzek.
Podtrzymywane przy życiu
konstrukcjami mostów
połatane płótnem parków
Chodzące po niebie
O kulach kominów
I dźwigów
I wież
I iglic
Żyje dzięki respiratorom rur wydechowych
wysysa krew
ze swych wasali
podmiejskich
(podręcznych i podnożnych)
fabryk, hipermarketów
Zmrużywszy oczy widzi
truskawkowo-lodowy dach Auchan
jest na wyciągnięcie języka
Widzi (już niedługo, ale jeszcze) z każdego niemal miejsca
Poltegor
rzucający się po kawałku do jego stóp,
do usług!
Panwrocław chciwy i żarłoczny.
Jako przystawkę zamówił
zielone płuca arterii niedaleko Ronda.
Poltegor schrupie jak słonego paluszka.
(ma wprawdzie pozłacane okna, ale jest za mało podniebny).
Panwrocław.
Mitycznie-magiczny, owszem.
Ale raczej niepokojącym czarem tego,
Który przeszedł na ciemną stronę
miasta.
Jest groźny i okrutny.
Urządził rzeź rzeźni miejskiej,
Dworcowemu kinu kupił bilet w jedną stronę
Do stacji Nikąd.
Ale poza tym wszystkim (trzeba przyznać)
Jest Panwrocław wielkim koneserem sztuki.
Uwielbia zwiedzać galerie,
Chłonąć cień arkad,
Przechadzać się pasażami.
I sięgać sky
towerami… |