Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Katarzyna Redmerska

Przeznaczenie

                                                               

Przeznaczenie

 

 Marianna jechała do babci z mieszanymi uczuciami. Kilka tygodni temu wróciła z zagranicy na stałe do kraju. Mieszkanie miała we Wrocławiu urządzone, więc nie było problemu z zamieszkaniem w nim od razu, zwłaszcza, że rodzice pod jej nieobecność zajmowali się nim. Po przyjeździe dowiedziała się, że babcia nie czuje się zbyt dobrze i zasadniczo powinien być ktoś w pobliżu. Postanowiła zamieszkać z babcią, charakter jej pracy pozwalał na to. Była tłumaczem literatury angielskiej. Jechała pełna obaw, ponieważ babcia nie wiedziała o jej planach zamieszkania z nią i od czasu kłótni z przed lat nie było już po między nimi tak jak dawniej. Dobrze pamięta ten dzień, gdy babcia dobitnie powiedziała jej co o niej myśli, o jej poddaniu się rodzicom i w ogóle. Tak, pomyślała o nim. Dziwne, dlaczego jego obraz pojawiał się tak natarczywie od kiedy wyjechała do Międzylesia. Myśli przeskakiwały w jej głowie z tematu na temat. Wracając do tej kłótni, a raczej mocniejszej sprzeczki z babcią, Marianna musiała szczerze przyznać, że po części babcia miała rację. Zbyt łatwo ugięła się pod nakazem rodziców, zwłaszcza ojca i odrzuciła prawdziwą miłość, zastępując ją miłością, a raczej związkiem wskazanym jej przez rodziców. Obecnie bardziej niż kiedykolwiek zdawała sobie sprawę, że zmarnowała swoje młode życie i to bardzo, unieszczęśliwiając dwóch bliskich jej mężczyzn. Teraz zaś, co? Była zgorzkniałą trzydziestokilkulatką, wdową od kilku lat i kobietą bez przyszłości, bo czym jest życie bez miłości? Niczym innym jak tylko egzystencją. Zaśmiała się z goryczą na głos. W tym samym momencie zobaczyła wybiegającego w swoim kierunku zająca. Zahamowała z piskiem. Wyskoczyła z samochodu, przed maską leżał zając, z jego ruchów widać było, że jest tylko oszołomiony. – Boże! – pisnęła. – Co ja z tobą zrobię na tym pustkowiu. Zaczęła rozglądać się nerwowo wokoło, gdy nagle jej oczom ukazała się tabliczka wskazująca drogę do leśniczówki. – Ok, pojedziemy tam mój drogi. Gdzie jak gdzie, ale leśniczówka przygarnie zbłąkane dzikie zwierzę, no mam taką nadzieję. Wyjęła koc z bagażnika, położyła na tylnim siedzeniu a na nim przestraszonego zająca. Droga pięła się do góry. Przypomniała sobie, że kiedyś tu już była, leśniczym był tu kiedyś znajomy babci, chodziły tutaj po miód. Po chwili oczom jej ukazała się malownicza leśniczówka z ciemnobrązowego drewna z ciemnozielonymi okiennicami. Gdy zatrzymała samochód, z tyłu domu wybiegł szczekający jamnik, a zaraz za nim pojawił się mężczyzna.

-          Czym mogę służyć? To teren prywatny – powiedział. Dziwne, ale jego głos zdał się być znajomym dla Marianny.

- Jak to? – powiedziała. – Na dole było wyraźnie napisane, że to droga do leśniczówki.

-          Tak. Zostawiłem nazwę, bo nadal można tu kupić miód.

-          Mało ważne. – odpowiedziała mało uprzejmie, ale była zła i zmęczona już drogą. – Musi mi pan pomóc, wyskoczył mi na drogę zając, czy królik, nie wiem. Żyje, ale nie mam co z nim robić. Może pan?

-          Oczywiście, proszę mi go dać. U mnie dojdzie do siebie.

-          Gdy wyjmowała zająca z wnętrza samochodu, usłyszała za sobą:

-          Marianna jak długo będziesz udawać, że mnie nie poznajesz? – zapytał.

-          Słucham? – Odwróciła się ze zwierzęciem na rękach.

-          Pytam, czy nawet teraz masz ochotę mnie poniżać?

-          Co...? – zaczęła. – O Boże, Michał?

-          We własnej osobie. – Naprawdę mnie nie poznałaś?

-          Nie. Chociaż głos wydał mi się znajomy. Podeszła do niego bliżej. – Wybacz ale zmieniłeś się – zaśmiała się głośno. - No wiesz, ale numer. Po latach wracam w miejsca z dzieciństwa i kogo pierwszego widzę, przyjaciela z młodych lat.

-          Przyjaciela? Ładnie to ujęłaś. To znaczy, że jestem nadal twoim przyjacielem? – zapytał.

-          Michał, przestań. Nie czas, nie miejsce.

-          A kiedy będzie na to czas? – zapytał z goryczą. – Kiedy wytłumaczysz mi, dlaczego potraktowałaś mnie ja zwyczajnego śmiecia, po tym wszystkim co nas łączyło?

-          Dobrze już! – ucięła. – Porozmawiamy, ale nie teraz – odpowiedziała ostro i oddając mu zająca, wskoczyła szybko do samochodu i odjechała.

Po drodze nie mogła długo dojść do siebie. Myślała, że wyjechał stąd. Babcia nigdy nie wspominała, że tu mieszka. Jak bardzo się zmienił, ale nadal był taki jak przed laty, tajemniczy i taki... No właśnie jaki? Zamyśliła się, taki męski i przystojny. Trzeba przyznać, że umiał się zachować, ona by chyba nie umiała, zwłaszcza, po tym  jak go potraktowała.

Przypomniała sobie, jakby to było wczoraj, tamten czas. Ukochana jedynaczka, rodzice wzięci architekci, piękna stara willa we Wrocławiu. Nie brakowało jej niczego. Na wakacje przyjeżdżała do babci mieszkającej po Międzylesiem. Wakacje zawsze były u niej udane. Lubiła ten okres. Niczego nie musiała, tylko błogo wypoczywać i gospodarzyć z babcią w jej domu. Pewnego lata, gdy była już na studiach, poznała Michała. Wnuka sąsiadów. Przystojny, miły. Szybko się zaprzyjaźnili, pokochali. Nigdy nie wiedziała, że może spotkać ją taka miłość jak z romansu. Michał kilka lat starszy od niej był z wykształcenia inżynierem. Jednak postanowił, zostać na „roli” u swoich dziadków. Od początku ich znajomości rodzicom nie podobało się to, gdy zaś Marianna oznajmiła, że są parą, cieszyła się z tego tylko babcia. Ojciec oznajmił jej kategorycznie, że on tego nie popiera i póki żyje nie dopuści, by córka popełniła życiowy błąd.

-          Taki wieśniak! – krzyknął. Po kim ten twój gust. Nie po to tyle harowałem, byś ty teraz została chłopką!

-          Tato, zapominasz się – zaoponowała. – On jest wykształcony, a że chce mieszkać na wsi, to jego prawo.

-          Tak, jego. Tobie nic do tego! Słyszysz! – krzyczał jak szalony.

Postanowiła zamilczeć i przeczekać.

- Dziecko, pomyśl o swojej przyszłości – starała się negocjować matka. – Co cię z nim czeka, jaka przyszłość.

     -   Normalna. Czy nie uważacie, że miłość jest najważniejsza?

-          Chyba raczysz żartować moja droga – kpiąco odpowiedział ojciec.

-          Zapominasz skąd jesteś mój drogi – wtrąciła się babcia.

-          Mama niech się nie wtrąca! – krzyknął.

-          Dlaczego? Mam stać z boku i patrzeć spokojnie jak marnujesz życie swojemu jedynemu dziecku? - odpowiedziała spokojnie.

-          Jeszcze mi za to kiedyś mamo podziękuje.

Tak. Potem wszystko potoczyło się w swoim tempie. Przymuszona, jak ubezwłasnowolnione dziecko, zerwała z Michałem, podjudzana jeszcze, że gdyby tak kochał to by o nią walczył. Powiedziała mu krótko, gdy się spotkali po raz ostatni, że chce od życia czegoś więcej. Boże, jak on wtedy na nią spojrzał.

-          Jesteś taka sama jak twoi rodzice. Pieniądz i pozycja to, to co jest dla ciebie i tobie podobnym najważniejsze. Zraniłaś mnie, ale wybaczam ci, bo po prostu żal mi ciebie. Kiedyś po latach obudzisz się i stwierdzisz, że coś cię ominęło. Jednak nie miej wtedy żalu do innych, tylko do siebie, bo ty taki los sobie zgotowałaś.

Chciała pobiec do niego, ukryć się w jego ramionach, jednak nie mogła a może nie miała tyle odwagi?

Jakiś czas później poznała znajomego rodziców. Piotr, pracownik ambasady, z pozycją, dużo starszy. Mieszkający w Genewie. Tak, to się rodzicom, a zwłaszcza ojcu podobało. A jej było wszystko jedno. Piotr był miły, a to już coś. Wyszła za niego i zamieszkała  z nim w Genewie. Był to udany związek, nie zaprzecza, ale nie miłość, nie ta prawdziwa miłość. Cztery lata temu Piotr zginął w wypadku a ona została kompletnie sama. Z rodzicami utrzymywała bardzo dyplomatyczny kontakt. Owszem, miała kilkoro znajomych, pracę  tłumacza, ale czegoś jej brakowało. Postanowiła powrócić do kraju i zacząć  życie od początku. Firma, w której pracowała miała filię w kraju więc nie było problemu ze zmianą pracy. Powiadomiła rodziców, że wraca i zamieszka z babcią. Przyjęli to normalnie. Od pewnego czasu zauważyła, że ojciec jakby miał wobec niej wyrzuty sumienia, zwłaszcza  po śmierci Piotra. Może jednak miał rację, zamyśliła się. Gdyby tak naprawdę zależało Michałowi na niej, to walczył by o nią, o miłość. Z rozmyślań wyrwało ją skręcenie w ulicę, na której mieszkała babcia. Wyszła z samochodu, babcia pojawiła się na ganku. Wyglądała jak dawniej, elegancka, zadbana, zawsze uśmiechnięta, choć może trochę bardziej pochylona.

-          Witaj wnusiu – zawołała.

-          Witaj babciu. Ucałowały się i wyciskały.

-          Myślałam, że zadzwonisz z drogi, przygotowałabym obiad, a tak będziesz musiała poczekać.

-          Nic nie szkodzi. Jadłam przed wyjazdem.

-          A tam. Dobry i obfity posiłek to jest to, co jest najważniejsze – babcia nie dawała za wygraną.

-          Może masz rację. Wiesz, kogo spotkałam po drodze? - zapytała.

-          Nie, kogo? - babcia spojrzała na wnuczkę uważnie.

-          Michała – powiedziała z mocą, patrząc na babcię.

-          Ach tak. Nie było okazji ci powiedzieć. Kupił leśniczówkę i tam mieszka. Jest już docentem na Akademii Rolniczej i dojeżdża na wykłady.

-          A gospodarstwo? – Marianna spojrzała w miejsce gospodarstwa jego dziadków.

-          Sprzedał je.

-          No cóż, ciekawe.

-          Ale choć już. Pogadamy o tym później. Pewnie jesteś zmęczona.

-          Może trochę.

Dom pachniał tak samo. Kuchnia, w której tak lubiła kiedyś przesiadywać miała ten sam charakter. Usiadła na swoim stołeczku obok okna. Kot Maurycy zaraz wskoczył jej na kolana i rozkosznie mruczał.

-          Popatrz babciu, poznał mnie od razu – zaśmiała się i poczochrała kocurka za uchem.

-          Moja droga, zwierzęta nie zapominają. Ludzie i owszem – Po chwili zapytała. – A co u rodziców?

-          Bez zmian. Tato ma duży projekt, więc jest zajęty, a mama, jak to mama, pomaga mu.

-          Tak. Byli u mnie tuż przed twoim przyjazdem z zagranicy. Jan jest jakiś cichy. Jakby opadły go te dawne siły.

-          Babciu, jest coraz starszy, a mówię ci ten projekt go dużo kosztuje. Możesz mi jednak  uwierzyć jest taki sam. Dał mi jasno w ten swój dobitny sposób do zrozumienia, co myśli o mojej decyzji powrotu tutaj. Jest taki sam. A... – ucichła.

-          No? – babcia usiadła naprzeciw wnuczki.

-          Chciałabym tu zamieszkać z tobą – młode zielone oczy dziewczyny uważnie obserwowały babcię.

-          No i fajnie – babcia skwitowała krótko.

Marianna odetchnęła z ulgą. Jednego problemu mniej.

-          Babciu?

-          Tak?

-          Czy ojciec wie, że Michał tu mieszka?

-          Tak.

Zapanowała dłuższa chwila.

-          Nie ożenił się – babcia postawiła na palniku zupę. – Taki sam jak dawniej. – Ciągnęła dalej. – Miły, sympatyczny, uczynny. No może trochę starszy, ale to jemu akurat pasuje. – No ruszaj się wnusia i nakrywaj do stołu.

Wieczorem gdy siedziały przy lampce wina w ogrodzie, Marianna opowiedziała o swoim spotkaniu z Michałem.

-          Sprowadził się tu ze dwa lata temu – babcia nałożyła Mariannie kolejny kawałek drożdżowego ciasta z kruszonką. – Gdy wyszłaś za mąż, wyjechał stąd. Anna, jego babcia, mówiła, że na stypendium do Anglii. Póżniej dowiedziałam się, że był zaręczony, ale zerwał i, że robi karierę na uczelni. Teraz gdy tu mieszka czasem rozmawiamy.

-          Czy pytał o mnie? – Marianna czuła jak jej serce wali jak oszalałe.

-          Tak. Cieszył się, że masz dobrą pracę, jaką lubisz i kochającego męża – po tych słowach babcia stosownie westchnęła. Marianna udała, że tego nie słyszy. Po chwili, babcia mówiła dalej. – Było mu przykro, gdy dowiedział się o śmierci twojego męża. Dziwne, jak ten człowiek, mimo tego wszystkiego, ma takie uczucia do ciebie.

     - No jakie?! – krzyknęła Marianna. – Dobrze wiesz jak było. Nic mi nie pomogłaś, nie doradziłaś, a on taki zakochany – rzekła z ironią. –A w ogóle nie walczył o mnie.

-          Mylisz się. Był tutaj, gdy go tak potraktowałaś.

-          Co?

-          Tak, był błagał, by mu pomóc walczyć o ciebie – tu babcia zamilkła. – Ale twój ojciec, Jan zabronił ci o tym mówić. Tak mi przykro dziecko, może, gdybym ci powiedziała...

-          Nic by z tego nie wyszło.

Gdy dojechała pod leśniczówkę, nie była już tak pewna, czy dobrze robi. Jednak czy nie miała prawa walczyć o szczęście, o to co w życiu najważniejsze, o miłość ukochanego mężczyzny? Właśnie – powiedziała do siebie i szybko zapukała do drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął on, jej ukochany.

-           Cześć! – powiedział krótko i zaprosił skinieniem ręki ją do środka.

-          Cześć! Nie dziwi cię fakt mojej tu obecności, o tej porze? – zapytała.

-          Nie. Tak myślałem, że przyjdziesz bardzo szybko gnana wyrzutami sumienia.

-          Słucham? Aleś jest pewny, co myślę. Guzik prawda. Nie mam wyrzutów sumienia. Nie mam! – krzyczała. – Nie mam - powiedziała jeszcze raz. – Bo wiesz, nie wiedziałam, że byłeś u babci po moim wyjeździe.

-          Co? – chwycił ją za nadgarstek. – Co ty u licha mówisz?! – zapytał prawie krzycząc.

-          Mówię, że ojciec zabronił babci o tym mi mówić.

-          Boże, puścił jej rękę i nerwowo przejechał ręką po włosach. – A ja myślałem, że ty... Chwycił ją w ramiona, czuła tylko jego bliskość, spokojne i miarowe bicie jego serca, jego cudowny zapach i to dziwne uczucie, które powróciło teraz po latach, uczucie nioeograniczonego szczęścia i bezpieczeństwa. Gdy potem siedzieli przytuleni,  trzymając się za ręce, nie potrzebowali słów, ich oczy mówiły wszystko to, co nie chciały powiedzieć usta. Po chwili Michał powiedział:

- Nawet nie wiesz jak mnie bolało twoje odepchnięcie. Czułem żal, złość. Po tym wszystkim, co nas łączyło. Boże, jak ja wtedy chciałem ciebie znienawidzić, ale nie mogłem, nie chciałem. Byłaś, jesteś miłością mojego życia. Słyszysz – położył głowę na jej kolanach.

-          Ja też ciebie kocham. Wtedy, myślę, że rodzice, że ja tak naprawdę nie wiem co czułam. Miałam żal, że o mnie nie walczysz. Nie miałam siły, a może odwagi walczyć z rodzicami.

-          Czy byłaś chociaż szczęśliwa z mężem? – zapytał cicho.

-          Tak. Kochałam go na swój sposób i tak, byłam szczęśliwa, chociaż gdzieś na dnie serca wiedziałam, że jest szczęście pełniejsze, piękniejsze, szczęście z tobą. Przytulił ją mocno do siebie. Nie pozwolę ci już odejść, słyszysz, nigdy. Jesteś tylko moja, moja na zawsze.

Tak, tylko twoja – szeptała, całując jego usta.

      - Mariannę zbudził delikatny dotyk czyichś palców. To Michał muskał jej policzek wsparty na białej poduszce.

-          Jesteś piękna – powiedział. Zakryła twarz dłońmi.

-          Przestań, zawstydzasz mnie tymi komplementami.

-          Nie mogę? Chcę ci tyle powiedzieć. Ale nie wiem od czego zacząć.

-          Mamy czas – przytuliła się do niego.

-          Tak – gładził ją po włosach. – Masz rację. Mimo wieku mamy czas na miłość.

-          No wiesz – odwróciła się do niego urażona. – Daleko mi do czterdziestki, a mężczyzna nadaje się do małżeństwa i rodzicielstwa gdy jest w wieku dziadka.

-          Co takiego – chwycił ją w pół. – Odwołaj to, bo nie wiem co ci zrobię – zaczął ją całować.

-          Co mi zrobisz? – chichotała.

-          A to i to.

-          To rób – krzyczała chichocząc. – Rób.

Gdy się po jakimś czasie ubierał, by zrobić śniadanie, a Marianna leżała jeszcze w łóżku, zapytał:

-          Dlaczego nie odpisałaś mi na list?

-          Na jaki list? – zapytała zdziwiona.

-          No na mój. Wysłałem ci go na kilka dni przed twoim ślubem.

-          Słucham? –wyskoczyła z łóżka i ubierając się po drodze zbiegła za nim do kuchni. – O czym, ty do licha mówisz?

-          Przestań, Marianna, nie musisz teraz już niczego ukrywać. Nie psuj tego, co zaczęliśmy budować na nowo.

-          Nie psuję! - krzyknęła – Ja o niczym nie wiem, nie wiem nic o żadnym cholernym liście od ciebie. Popatrzył na nią uważnie.

-          Wysłałem go do ciebie na adres domowy. Po chwili zastanowienia, już wiedziała, ojciec!.

-          Na mnie już czas - wybiegła z domu. Mężczyzna wybiegł za nią.- Oszalałaś! – Znowu uciekasz przed problemem!

-          Nie, teraz chcę to wreszcie wszystko skończyć.

Po drodze do domu, do Wrocławia wiedziała tylko jedno. Ojciec nie wykpi się już tak łatwo, o nie. Jakim prawem śmiał wtrącać się w jej życie i jeszcze mówić jej, że jej ukochany nie walczył o jej miłość. Wpadła do domu niczym góra gradowa.

-          Marianna, co ty tu robisz? – matka była wyraźnie zaskoczona jej obecnością.

-          Nic mamo, wpadłam wyjaśnić kilka spraw i już mnie nie ma – krzyczała. – Gdzie ojciec?

-          W gabinecie.

Wpadła tam w oka mgnieniu. Ojciec siedział przy biurku.

-          Witaj ojcze! – powiedziała ostro – No i co,  jak tam sumienie? Jeżeli u licha takowe masz.

-          O czym ty mówisz?

-          O czym ja mówię tato? A o tym, że spotykam się  z Michałem! O tym mówię.

-          Co? – ojciec wstał od biurka.

-          Ano to. Gdzie list od niego! Co z nim zrobiłeś!

-          Z jakim listem dziecko? – pytała matka. – Jan, o czym ona mówi?

-          No, ile mam czekać – krzyczała dalej i wyciągnęła w kierunku ojca rękę.

Mężczyzna schylił się do kasetki w biurku i po chwili wyciągnął pożółkły list, podał jej go.

-          Zrobiłem to dla twojego dobra maleńka – powiedział. Milczała. Po chwili powiedziała:

-          Chciałabym w to wierzyć tato, i z całego serca tego chcę, w przeciwnym razie już bym cię po tym wszystkim znienawidziła. Patrząc na kopertę, która była otwarta, powiedziała: - liczę, że tekst był warty zajrzenia. Wychodząc, już w drzwiach, dodała: - zaproszenia na ślub raczej nie dostaniecie. Chyba, że, tu zwróciła się do ojca, przeprosisz mojego przyszłego męża za wszystko, co mu, co nam, uczyniłeś swoim chorym egoizmem. Wyszła trzasnąwszy drzwiami. Matka chciała ją zatrzymać, ale Jan powstrzymał ją skinieniem ręki.

-          Niech idzie. Musi ochłonąć – powiedział i ciężko usiadł w fotelu.

-          Jak mogłeś zatrzymać list. – Joanna spojrzała na męża.

-          Robiłem to dla jej dobra – powiedział słabo. Boże, ja naprawdę chciałem dobrze, nie sądziłem, że mogę

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur