Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Katarzyna Redmerska

Przeznaczenie

 
Przeznaczenie cz. 1  
 
 Marianna jechała do babci z mieszanymi uczuciami. Kilka tygodni temu wróciła z zagranicy na stałe do kraju. Mieszkanie miała we Wrocławiu urządzone, więc nie było problemu z zamieszkaniem w nim od razu, zwłaszcza, że rodzice pod jej nieobecność zajmowali się nim. Po przyjeździe dowiedziała się, że babcia nie czuje się zbyt dobrze i zasadniczo powinien być ktoś w pobliżu. Postanowiła zamieszkać z babcią, charakter jej pracy pozwalał na to. Była tłumaczem literatury angielskiej. Jechała pełna obaw, ponieważ babcia nie wiedziała o jej planach zamieszkania z nią i od czasu kłótni z przed lat nie było już po między nimi tak jak dawniej. Dobrze pamięta ten dzień, gdy babcia dobitnie powiedziała jej co o niej myśli, o jej poddaniu się rodzicom i w ogóle. Tak, pomyślała o nim. Dziwne, dlaczego jego obraz pojawiał się tak natarczywie od kiedy wyjechała do Międzylesia. Myśli przeskakiwały w jej głowie z tematu na temat. Wracając do tej kłótni, a raczej mocniejszej sprzeczki z babcią, Marianna musiała szczerze przyznać, że po części babcia miała rację. Zbyt łatwo ugięła się pod nakazem rodziców, zwłaszcza ojca i odrzuciła prawdziwą miłość, zastępując ją miłością, a raczej związkiem wskazanym jej przez rodziców. Obecnie bardziej niż kiedykolwiek zdawała sobie sprawę, że zmarnowała swoje młode życie i to bardzo, unieszczęśliwiając dwóch bliskich jej mężczyzn. Teraz zaś, co? Była zgorzkniałą trzydziestokilkulatką, wdową od kilku lat i kobietą bez przyszłości, bo czym jest życie bez miłości? Niczym innym jak tylko egzystencją. Zaśmiała się z goryczą na głos. W tym samym momencie zobaczyła wybiegającego w swoim kierunku zająca. Zahamowała z piskiem. Wyskoczyła z samochodu, przed maską leżał zając, z jego ruchów widać było, że jest tylko oszołomiony. – Boże! – pisnęła. – Co ja z tobą zrobię na tym pustkowiu. Zaczęła rozglądać się nerwowo wokoło, gdy nagle jej oczom ukazała się tabliczka wskazująca drogę do leśniczówki. – Ok, pojedziemy tam mój drogi. Gdzie jak gdzie, ale leśniczówka przygarnie zbłąkane dzikie zwierzę, no mam taką nadzieję. Wyjęła koc z bagażnika, położyła na tylnim siedzeniu a na nim przestraszonego zająca. Droga pięła się do góry. Przypomniała sobie, że kiedyś tu już była, leśniczym był tu kiedyś znajomy babci, chodziły tutaj po miód. Po chwili oczom jej ukazała się malownicza leśniczówka z ciemnobrązowego drewna z ciemnozielonymi okiennicami. Gdy zatrzymała samochód, z tyłu domu wybiegł szczekający jamnik, a zaraz za nim pojawił się mężczyzna.
-         Czym mogę służyć? To teren prywatny – powiedział. Dziwne, ale jego głos zdał się być znajomym dla Marianny.
- Jak to? – powiedziała. – Na dole było wyraźnie napisane, że to droga do leśniczówki.
-         Tak. Zostawiłem nazwę, bo nadal można tu kupić miód.
-         Mało ważne. – odpowiedziała mało uprzejmie, była zła i zmęczona drogą. – Musi mi pan pomóc, wyskoczył mi na drogę zając, czy królik, nie wiem. Żyje, ale nie mam co z nim robić. Może pan?
-         Oczywiście, proszę mi go dać. U mnie dojdzie do siebie.
 Gdy wyjmowała zająca z wnętrza samochodu, usłyszała za sobą:
-         Marianna jak długo będziesz udawać, że mnie nie poznajesz? – zapytał.
-         Słucham? – Odwróciła się ze zwierzęciem na rękach.
-          No pytam, czy nawet teraz masz ochotę mnie poniżać?
-         Co?... – zaczęła. – O Boże, Michał?
-         We własnej osobie. – Naprawdę mnie nie poznałaś?
-         No. Chociaż głos wydał mi się znajomy. Podeszła do niego bliżej. – Wybacz ale zmieniłeś się – zaśmiała się głośno. - No wiesz, ale numer. Po latach wracam w miejsca z dzieciństwa i kogo pierwszego widzę, przyjaciela z młodych lat.
-         Przyjaciela? Ładnie to ujęłaś. To znaczy, że jestem nadal twoim przyjacielem? – zapytał.
-         Michał, przestań. Nie czas, nie miejsce.
-         A kiedy będzie na to czas? – zapytał z goryczą. – Kiedy wytłumaczysz mi, dlaczego potraktowałaś mnie ja zwyczajnego śmiecia, po tym wszystkim co nas łączyło?
-         Dobrze już! – ucięła. – Porozmawiamy, ale nie teraz – odpowiedziała ostro i oddając mu zająca, wskoczyła szybko do samochodu i odjechała.
Po drodze nie mogła długo dojść do siebie. Myślała, że wyjechał stąd. Babcia nigdy nie wspominała, że tu mieszka. Jak bardzo się zmienił, ale nadal był taki jak przed laty, tajemniczy i taki... No właśnie jaki? Zamyśliła się, taki…kochany. Trzeba przyznać, że umiał się zachować, ona by chyba nie umiała, zwłaszcza, po tym jak go potraktowała.
Przypomniała sobie, jakby to było wczoraj, tamten czas. Ukochana jedynaczka, rodzice wzięci architekci, piękna stara willa we Wrocławiu. Nie brakowało jej niczego. Na wakacje przyjeżdżała do babci mieszkającej po Międzylesiem. Wakacje zawsze były u babci udane. Lubiła ten okres. Niczego nie musiała, tylko błogo wypoczywać i gospodarzyć z babcią w jej domu. Pewnego lata, gdy była już na studiach, poznała Michała. Wnuka sąsiadów. Przystojny, miły. Szybko się zaprzyjaźnili, pokochali. Nigdy nie wiedziała, że może spotkać ją taka miłość jak z romansu. Michał kilka lat starszy od niej był z wykształcenia inżynierem. Jednak postanowił, zostać na „roli” u swoich dziadków. Od początku ich znajomości rodzicom nie podobało się to, gdy zaś Marianna oznajmiła, że są parą, cieszyła się z tego tylko babcia. Ojciec oznajmił jej kategorycznie, że on tego nie popiera i póki żyje nie dopuści, by córka popełniła życiowy błąd.
-         Taki wieśniak! – krzyknął. Po kim ten twój gust. Nie po to tyle harowałem, byś ty teraz została chłopką!
-         Tato, zapominasz się – zaoponowała. – On jest wykształcony, a że chce mieszkać na wsi, to jego prawo.
-         Tak, jego. Tobie nic do tego! Słyszysz! – krzyczał jak szalony.
Postanowiła zamilczeć i przeczekać.
- Dziecko, pomyśl o swojej przyszłości – starała się negocjować matka. – Co cię z nim czeka, jaka przyszłość.
-         Normalna. Czy nie uważacie, że miłość jest najważniejsza?
-         Chyba raczysz żartować moja droga – kpiąco odpowiedział ojciec.
-         Zapominasz skąd jesteś mój drogi – wtrąciła się babcia.
-         Mama niech się nie wtrąca! – krzyknął.
-         Dlaczego? Mam stać z boku i patrzeć spokojnie jak marnujesz życie swojemu jedynemu dziecku? - odpowiedziała spokojnie.
-         Jeszcze mi za to kiedyś mamo podziękuje.
Tak. Potem wszystko potoczyło się w swoim tempie. Przymuszona, jak ubezwłasnowolnione dziecko, zerwała z Michałem, podjudzana jeszcze, że gdyby tak kochał to by o nią walczył. Powiedziała mu krótko, gdy się spotkali po raz ostatni, że chce od życia czegoś więcej. Boże, jak on wtedy na nią spojrzał.
-         Jesteś taka sama jak twoi rodzice. Pieniądz i pozycja to, to co jest dla ciebie i tobie podobnym najważniejsze. Zraniłaś mnie, ale wybaczam ci, bo po prostu żal mi ciebie.
 Kiedyś po latach obudzisz się i stwierdzisz, że coś cię ominęło. Jednak nie miej wtedy żalu do innych, tylko do siebie, bo ty taki los sobie zgotowałaś.
Chciała pobiec do niego, ukryć się w jego ramionach, jednak nie mogła a może nie miała tyle odwagi?
Jakiś czas później poznała znajomego rodziców. Piotr, pracownik ambasady, z pozycją, dużo starszy. Mieszkający w Genewie. Tak, to się rodzicom, a zwłaszcza ojcu podobało. A jej było wszystko jedno. Piotr był miły, a to już coś. Wyszła za niego i zamieszkała z nim w Genewie. Był to udany związek, nie zaprzecza, ale nie miłość, nie ta prawdziwa miłość. Cztery lata temu Piotr zginął w wypadku a ona została kompletnie sama. Z rodzicami utrzymywała bardzo dyplomatyczny kontakt. Owszem, miała kilkoro znajomych, pracę tłumacza, ale czegoś jej brakowało. Postanowiła powrócić do kraju i zacząć życie od początku. Firma, w której pracowała miała filię w kraju więc nie było problemu ze zmianą pracy. Powiadomiła rodziców, że wraca i zamieszka z babcią. Przyjęli to normalnie. Od pewnego czasu zauważyła, że ojciec jakby miał wobec niej wyrzuty sumienia, zwłaszcza po śmierci Piotra. Może jednak miał rację, zamyśliła się. Gdyby tak naprawdę zależało Michałowi na niej, to walczył by o nią, o miłość. Z rozmyślań wyrwało ją skręcenie w ulicę, na której mieszkała babcia. Wyszła z samochodu, babcia pojawiła się na ganku. Wyglądała jak dawniej, elegancka, zadbana, zawsze uśmiechnięta, choć może trochę bardziej pochylona.
-         Witaj wnusiu – zawołała.
-         Witaj babciu. Ucałowały się i wyciskały.
-         Myślałam, że zadzwonisz z drogi, przygotowałabym obiad, a tak będziesz musiała poczekać.
-         Nic nie szkodzi. Jadłam przed wyjazdem.
-         A tam. Dobry i obfity posiłek to jest to, co jest najważniejsze – babcia nie dawała za wygraną.
-         Może masz rację. Wiesz, kogo spotkałam po drodze? - zapytała.
-         Nie, kogo? - babcia spojrzała na wnuczkę uważnie.
-         Michała – powiedziała z mocą, patrząc na babcię.
Ach tak. Nie było okazji ci powiedzieć. Kupił leśniczówkę i tam mieszka. Jest już docentem na Akademii Rolniczej i dojeżdża na wykłady.
-         A gospodarstwo? – Marianna spojrzała w miejsce gospodarstwa jego dziadków.
-         Sprzedał je.
-         No cóż, ciekawe.
-         Ale choć już. Pogadamy o tym później. Pewnie jesteś zmęczona.
-         Może trochę.
Dom pachniał tak samo. Kuchnia, w której tak lubiła kiedyś przesiadywać miała ten sam charakter. Usiadła na swoim stołeczku obok okna. Kot Maurycy zaraz wskoczył jej na kolana i rozkosznie mruczał.
-         Popatrz babciu, poznał mnie od razu – zaśmiała się i poczochrała kocurka za uchem.
-         Moja droga, zwierzęta nie zapominają. Ludzie i owszem – Po chwili zapytała. – A co u rodziców?
-         Bez zmian. Tato ma duży projekt, więc jest zajęty, a mama, jak to mama, pomaga mu.
-         Tak. Byli u mnie tuż przed twoim przyjazdem z zagranicy. Jan jest jakiś cichy. Jakby opadły go te dawne siły.
-         Babciu, jest coraz starszy, a mówię ci ten projekt go dużo kosztuje. Możesz mi jednak uwierzyć jest taki sam. Dał mi jasno w ten swój dobitny sposób do zrozumienia, co myśli o mojej decyzji powrotu tutaj. Jest taki sam. A... – ucichła.
-         No? – babcia usiadła naprzeciw wnuczki.
-         Chciałabym tu zamieszkać z tobą – młode zielone oczy dziewczyny uważnie obserwowały babcię.
-         No i fajnie – babcia skwitowała krótko.
Marianna odetchnęła z ulgą. Jednego problemu mniej.
-         Babciu?
-         Tak?
-         Czy ojciec wie, że Michał tu mieszka?
-         Tak.
Zapanowała dłuższa chwila.
-         Nie ożenił się – babcia postawiła na palniku zupę. – Taki sam jak dawniej. – Ciągnęła dalej. – Miły, sympatyczny, uczynny. No może trochę starszy, ale to jemu akurat pasuje.
Wieczorem gdy siedziały przy lampce wina w ogrodzie, Marianna opowiedziała babci o swoim spotkaniu z Michałem.  
 
 
                                                                
 
 
 
 
 
 
                                                                
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
                     
 
 
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur