Naga wgramoliłam się na szczyt
malarskiej drabiny
łapię chwile dla siebie
tworzę miejsce na wiedze
potknęłam się o biblie
lecąc Byron wpadł mi w oko
i Różewicz
Spadłam
Skrzydłem zawadziłam
o nie swój alkohol
i zapomniałam
Skąd, do kąd
leciałam
Oczy mi wygasły
nie
To dusz poszarzała
Zrezygnowana zatopiłam się
w kłębach nici
Z których tkam dla serca cel
by móc go przyodziać
ubrana na nowo
z resztek zbuduję
drabinę, ty razem
linową. |