Można zmieścić ją w zaciśniętej dłoni
Rdzawa kolejka w której tunelach dorastałem
Rozgniata zdarzenia w nic nieznaczące kulki czasu
Po prostu śpiewam a potem tańczę
Rytmem jest trzask rozdeptywanych ślimaków
No i po co wychodzisz o tak mętnej porze
Między kominy dotykające policzki lepkimi dłońmi
Czarne huśtawki z tamtych koszmarów
Pamiętasz smołę wstydu na spodenkach?
I bose stopy w które
Powietrze wbijało zimne jak knajpiany parkiet pióra
Rozpływająca się plama potu to jest dorosłość
Żaden sen żadna rozkosz ani ucieczka
Jaskrawe języki aptek
Można zmieścić ją w zaciśniętej dłoni