słyszałam lew w synagodze ryczał ciszej coraz chrapliwiej jak do mnie przywyknie, wyczeszę mu kudły to nie grzech wierzyć
łamał pazury na ołtarzu zamieniał ryk w dziewczęcy śpiew zza języka nudził się witraże syczały od pierwszego słońca kiedy ujeżdżę lwa wypuszczę go wolno |