Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Krzysztof Brągiel

Ulicami Koziego Grodu

Lubartowską schodzi się w dół, mijając po drodze stare kamienice. Jeśli śpieszysz się na PKS, żeby wrócić do domu, na Tysiąclecia odbijesz w prawo. Ja idę dalej, ulica łagodnieje, zmieniając nachylenie - styl  anglosaski, nie alpejski. Po prawej okna, na wysokości pasa. Zaglądam, co na obiad. Ech, dzisiaj pomidorówka, na niedzielnym rosole. Mijam Bar Uniwersalny, który pamięta więcej mordobicia i chlania niż cały wydział Stosunków zdoła uskutecznić przez dekadę. Przynajmniej tak wygląda. Nie zachodzę. Idę. To tutaj zaczyna się miasto, stare miasto, prawdziwe miasto. Oficjalna starówka zamerykanizowana, turyści i studenci. Trudno ich rozróżnić, wydają hajs i zachwycają się tanim browarem. Ale ja idę, zostawiłem ich za sobą, chcę poznać prawdę, syf i nędzę tego miasta. Mijam grupkę emerytów, albo czterdziestolatków imitujących starców. Siedzą na murku, w krzakach wino. Nie ma śpiewu. Jest dialog. Głośny i niosący się, dialog pełny bezokoliczników, bo nie chodzi o to aby dookreślać. Tu trzeba myśleć abstrakcyjnie. Nie żeby prze-żyć, ale żeby żyć, w ogóle. Spacerują strażnicy, spacerują i dają. Samochodom blokady, bo źle zaparkowane. Ludziom nie dają nic, oprócz pouczenia. A człowiek by wolał blokadę, bo można to sprzedać na skupie. Za kilo złomu, parę złotych. Człowiek dostaje słowo. Słowo odrzucenia, braku akceptacji, nagany. Mijam stróżów miałkiej sprawiedliwości. Idę. Bo w tym mieście trzeba iść, wypada iść. Człowiek, który przystaje jest łupem. Łatwym łupem tutejszych indianerów, jak śpiewał Richard. Bo kiedy idziesz, sprawiasz wrażenie, że masz cel, że wiesz gdzie i po co. Dlatego idę, aż do rozwidlenia. Mogę odbić w Unicką i wrócić. Albo przejść w Spółdzielczości Pracy i iść dalej.
Wracam, innym szlakiem, niebieskim, jest łagodniej. Mijam wzgórze Czwartek i jestem na Ruskiej, dalej PKS. Tutaj bazary i tania bielizna, skarpety bez bawełny. Widać zamek, jasny, biały. Kiedyś trzymano tam złoczyńców, dziś przyciąga płacących w złotówkach albo Euro. Stare więzienie, na wzgórzu, nęci miłośników fotografii, młode pary, sesje ślubne. Nie wdrapuję się po schodach, przechodzę dołem. Przy murku antykwariat. Sprzedają Stasia i Nel, nawet Czechowicz się trafia. Dalej, po schodkach i jestem przy Grodzkiej. Chyba tutaj przesiadują Lubelscy intelektualiści, tak słyszałem. Jest teatr NN, i jakaś dziewczyna gra na gitarze. Futerał otwarty, czeka na pozytywne komentarze. Jednak zazwyczaj jest ich tyle samo, stali słuchacze. Z ciemnej bramy, pod górę wychodzi się do światła. Ostre podejście, jak pod Wielką Krokiew. Po prawej Czeska Piwnica, do której możesz zabrać gości z pod Trójmiasta. Idąc dalej, po lewej Plac Po Farze, tam świętowaliśmy Wrocławską kulturę 2016. Na tej samej wysokości, w kamienicy Szewc z Sarmatą, dwaj bogowie tutejszej starówki. Nie zachodzę. Sok po złotówkę, to plucie w twarz. Dalej, przed siebie, do przodu, bo iść trzeba. Jest Bagatela, po schodkach w dół, ciasnych i ciemnych. Z butelki po cztery i pół złotego. To jest szacunek dla klienta. A dalej, można skręcić w Rybną, jest tam Między Słowami, miejsce dla literatów, kawa, wino i książki. Nie zachodzę, modlę się w ciemnym pokoju a nie w świątyni przed faryzeuszami. Do Krakowskiego już nie daleko. Jeszcze tylko nowa Trybunalska, kiedyś mordownia dziś zatrudnia najładniejsze kelnerki. Francuski styl, przyciąga zakochanych. Obrusy w kratę i świece, podobne do cmentarnych wkładów. Ale jest klimat i to się liczy. Po lewej Trybunał Koronny a w okół niego dziesiątki ogródków, jest pięknie. Pachnie włoską kuchnią, ale są też słowiańskie akcenty. Zamiast pizzy, tarta w Biesach. Albo Sielsko Anielsko, podrobiona Polska wieś, sposób na miastowych klientów. Mijam to wszystko, drogo, kiedyś tu wrócę. Obiecuję sobie i moim przodkom. Jeszcze ostatnia prosta i opuszczę stare miasto. Stop. Bo jest Publika, odbijam w prawo. Ulica Olejna. Rockoteki, których nie trawię, owiane sentymentem stają się bardziej znośne. Miła obsługa, znajomy barman. Ale, ja muszę iść. Bo trzeba iść, na przystanki będzie czas. Mam nadzieję. Bo tutaj trzeba ją mieć.
I jest Brama, ostatnie przęsło. Handlują kwiatami. Naciągają chłopców, trzymających w pasie ukochane. Chłopcy kupią, bo imponować należy. W bramie jest wąsko, miejsca na dwóch chłopa. Żadne tam igielne ucho. Portal, który wiele nie zmienia. Odmierza jedynie czas, między tygodniem a weekendem.

W dowodzie z Urzędu Stanu Cywilnego, wpisana inna matka. Ale syn opuszcza matkę i szuka kochanki. Szuka małżonki. Z którą chce prowadzić nowe życie. Poślubiłem Cię Kozi Grodze, bez Twojej zgody na przekór wszystkim.
 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur