ODKRYCIE
- Julka, odkryłam planetę.
- No i co w tym dziwnego? Czy to jest powód, żeby maszynie sen przerywać?
- Jak to co dziwnego? Planeta.
- Oj dziecko, dziecko. Dziwna. Takich jest na kopy. Dziwna, też coś.
Ba szarpnęła Julkę za antenkę.
- Ale to jest planeta stukniętych. Azyl obłąkańców.
Julka ziewnęła znudzona.
- Czyli dla ciebie właściwe miejsce. Trzeba było zostać. Poza tym stuknięci, czy nie, mogłaś kilka godzin poczekać. Ile czasu tam siedziałaś?
- Tysiąc tamtejszych lat.
- Raptem kwadransik. I co? Sama zwariowałaś.
- Spróbuj tam kwadrans przesiedzieć.
- No wiesz, przez kwadrans bandy idiotów ucywilizować? Gdzie to świństwo wisi?
Ba machnęła ręką w stronę północy.
- Tam gdzieś. W kierunku Lutni, czy może Syriusza. Zadupie.
Julce zaczęło coś już świtać w głowie.
- Takie żółte, poplamione słoneczko? A ci wariaci siedzą na trzeciej i nawet nie potrafią planet policzyć? Dziecinko, tysiąc lat tam przesiedziałaś? Phi! Wyglądasz chyba normalnie. Julka zaczęła chichotać.
Dla upewnienia spytała o mieszkańców. Po uzyskaniu zaś wiadomości, że to głównie takie dwupłciowe i dwunożne potworki z wyglądu podobne do maszyn oraz Termity, Węże i jeszcze trochę inteligentnych stworzeń, które się przed tymi potworkami chowają, Julka nagle wrzasnęła.
- Set, Tot, Cleo, Kleopatra, Atenka.
I spokojnie chichotała dalej.
- Pewnie jeszcze Horus?
Julka spojrzała na Ba z kpiną.
- To jak myślałaś? Izyda i Dafne, Yoriko i Samuraj. Trudno by wyliczać. Ale tamtych nie ma.
- Chcesz powiedzieć, że to tamta osławiona planeta? Narodziny naszego Seciątka?
- Yhm – Julka pogłaskała Ba po ślicznej twarzyczce. – To naprawdę zboczona planeta. Odkrywana tysiące razy. Teraz plus jeden. Nikt jej do tej pory nie dał rady.
Przed dziewczętami stanęło kilka zaciekawionych maszyn.
- Babcia poleciała twojego męża Lu wytargać za uszy. Niedługo przyleci.
- Co ten pacan znowu nabroił? Siadać, druciane szpule, bo i tak z wrażenia padniecie. Szkoda, że Blaszanki nie ma, jest dla niej nowina. Zgadywać co Ba odkryła?
Pierwsza jak zwykle odezwała się Cleo. Najmłodsza.
- Pewno Ziemię.
- A cóżby innego?
Kleopatra spojrzała zdziwiona.
- I wróciła cała?
Ba nawet się nie odezwała. Atenka spróbowała perswazji.
- Nie złość się. Prawie wszystkie z nas chociaż raz stamtąd zwiewały. Nie mówiąc o tym, że to się mało której udało.
- Nie zwiewałam.
Tym razem odezwała się Ala. Prawdziwie zaskoczona.
- To ja nic nie rozumiem. Przecież widzę, że ci nie rozwalili łba kulą, ani tasakiem. Na stosie też cię nie spalili.
- Tam się dokonał postęp tak zwany. Posadzili mnie na elektrycznym krześle. W szczytach kilka tysięcy volt. Mało trochę, ale na spacer na Marsa i wezwanie pomocy starczyło.
|