Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Krzysztof Urbanowicz

TŁUMACZENIA PIOSENEK ZESPOŁU RADIOHEAD Z PŁYTY „O.K. COMPUTER”


PODUSZKA POWIETRZNA


Podczas kolejnej wojny światowej
W scyzoryku ...
Znów się rodzę
W neonie, który kręci się niczym spirala
Raz się zapala raz gaśnie
Znów się rodzę
W nieprzerwanym wybuchu śmiechu
Wróciłem by ocalić wszechświat
W głębokim śnie niewinnych
Znów się rodzę
W szybkim niemieckim samochodzie
Tak się dziwię, że przeżyłem
Dzięki tej poduszce powietrznej, która
Ocaliła mi życie.

                                                     
                              


PARANOICZNY ANDROIDA


Proszę czy mógłbyś przerwać ten hałas. Próbuję się odrobinę zdrzemnąć
Uciec od tych jeszcze nie narodzonych głosów piskląt w mojej głowie
Huh A to co ?
Kiedy ja zostanę królem ty będziesz pierwszą naprzeciw murom
Z twoimi poglądami, w których nie ma odrobiny konsekwencji
Huh A to co ?
Zżerająca cię ambicja odbiera ci urodę
Obrzydliwie teraz wyglądasz
Kopiąca, kwicząca mała świnka
Nie pamiętasz?
Dlaczego nie pamiętasz jak mam na imię ?
Wypadło mu z głowy
Wypadło mu z głowy
Dlaczego on nie może po prostu zapamiętać jak się nazywam
Myślę, że jednak zapamięta
Deszczu deszczu
Spadaj na mnie
Z wielkich wysokości
Spadaj spadaj
Na mnie
Z wielkich wysokości
Z wielkich wysokości
Deszczu deszczu
Kap na mnie
Z wielkiego wysoka
Właśnie tak proszę Pana. Pan odchodzi...
I kurz i panika
Panika
Panika
Bóg kocha swoje dzieci
Dźwięk świńskiej skóry, kiedy ją kroisz
Sieć młodych Juppies
Juppies networking
Puszczam hafta
Wymiotuję
Bóg kocha swoje dzieci jeah

 
                         
                       
DOMOROSŁY OBCY


Świeży oddech poranka
Staram się nie zapomnieć
Zapachu ciepłego letniego powietrza
Żyję w mieście
Sam rozumiesz, że w mieście nie możesz poczuć czegokolwiek
Patrzysz na swoje stopy, żeby nie wdepnąć w gówno na chodniku
A tam w górze
Obcy unoszą się i robią domowe filmy dla ludu wracającego do swoich domostw
Kreatury, które szczelnie pozamykały swoje dusze
Drylują dziury w swoich wnętrzach i żyją dla tych swoich tajemnic
Wszyscy oni są tacy ograniczeni
Tak bym chciał byście zaatakowali z góry –przybysze
I wylądowali gdzieś na wiejskiej polanie
Późną nocą gdy jadę swoim wozem
Zabierzcie mnie na pokład swojego pięknego statku
Pokażcie mi swój świat
Tak pragnę go poznać
Mógłbym potem o wszystkim opowiedzieć moim przyjaciołom
Ale i tak nikt by nie uwierzył
Pomyśleliby, że w końcu na dobre postradałem zmysły
Ale ja pokazywałbym im gwiazdy
I próbował im tłumaczyć sens życia
Pewnie znowu by mnie postrzelili
Ze mną już wszystko będzie w porządku
Jestem po prostu trochę ograniczony.
Trochę niedorozwinięty
Obudź się ze snu
Osusz łzy
Dziś jest dzień naszej ucieczki
Spakuj się i ubierz
Zanim dosłyszy nas twój stary
Zanim cały ten gnój złamie nas przegranych
Oddychaj, nie ustawaj w oddechu
Nie trać fasonu
Niech nie puszczą ci nerwy
Oddychaj, wciąż oddychaj
Wiesz, że sam tego nie zrobię
Wiesz, że bez ciebie nie odlecę
Zaśpiewaj naszą piosenkę
Tę, która zawsze dodaje nam otuchy
Bo jest tu teraz tyle chłodu
Możesz się śmiać
Śmiechem bez kośćca
Mamy nadzieję, że twoje prawa i mądrości w końcu cię zadławią
Ale teraz jesteśmy już jednością
W niekończącym się pokoju
Mamy nadzieję, że się udusisz
Że się udusisz
Mamy nadzieję, że się udusisz
Że się udusisz
Mamy nadzieję, że się udusisz
Że się udusisz

                                                                
                           

NO TO NA DÓŁ


Transport
Autostrady i tramwaje
Odjeżdżają i zatrzymują się
Odlatują i lądują
Najbardziej pusty w uczucia
Sentymentalny pleciuga
Co nigdy nie odstępuje od butelki
Ale kiedy to wreszcie przyjdzie
Jest takie...
Potem się rozczarowujesz
Spadasz później o coś zahaczasz
Wreszcie w dół jak robak ...na glebę
W dół a potem w koło za jakąś kobietą
Rozbita muszla
Wypływające z niej soki
Powyrywane skrzydła
Nogi idą już same
Tylko nie stań się czasami zbyt sentymentalny
To zawsze kończy się tak samo pleciugo
Pewnego dnia wyrosną mi skrzydła
Chemiczna reakcja
Histeryczna i bezużyteczna
Histerycznie
Załam się i chwyć jakiejś brzytwy
A potem rozwal się o grunt jak pluskwa
Załam się
Później spróbuj od nowa
Wiesz teraz gdzie z tym jesteś
Ziemia się zapadnie a potopy powrócą
Któregoś dnia zrozumiesz gdzie jesteś

 

                                        
                              FATUM POLICJA


Fatum policja aresztowała tego człowieka
Wypowiedzieli coś pod nosem
Brzmi to jak warkot lodówki
Albo jak rozstrojone radio
Policja Twoje Przeznaczenie aresztowała te panienkę
Jej fryz a’la Hitler sprawia , że mi się zbiera na rzyganie
Właśnie my zepsuliśmy jej całe przyjęcie
Masz czego chciałaś
Masz co sobie wykrakałaś
Właśnie tak postępujemy kiedy ktoś z nami zadziera
Fatalna Policjo
Oddałem wam już wszystko co mogłem
A wy mówicie, że to dalej za mało
Dałem wszystko co mogłem
A wciąż jestem u was na czarnej liście
I ciągle  chcecie więcej
Masz na co zasłużyłeś
Sam sobie to wykrakałeś
Tak się kończy
Zawsze się tak kończy
Kiedy ktoś próbuje z nami walczyć
( przez minutę zgubiłem siebie)

                    


ZDROWIEJ ZGRABNIEJ SZCZELNIEJ I BARDZIEJ WYDAJNIE


Komfortowo
Nie pić zbyt dużo
Wykonywać ćwiczenia gimnastyczne trzy dni w tygodniu
Żyć coraz lepiej z równymi ci wiekiem kolegami z pracy
Czuć się swobodnie kiedy są w pobliżu
Jeść zdrowo
Żadnych obiadków z kuchenek mikrofalowych
Oraz dań nasączonych tłuszczem
Być cierpliwszym kierowcą
Jeździć bezpiecznym wozem
Może być z dzidziusiem na tylnym siedzeniu
Spać dobrze
Żadnych złych snów
Żadnych paranoi
Uważać na wszelkie żyjątka
Nie spłukiwać pająków w umywalce
Być w stałym kontakcie ze starymi przyjaciółmi
Cieszyć się drinkiem wypitym samemu i z nimi
Szczerze chcieć sprawdzać swój kredyt w banku moralnym
Odnajdywać siebie ale nie koniecznie w miłości
Być charytatywnym ale nie z przymusu czy z rozkazu
W niedzielę wraz z innymi jechać do supermarketu
Nie zabijać ciem i nie wylewać wrzątku na mrówki
Jeździć ze swoją bryką do myjni – także w niedzielę
Nie bać się już więcej ciemności ani nadchodzącego  zmierzchu
Nie czynić nic szczeniacko głupiego albo durnie desperackiego
Bez pośpiechu
Wolniej
Bez szans na kolejną ucieczkę
Zatrudnić się u samego siebie
Stać się swoim własnym pracodawcą
Zawsze troskliwym o swojego podwładnego
Ale nigdy bezsilnym
Być pełnoprawnym członkiem społeczeństwa
Pragmatycznie nie szczeniacko idealistycznie
Nie wypłakiwać się na widoku publicznym
Zawsze to mniej szans na chorobę umysłową
Posiadać opony dostosowane do jazdy podczas deszczu
Dokładnie przypinać dzieciaka do tylniego siedzenia
Ćwiczyć swoją pamięć
Nigdy nie przestawać płakać podczas dobrych filmów
Ani nie przestawać całować się z języczkiem
Nie czuć dłużej pustki i szaleństwa
Niczym kot, który zdycha kiedy przywiążesz mu puszkę do ogona
I który wreszcie zamarza na zimnie jak gówno
To taka zdolność do czerpania radości z widoku krzywdy i czucia się silniejszym
Wobec istot słabszych
Żyć spokojniej
Zdrowiej
Zgrabniej
Wydajniej
Jak świnka tuczona antybiotykami


IDŹ I ZAGLOSUJ

Zatrzymam się
Zatrzymam się nicości
Wypowiem słowa właściwe
Kiedy powiedzą idź zagłosować
Wiemy, ze możemy liczyć na twój glos
Jeśli zajdę za daleko w słowach
Ty mnie powstrzymasz gdzieś w jakimś miejscu
W którym dane nam będzie się spotkać
Riot Sheelds
Ekonomia WooDoo
To po prostu jest biznes
Żebym nie parł do przodu
Jak  to bydło
Wierzymy, ze można liczyć na twój głos


                                          
                   

WSPINAJĄC SIĘ NA MURY


Jestem kluczem do zamykania twojego domu, który pozwala ci trzymać swoje zabawki
W suterenie
Jeśli zdecydujesz się pójść zbyt daleko, zajrzeć zbyt do środka
Ujrzysz jedynie moje odbicie
Refleks mojego ja
Jestem jej twarzą kiedy ona śpi
Dzisiaj wieczorem jestem przeręblem w lodzie
Nie płacz u licha przy ludziach
I nie wciskaj tego alarmu
Będziemy przyjaciółmi póki śmierć nas nie rozłączy
Jeśli nagle zachorujesz
Będę przy tobie i zrobię trepanację twojej głowy
Będę – tam – wspinał się na mury
Najlepiej jest gdy jest zgaszone światło
Albo na zewnątrz na świeżym powietrzu
Zmuszę cię do uśmiechu
Zniszczę ten uśmiech piętnastoma dmuchnięciami w twoją czaszkę
Zostawię dzieciaki w bezpiecznym miejscu
Pozamykam oczy kuchennym szafkom
Nie wypłakuj się już dłużej
Nie wszczynaj paniki
Nie krzycz na alarm
W końcu dopadnie cię świadomość tego, że gdy tylko zachorujesz
Zjawię się natychmiast
I ztrepanuję twoją czaszkę
Drapiąc się po murach.


BEZ NIESPODZIANEK


Bez niespodzianek
Serce zapełnia się jak krajobraz
Praca co powoli cię zabija
Guzy, które nie chcą się goić
Wyglądasz na taka nieszczęśliwie zmęczoną
Musimy obalić ten rząd ponieważ nie mówi już w naszym  imieniu
Rozpocznę spokojne życie
Pogodzę się ze smogiem
Bez alarmów i bez niespodzianek
Bez niespodzianek
Bez niespodzianek
Cisza
Cisza
Oto moje ostateczne wpasowywanie się
Ostateczne boleści gastryczne
Bez wołania na alarm i bez niespodzianek
Bez niespodzianek
Bez niespodzianek
Bez niespodzianek
Jaki ładny domek
Jaki śliczny ogródek
Bez alarmu i takich tam różnych niespodzianek
Bez niespodzianek
Bez niespodzianek
Tylko proszę bez niespodzianek


                  
SZCZĘSLIWY DRAŃ

Znowu jestem na wozie
Znowu u góry
Czuję, że tym razem moja zła passa się odmieni
Zabij mnie Saro
Zrób to znowu
To będzie dzień pełen chwały
Wyciągnij mnie z tych powietrznych  kraks
Wyciągnij z tego jeziora
Jestem twoim Super- bohaterem
Razem stoimy na krawędzi
Głowa stanu woła mnie po imieniu
Ale ja nie znajduję dla niego chwili czasu
To musi być dzień pełen chwały
Czuję, że moja zła passa się wreszcie odmieni
Wyciągnij mnie z tych kraks powietrznych
Wyrwij mnie z tego jeziora
Jestem twoim superbohaterem
Razem stoimy na tej krawędzi
Razem stoimy na tej krawędzi

       

 przełożył Krzysztof Urbanowicz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur