PODUSZKA POWIETRZNA
Podczas kolejnej wojny światowej W scyzoryku ... Znów się rodzę W neonie, który kręci się niczym spirala Raz się zapala raz gaśnie Znów się rodzę W nieprzerwanym wybuchu śmiechu Wróciłem by ocalić wszechświat W głębokim śnie niewinnych Znów się rodzę W szybkim niemieckim samochodzie Tak się dziwię, że przeżyłem Dzięki tej poduszce powietrznej, która Ocaliła mi życie.
PARANOICZNY ANDROIDA
Proszę czy mógłbyś przerwać ten hałas. Próbuję się odrobinę zdrzemnąć Uciec od tych jeszcze nie narodzonych głosów piskląt w mojej głowie Huh A to co ? Kiedy ja zostanę królem ty będziesz pierwszą naprzeciw murom Z twoimi poglądami, w których nie ma odrobiny konsekwencji Huh A to co ? Zżerająca cię ambicja odbiera ci urodę Obrzydliwie teraz wyglądasz Kopiąca, kwicząca mała świnka Nie pamiętasz? Dlaczego nie pamiętasz jak mam na imię ? Wypadło mu z głowy Wypadło mu z głowy Dlaczego on nie może po prostu zapamiętać jak się nazywam Myślę, że jednak zapamięta Deszczu deszczu Spadaj na mnie Z wielkich wysokości Spadaj spadaj Na mnie Z wielkich wysokości Z wielkich wysokości Deszczu deszczu Kap na mnie Z wielkiego wysoka Właśnie tak proszę Pana. Pan odchodzi... I kurz i panika Panika Panika Bóg kocha swoje dzieci Dźwięk świńskiej skóry, kiedy ją kroisz Sieć młodych Juppies Juppies networking Puszczam hafta Wymiotuję Bóg kocha swoje dzieci jeah
DOMOROSŁY OBCY
Świeży oddech poranka Staram się nie zapomnieć Zapachu ciepłego letniego powietrza Żyję w mieście Sam rozumiesz, że w mieście nie możesz poczuć czegokolwiek Patrzysz na swoje stopy, żeby nie wdepnąć w gówno na chodniku A tam w górze Obcy unoszą się i robią domowe filmy dla ludu wracającego do swoich domostw Kreatury, które szczelnie pozamykały swoje dusze Drylują dziury w swoich wnętrzach i żyją dla tych swoich tajemnic Wszyscy oni są tacy ograniczeni Tak bym chciał byście zaatakowali z góry –przybysze I wylądowali gdzieś na wiejskiej polanie Późną nocą gdy jadę swoim wozem Zabierzcie mnie na pokład swojego pięknego statku Pokażcie mi swój świat Tak pragnę go poznać Mógłbym potem o wszystkim opowiedzieć moim przyjaciołom Ale i tak nikt by nie uwierzył Pomyśleliby, że w końcu na dobre postradałem zmysły Ale ja pokazywałbym im gwiazdy I próbował im tłumaczyć sens życia Pewnie znowu by mnie postrzelili Ze mną już wszystko będzie w porządku Jestem po prostu trochę ograniczony. Trochę niedorozwinięty Obudź się ze snu Osusz łzy Dziś jest dzień naszej ucieczki Spakuj się i ubierz Zanim dosłyszy nas twój stary Zanim cały ten gnój złamie nas przegranych Oddychaj, nie ustawaj w oddechu Nie trać fasonu Niech nie puszczą ci nerwy Oddychaj, wciąż oddychaj Wiesz, że sam tego nie zrobię Wiesz, że bez ciebie nie odlecę Zaśpiewaj naszą piosenkę Tę, która zawsze dodaje nam otuchy Bo jest tu teraz tyle chłodu Możesz się śmiać Śmiechem bez kośćca Mamy nadzieję, że twoje prawa i mądrości w końcu cię zadławią Ale teraz jesteśmy już jednością W niekończącym się pokoju Mamy nadzieję, że się udusisz Że się udusisz Mamy nadzieję, że się udusisz Że się udusisz Mamy nadzieję, że się udusisz Że się udusisz
NO TO NA DÓŁ
Transport Autostrady i tramwaje Odjeżdżają i zatrzymują się Odlatują i lądują Najbardziej pusty w uczucia Sentymentalny pleciuga Co nigdy nie odstępuje od butelki Ale kiedy to wreszcie przyjdzie Jest takie... Potem się rozczarowujesz Spadasz później o coś zahaczasz Wreszcie w dół jak robak ...na glebę W dół a potem w koło za jakąś kobietą Rozbita muszla Wypływające z niej soki Powyrywane skrzydła Nogi idą już same Tylko nie stań się czasami zbyt sentymentalny To zawsze kończy się tak samo pleciugo Pewnego dnia wyrosną mi skrzydła Chemiczna reakcja Histeryczna i bezużyteczna Histerycznie Załam się i chwyć jakiejś brzytwy A potem rozwal się o grunt jak pluskwa Załam się Później spróbuj od nowa Wiesz teraz gdzie z tym jesteś Ziemia się zapadnie a potopy powrócą Któregoś dnia zrozumiesz gdzie jesteś
FATUM POLICJA
Fatum policja aresztowała tego człowieka Wypowiedzieli coś pod nosem Brzmi to jak warkot lodówki Albo jak rozstrojone radio Policja Twoje Przeznaczenie aresztowała te panienkę Jej fryz a’la Hitler sprawia , że mi się zbiera na rzyganie Właśnie my zepsuliśmy jej całe przyjęcie Masz czego chciałaś Masz co sobie wykrakałaś Właśnie tak postępujemy kiedy ktoś z nami zadziera Fatalna Policjo Oddałem wam już wszystko co mogłem A wy mówicie, że to dalej za mało Dałem wszystko co mogłem A wciąż jestem u was na czarnej liście I ciągle chcecie więcej Masz na co zasłużyłeś Sam sobie to wykrakałeś Tak się kończy Zawsze się tak kończy Kiedy ktoś próbuje z nami walczyć ( przez minutę zgubiłem siebie)
ZDROWIEJ ZGRABNIEJ SZCZELNIEJ I BARDZIEJ WYDAJNIE
Komfortowo Nie pić zbyt dużo Wykonywać ćwiczenia gimnastyczne trzy dni w tygodniu Żyć coraz lepiej z równymi ci wiekiem kolegami z pracy Czuć się swobodnie kiedy są w pobliżu Jeść zdrowo Żadnych obiadków z kuchenek mikrofalowych Oraz dań nasączonych tłuszczem Być cierpliwszym kierowcą Jeździć bezpiecznym wozem Może być z dzidziusiem na tylnym siedzeniu Spać dobrze Żadnych złych snów Żadnych paranoi Uważać na wszelkie żyjątka Nie spłukiwać pająków w umywalce Być w stałym kontakcie ze starymi przyjaciółmi Cieszyć się drinkiem wypitym samemu i z nimi Szczerze chcieć sprawdzać swój kredyt w banku moralnym Odnajdywać siebie ale nie koniecznie w miłości Być charytatywnym ale nie z przymusu czy z rozkazu W niedzielę wraz z innymi jechać do supermarketu Nie zabijać ciem i nie wylewać wrzątku na mrówki Jeździć ze swoją bryką do myjni – także w niedzielę Nie bać się już więcej ciemności ani nadchodzącego zmierzchu Nie czynić nic szczeniacko głupiego albo durnie desperackiego Bez pośpiechu Wolniej Bez szans na kolejną ucieczkę Zatrudnić się u samego siebie Stać się swoim własnym pracodawcą Zawsze troskliwym o swojego podwładnego Ale nigdy bezsilnym Być pełnoprawnym członkiem społeczeństwa Pragmatycznie nie szczeniacko idealistycznie Nie wypłakiwać się na widoku publicznym Zawsze to mniej szans na chorobę umysłową Posiadać opony dostosowane do jazdy podczas deszczu Dokładnie przypinać dzieciaka do tylniego siedzenia Ćwiczyć swoją pamięć Nigdy nie przestawać płakać podczas dobrych filmów Ani nie przestawać całować się z języczkiem Nie czuć dłużej pustki i szaleństwa Niczym kot, który zdycha kiedy przywiążesz mu puszkę do ogona I który wreszcie zamarza na zimnie jak gówno To taka zdolność do czerpania radości z widoku krzywdy i czucia się silniejszym Wobec istot słabszych Żyć spokojniej Zdrowiej Zgrabniej Wydajniej Jak świnka tuczona antybiotykami
IDŹ I ZAGLOSUJ
Zatrzymam się Zatrzymam się nicości Wypowiem słowa właściwe Kiedy powiedzą idź zagłosować Wiemy, ze możemy liczyć na twój glos Jeśli zajdę za daleko w słowach Ty mnie powstrzymasz gdzieś w jakimś miejscu W którym dane nam będzie się spotkać Riot Sheelds Ekonomia WooDoo To po prostu jest biznes Żebym nie parł do przodu Jak to bydło Wierzymy, ze można liczyć na twój głos
WSPINAJĄC SIĘ NA MURY
Jestem kluczem do zamykania twojego domu, który pozwala ci trzymać swoje zabawki W suterenie Jeśli zdecydujesz się pójść zbyt daleko, zajrzeć zbyt do środka Ujrzysz jedynie moje odbicie Refleks mojego ja Jestem jej twarzą kiedy ona śpi Dzisiaj wieczorem jestem przeręblem w lodzie Nie płacz u licha przy ludziach I nie wciskaj tego alarmu Będziemy przyjaciółmi póki śmierć nas nie rozłączy Jeśli nagle zachorujesz Będę przy tobie i zrobię trepanację twojej głowy Będę – tam – wspinał się na mury Najlepiej jest gdy jest zgaszone światło Albo na zewnątrz na świeżym powietrzu Zmuszę cię do uśmiechu Zniszczę ten uśmiech piętnastoma dmuchnięciami w twoją czaszkę Zostawię dzieciaki w bezpiecznym miejscu Pozamykam oczy kuchennym szafkom Nie wypłakuj się już dłużej Nie wszczynaj paniki Nie krzycz na alarm W końcu dopadnie cię świadomość tego, że gdy tylko zachorujesz Zjawię się natychmiast I ztrepanuję twoją czaszkę Drapiąc się po murach.
BEZ NIESPODZIANEK
Bez niespodzianek Serce zapełnia się jak krajobraz Praca co powoli cię zabija Guzy, które nie chcą się goić Wyglądasz na taka nieszczęśliwie zmęczoną Musimy obalić ten rząd ponieważ nie mówi już w naszym imieniu Rozpocznę spokojne życie Pogodzę się ze smogiem Bez alarmów i bez niespodzianek Bez niespodzianek Bez niespodzianek Cisza Cisza Oto moje ostateczne wpasowywanie się Ostateczne boleści gastryczne Bez wołania na alarm i bez niespodzianek Bez niespodzianek Bez niespodzianek Bez niespodzianek Jaki ładny domek Jaki śliczny ogródek Bez alarmu i takich tam różnych niespodzianek Bez niespodzianek Bez niespodzianek Tylko proszę bez niespodzianek
SZCZĘSLIWY DRAŃ
Znowu jestem na wozie Znowu u góry Czuję, że tym razem moja zła passa się odmieni Zabij mnie Saro Zrób to znowu To będzie dzień pełen chwały Wyciągnij mnie z tych powietrznych kraks Wyciągnij z tego jeziora Jestem twoim Super- bohaterem Razem stoimy na krawędzi Głowa stanu woła mnie po imieniu Ale ja nie znajduję dla niego chwili czasu To musi być dzień pełen chwały Czuję, że moja zła passa się wreszcie odmieni Wyciągnij mnie z tych kraks powietrznych Wyrwij mnie z tego jeziora Jestem twoim superbohaterem Razem stoimy na tej krawędzi Razem stoimy na tej krawędzi
przełożył Krzysztof Urbanowicz
|