idąc przez to miasto pełne biedronek
myślałem o dziewczynie z małego miasteczka
gdzie trawa ma zielony smak
a kolorowy cmentarz schowany jest za kościołem
i chyba tylko ja wiem ile kosztują ślady
na skórze i trzysta kilometrów do granicy
z niebem kiedy ma się próżnię w ustach
i ograniczone połączenia wychodzące
a stan konta jest zbliżony do ilości
informacji otrzymanych od boga albo
zapałek w pudełeczku w którym czasem
dobrze byłoby się schować na jakiś czas
tak jak teraz kiedy topię cukier –
zostawił blizny na sąsiednim krześle
na którym przypadkiem nie siedzisz a miasto idzie pełne biedronek już beze mnie |