Pierwsza setka przy barze na sen,
który nie przychodzi przed czwartą
i kolejny dzień o kawie i mdłościach
kończący się w tej samej knajpie
z tym samym barmanem przypominającym
Humphreya Bogarta, z tą samą Claudią Cardinale
na plakacie za plecami Humphreya myjącego szklanki.
Nieudany dzień zakończony próbą negocjacji
z samym sobą o zmniejszeniu ilości szklanek
z siedmiu na sześć i nie odzywaniu się do barmana
w iście westernowski sposób już przy drugiej
nalej jeszcze szklaneczkę sonny boy;
nie patrz na mnie Bogart jakbym ci Ingrid przeleciał.
A barman jak anioł stróż nalewa trzecią
z miną jakby dostał po twarzy od ojca pederasty
lub chłopca walczącego o wolny Tybet,
prawo do aborcji, związki homoseksualne
i inne bzdury w kraju bez przyszłości.
A ja patrzę na Claudię, na jej czarne włosy
i piwne oczy i szepcze przez łzy
w pełni świadomy, że nikt nie zrozumie ani słowa
poproszę to samo co ona.
Przy piątej barman odzywa się wreszcie
głosem jakbyśmy siedzieli w cafe americain
odkąd pamiętam zawsze chciałem być gangsterem.
Po kolejnej kolejce myślę o Paryżu
i ryżu palonym w Wietnamie.
Siódma jest już tylko wspomnieniem ósmego dnia bez ciebie.
|