leon leżał na łóżku świeże pieczywo snuło się po domu ktoś inny robił przeciąg w szafie kwitł len
akt pierwszy tego spotkania wcale nie polegał na tym że się rozebrali i położyli w bawełnie
baranie (powiedziała) w krótkich gaciach wyglądasz obłędnie - zasil moją kasę w torbie mam śledzie i suszone motylki rybaczki na trzy czwarte - zatańczmy (plis) nie bój się - nie biorę procentów
leon w kredensie trzymał - wszelki wypadek - i nie potrafił tego inaczej nazwać bo wszystko w jego domu było na albo pod okiem sąsiadów więc kiedy padła propozycja - na trzy cztery zaczęli
kurde - ale słowa ta sztuka nie wymaga oklasków ta sztuka wymaga jedynie sprawnych lędźwi i piersi- która się o pierś zabije ale ta sztuka nie wymaga słów nie potrzebuje piersi z której serce (fuj) odleci no bo przecież - że odleci (fuj)
potem poszli popatrzeć jak kwitnie len po zimnej podłodze na palcach nieśli się wzajemnie do sedna - dźwigając dym w którym rozpraszała się - istność dźwigali swoje okna- przestraszeni ciemnością
ona potem napisała w małym różowym pamiętniczku zamykanym na małą srebrną kłódeczkę leon pozostawił mnie samą sobie leon wyszedł po papierosy i zanotował na skrawku bawełny oto miejsce w którym oglądaliśmy wegetację lnu pospolitego
Kalisz 18.04.2005
|