Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Łukasz Leśniewicz

Gra w ciemno

 

I

Bernard Chmiel był kiedyś zasłużonym górnikiem. Teraz jednak jego życie zamknęło się między ścianami jego mieszkania, godziny wyznaczał mu telewizor a daty, znał właściwie tylko jedną datę: Dzień odwiedzin listonosza z torbą wypchaną pieniędzmi. Życie starszego człowieka po sześćdziesiątce może wydawać się nudne i uciążliwe. Tak, to prawda, jednak nie zawsze. Wszystko w rzeczywistości zależy od nas, od naszych decyzji i przedsięwzięć.
                                                                Bernard w swym życiu niewiele przedsięwziął. Pracował by utrzymać rodzinę, którą utrzymywał tylko ze względów moralnych i etycznych, żył, bo się urodził. Mimo swej oporności i odizolowania od rzeczywistości był szanowany, lubiany, a przez niektórych nawet kochany, nie były to jednak uczucia odwzajemnione. Większą część swojego życia spędził pod ziemią, ciemność nie była obca jego oczu toteż wcześniej został emerytem. Tacy ludzie jak on, bez pracy, czują się pozbawieni obowiązków a nawet prostych powinności, stają się zwadą i przeszkodą dla innych oraz dla otoczenia.
                                                                Bernard nie miał nigdy przyjaciół i nigdy nie chciał ich mieć, dla jednych był zagadką a dla innych pospolitym chamem. Życie niejednokrotnie obdarzało go szczęściem on jednak zawsze je ignorował i unikał go. Czuł się nieszczęśliwy, nieszczęśliwy z własnej woli. Miano bezczelnie przyziemnego człowieka doskonale opisywało jego osobę, kiedy bolała go głowa potrafił rozchorować się przedawkowując środki przeciwbólowe, w wypadku bólu zęba nieokiełznawszy się wyrywał go prowadząc do zakażenia pozostałego po nim miejsca, kiedy znów bolała go noga myślami przykuwał się do wózka inwalidzkiego. Wiadomo, starzejący się człowiek z natury większą uwagę przywiązuje do wzmagających się z wiekiem cielesnych dolegliwości. Bernard jednak stawał się mistrzem w swoim egoizmie oraz przyziemności. W rzeczywistości był jednak okazem siły i zdrowia, jego materialistyczne poglądy sięgały zenitu, mimo to świat nie przestawał obdarzać go miłością i opieką. W młodości niemoralność utorowała mu drogę do szacunku i niewielkich sukcesów, dziś jednak szacunek zmienia się w pogardę a otaczający go świat wie już, że bernard chmiel jest złym człowiekiem, którego oczy zarówno jak i dusza zaznały ciemności.
                                                                    Mówiąc zwięźlej był on wystarczającym powodem do legalizacji eutanazji w Polsce.
II

Kiedy bernard przeszedł na emeryturę jego charakter uległ dziesięciokrotnemu pogorszeniu, pieniądze wydawał na niepotrzebne śmieci i zaczął wmawiać sobie, że jest ubogim człowiekiem, jego żona zmarła ze starości kiedy miał sześćdziesiąt jeden lat. Teraz mieszka tylko z synem i jego mężatką(Oboje z niecierpliwością oczekują śmierci Bernarda, kiedy ten twardo trzyma się tego świata). W rzeczy samej nie są ubodzy, Są wręcz zamożni!: Dwa samochody, własny dom, niewielka firma przewozowa.
                                                                         Bernard nie dopuszczał faktów do swoich myśli, (o czym on mógł w ogóle myśleć, jeśli chociaż myślał). W swoim świecie był biednym rozchorowanym starszym człowiekiem porzuconym przez resztę społeczeństwa.
                                                                          Jak w każdy sobotni wieczór siedział przed telewizorem i głośno przeklinał komutując to co właśnie zobaczył. Nikt mu nie odpowiadał. Syn wraz z żoną wyjechali na wickend do brata bernarda mieszkającego na wsi. Sam bernard nie mógł jechać, zdrowie mu na to nie pozwalało ponadto wcale nie zamierzał odwiedzać brata, po prostu nie miał na to ochoty.
                                                                           Siedział więc dalej przed telewizorem. Po kilku godzinach udał się do swojego pokoju i postanowił się przespać.
                                                                            Gdy się obudził wokół panowała ciemność, zajęty telewizją musiał nie zauważyć deszczu oraz wzmagającego się wiatru. Spróbował włączyć światło; nie udało się, burza musiała uszkodzić jakieś ważne źródło energii elektrycznej. Bernard próbował zasnąć, sen był jednak odległy, pozbawiony pola manewru po raz pierwszy od wielu lat zatopił się w zamyśleniu.
                                                                               Bał się. Bał się śmierci. Uświadomił sobie, że dla wielu śmierć jest wybawieniem, on jednak żył wyłącznie własnym życiem, niczym więcej.
                                                                               Zastanawiał się, co nastąpi po jego śmierci, czy będzie coś dalej? Ktoś taki jak on powinien szybko umrzeć. Dlaczego więc nie umarł? Otaczający go ludzie umierają, cierpią, czy to nie on jest przyczyną ich cierpień? Sam Bernard chyba nigdy nie cierpiał, nie czuł bólu, czy był złym człowiekiem?
                                                                                Otworzył oczy- wokół nadal było ciemno- zawołał- wciąż był sam.
                                                                                 Zaczynał rozumieć, dlaczego mimo swojego wieku nadal żyje i cieszy się dobrym zdrowiem, boleśnie poczuł ogarniającą go żałość.
                                                                                  Na jego twarzy pojawiła się drobna łza, wyszedł przed dom. Usiadł na schodach i wpatrywał się w światła przejeżdżających samochodów, chciał na chwilę ogłupieć, zamroczyć swój umysł w obawie przed niewygodnymi myślami. Turz nad jego głowa rozbłysnęło światło latarni rozszarpując mrok jego duszy. Bał się tego światła.
                                                                                  Wydobywający się zza półotwartych drzwi dźwięk telewizora wyrwał go ze snu na jawie, z koszmaru, który spłynął po jego twarzy wraz z zimnymi kroplami deszczu.
                                                                                      Wrócił do domu, z mimowolną ostrożnością zamknął za sobą drzwi. Czy coś jeszcze może zmienić? Wyłączył telewizor- każdy początek jest dobry, jaki jednak powinien być początek końca?
                                                                                        Być może nadmiar wody w rwącym potoku spowodował niewielki wylew, krótkotrwałą powódź, a może zmienił bieg jego koryta.

 

                                               
                          22.10.2006r. Łukasz Leśniewicz

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur