sarkam na rynek dziwna perspektywa kebabowej wnęki. okna kamienic dzięki że nas widzisz rażą resztką słońca rozsmarowaną nierównomiernie po wyboistym szkle omijając mnie koncentrując się joł na puma concept store jego witrynach: gładszych większych siostrach: lans do czerwoności pod które odebrawszy obiecaną pulę mięsa idę wytwarzać serdeczność dla mechanicznych pracowników. a są to kwiaty specjalnego castingu (sztuciec z plastiku tkwi w chętnych ustach zabrania zatyka uspakaja jak smok smoczek cmok oto kolejna forma miłości całuję się z białym widelcem) stamtąd słyszę jak sprzedawczyni kebabu w myślach nazywana kebabową lalą mimo że w tłumie wokół pracy zawodowej którą wzięła wyrwa jest i że w jej rękach które karmią – krążą nieostre krawędzie pustki – skrzeczy: proszę proszę a kolczyk w brodzie żarzy się jej na różowo. |