Współczesna Poświatowska nie wtula twarzy
w kocią sierść, ona moczy ręce w suchej miednicy
Sylvii, jakby chciała jej ukraść połowę odwagi
by przekręcić kurek z gazem i ułożyć głowę jak ciasto.
Już nie nosi spódnic do kolan, ani nie kręci włosów
czasem samotnie liże konfesyjność swojej poezji
wciśnięta w szpitalne łóżko – oplata ciało rurkami z
płynem udając, że jest jak Frida w żelaznym gorsecie
już chyba coraz rzadziej walczy z tym, że ktoś śmiał
ujrzeć w nim kobietę, od której wszystko się zaczęło |