Świt rozbłysnął nad morzem krwi
Wylanej przez świętych z dziecięcych kielichów
I chmury rozproszył, co były jak sny.
Atak rozgrzeszeń szerzony przez mnichów –
Tysiące słów bez żadnego znaczenia,
Elektryczne głosy nakazujące nawrócenie,
Łkające dzieci ze zmęczenia –
Kat znowu ścina gilotyną sumienie
Obleczone w biel niewinności.
Witajcie w świecie nienawiści!
Tlące się ognie dawno już zgasły
Ulewą zgaszone deszczów kwaśnych.
Nieznane myśli chore umysły naszły –
Echo zgłuszyły bicia serc naszych.
Lśniące czerwienią łzy w naszych oczach
Usypiają nad ranem mordujących po nocach.
To świat, który sami stworzyliśmy!
O, wędrowcy! Witajcie w świecie nienawiści!
Rzeki czerwienią się barwią –
Egipska plaga nadchodzi!
Figlarny uśmieszek anioła – jak dobrze się bawią!
Leży pod ich stopami martwy człowiek – którego to obchodzi?
Elektryczne głosy rozgrzeszają raniąc nasze uszy,
Kolorowe ekrany omamiają swą prostotą,
Te dni świąt niegdyś radosne są źródłem katuszy –
Oto władcy, za którymi tchórz idzie z ochotą!
Resztki moralności słowami jak kwasem wyżarte –
Ty już nie żyjesz, choć ciało jeszcze nie martwe.
|