Cegła - Literatura - Proza - Poezja
JEST JUŻ 24 NUMER MAGAZYNU CEGŁA - PIECZĘĆ, PYTAJ W KSIĘGARNI TAJNE KOMPLETY, PRZEJŚCIE GARNCARSKIE 2, WROCŁAW
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Maks Wieczorek

I po co to wszystko, zwierzki

                            I po co to wszystko, zwierzaki.


Jeżeli chodzi o dzisiejszą prognoze pogody wygląda na to że dziś nie rusze się  z domu i wam też  radzę. Mają być śnieżyce, burze piaskowe, tornada i lekka mżawka. Ale jak już nastąpi taka potrzeba bo trzeba zawieść dzieciaka do szkoły, iść na spotkanie o które zabiegałeś z tysiąc lat, przetestować nowy produkt firmy produkującej przeciwatomowe parasole. To trzeba zebrać się w sobie podkulić ogon i wyjść. I nie jest to miła wycieczka do Ascot gdzie jeśli przypominasz kobiete powinieneś założyć jakiś durnowaty kapelusz żeby nie wzieli cię za konia i nie popędzili do boksu gdzie nafaszerują twoje biedne ciało całą Tablicą Mendelejewa w ciągu pięciu minut. A jeśli drzemie w tobie pierwiastek męski, wciskasz na czubek głowy rure od rurociągu naftowego i wszystko jest wporządku. Poza idiotycznym wyglądem i tym że wszyscy wkoło będą wiedzieć że pracujesz na platformie gdzieś na M. Północnym. I nikt nie zamieni z tobą ani jednego słowa. Czasami lenistwo jest czymś wspaniałym. Ale nie myśl że to jakaś głęboka filozofia, która wszystko załatwi za ciebie.To raczej szczególna forma wyrażania stosunku do świata, niespieszny pochód myśli, a spolegliwy ruch powiek jaki się przy tym zdarza, nie jest może czymś szczególnie atrakcyjnym w tych śpiesznych i multimedialnych czasach ale ludzie uprawiają lenistwo namiętnie. Widać to w ilości sprzedawanych chipsów, orzeszków i czekolady. Tylko po co?. Kto ma teraz czas na nie dające się uchwycić w ścisku metra ukryte metafory i odniesienia w tekście “Ullissesa”. Odkrywać znamiona wielkiej herezji w poematach Williama Blake`a, czy zastanawiać się  nad “dźwignią transcendencji” Simone Weil. Skoro  “Big Ben” wydaje się niektórym być tak zadziwiający jak dworzec kolejowy w Koluszkach, porażająca prostota kiczu i złego smaku. A bułka z kawałkiem mielonki jest tak pożądanym towarem że czasami się zdaje że to być może jest jakaś pogańska namiastka hostii. Zamiast czytać Mistrza Eckhata woli raczej jechać do Oxted gdzie trafi na farme bażantów. I gdzie w porywie rozpaczy może sobie postrzelać do tych “biednych ptaków” aby odkryć jak nudne jest tam życie. Gdzie za każdym krzakiem ukrywa się owca która patrzy z przerażeniem w oczach, co ty do diabła tutaj robisz i o co ci chodzi do cholery. Ale to samo przytrafi ci się jeśli pójdziesz do pabu na Shepherd`s Bush gdzie  zwolennicy QPR próbują pobić każdy z istniejących rekordów w piciu piwa, tylko uważaj komu kibicujesz, bo zostaniesz obity również w rekordowym czasie. Jeżeli przeżyjesz zgłoś to do Księgi Rekordów Ginnessa, może go uznają jeżeli znajdziesz chociaż jednego trzeźwego świadka. I czas jaki później spędzisz na dochodzeniu do siebie w labiryncie służby zdrowia przypomni jaki kiedyś byłeś szczęśliwy i zadowolony z życia jakie prowadziłeś. Wspomnisz kilometry kamienistej plaży z powykręcanymi ciałami od nierówności. Niezła fizjoterapia dla masochistów. Mewy co kradną jedzenie wprost z talerza. Rodzinne zjazdy jakie urządzają Hindusi. Wode zimną i słoną jak cholera. Miłych pedziów o zacięciu filozoficznym i ludzi których poranne pijaństwo nie dziwi. Przypomnisz sobie Seaford gdzie oprócz kilku klifów dokładnie siedmiu, śmierdzących wodorostów o konsystencji kleiku dla dzieci, napotkasz stada owiec, które z desperacji skaczą z wysokiego brzegu na białe wapienne kamienie. Są i zdziczałe króliki czy zające po których odchodach spacerujesz przez całą drogę. Widoki jednym słowem są cudowne. Kiedy leje, a wściekły deszcz chłoszcze ci twarz. I marzysz tylko o jednym aby się tu osiedlić, choć na kilka dni. Zakupić w pobliskim sklepie skrzynke ginu i upijać się codziennie, nim nastąpi rześki ulewny poranek. Wtulać w jedną z tutejszych zdesperowanych owieczek i spać aby nie patrzeć na tą ogólną ochyde i przygnębiający widok świata za oknem. I nie musisz myśleć o niedzwiedzich czapach gwardzistów, które wkurzają ekologów. Co innego gdyby były z kota albo niemowlaka, zdaje się to byc bardziej adekwatne odnośnie ich ostatnich wyczynów. Bo albo ostrzelają grupe afgańskich dzieciaków, które szły do szkoły. Albo ratują przed głodem kocice z kilkudniowym miotem. Zawodowa armia totalnej niekompetencji. Nie można poprostu już nikomu zaufać. Uwierzyłem zapewnieniom znajomych że wizyta w  British Museum da mi wytchnienie i odpręży w miły sposób skołatane nerwy. To był błąd. Oczywiście spotkasz po drodze plemienne wycieczki z Europy Wschodniej, bandy turystów w przeciwdeszczowych kurtkach,plecakiem i nieodłącznym aparatem fotograficznym. Sterty śmieci sięgające po dach  Katedry św Pawła. Długie kolejki do toalet są normą, głupie śmiechy czymś powszednim, a kradzieże nagminne. Cierpliwość to jedyne co ci zostaje. Z bardziej cywilizowanych argumentów zastosuj gruby sękaty drąg i ruszaj przed siebie dalej. Nie zważając na porozbijane głowy i dzikie zawodzenie, tylko tak uda ci się cokolwiek zobaczyć. I kiedy nawet uda ci się dopchać do jakiegoś odłamka skały nad którym wszyscy sikają z podniecenia. Przychodzi ci do głowy że nie wykopano go gdzieś w okolicach Oxfordu na przykład w Ardley, tylko leżał sobie gdzieś w zapomnianej przez Boga dziurze na innej półkuli. A w jaki sposób tu trafił mało kogo odchodzi. Jestem święcie przekonany że nikt nie lubi kiedy wypoczynek zmienia się w pasmo udręki i żalu do całgo świata. Pożywny obiad w niestrawność, a pijaństwo w kaca. Miły spacer po Regents Park w niemiły incydent z kroniki policyjnej. Ale nie można przejść nie będąc zaczepionym przez jakiegoś obwiesia z pianą na ustach, chwiejnym kroku i fizjonomii Misia Padingdona pogryzinego przez stado dobermanów. Nie można w spokoju wypić nawet kawy bo zaraz ktoś wrzuci ci do kubka garść drobniaków. Choleni dobroczyńcy. Dzisiejsza kłótnia z żoną nie wygląda wcale lepiej. Nie dostaniesz już po głowie ciężkim przedmiotem, wałkiem do ciasta czy kilkuletnią paprotką od mamusi.Tylko pogardliwym spojrzeniem, który może rozsadzić głaz. Żadnego słowa wymówki, obrażliwych epitetów porównań do pora, samolubnych skurczybyków i sprawnych inaczej. Jeżeli dalej tak pójdzie przestaniemy wogóle ze sobą rozmawiać, a to może doprowadzić do tego że damy zarobić prawnikom. A to nie jest dobre i do niczego nie prowadzi. Nie dajmy się zwariować przez samych siebie. Nie robimy niczego dla siebie. Nie żyjemy pod kloszem nie mając styczności z rzeczywistością. Oczywiście niejeden uważa że kurczaki rosną na drzewach, a sałata rośnie pod dywanem. Podatki są po to żeby nas okradać ale to akurat jest prawda. A fotografie Bernd Obermann po to bym przez kilka chwil udawał że się na czymś znam i gadał głupoty o niesamowitym świetle, nastroju zadumy i całym tym egzaltowanym kompoście artystycznym. I nie trzeba być jakimś geniuszem z dyplomem egzotycznej uczelni. Żeby przejść przez życie jak najlepiej się umie i niczego nie żałować. To nie “Nod`s dream” J.M.S.Asbury. Tylko jakiś absurdalny świat R. Topora, do tego dość rzeczywisty i realny. I mimo tego całego zamieszania, dziwacznych myśli i nienajlepszej pogody. Włożę ciepłą kurtkę z kapturem odpowiednie buty i wyjdę z domu. Przejdę całą Tottenham Court  potem Charing Cross, posiedze na ławce w St. James`s Park z kubkiem kawy. I nie będę na nic psioczył. Nawet jak pies wielkości konia pociągowego przewróci mnie w ochydną breje. I będę przypominał błotnego potwora strasząc biedne niebieskookie dzieciaki. Policja obezwładni mnie gazem bojowym, a później wyrzuci z pędzącego samochodu. Będę się śmiał jak kretyn na te wariactwa świata. Bo one powodują że nie można się nudzić, że życie obok zaskoczy cię jeszcze nie raz. A czy nie do tego jesteśmy stworzeni aby dawać się zaskakiwać. Żyć z ciągłymi znakami zapytania. I miło jest jeśli ktoś od czasu do czasu krzyknie “eureka”. Inaczej biegał byś z przepaską na biodrach uganiając za wymarłym kuzynem pana trąbalskiego. Nie odkrył jakie wielkie znaczenie ma dla człowieka odkrycie i posiadanie spinacza biurowego czy przycisku do papieru. Co za wspaniałe czasy, udaje ci się wstać rano bez pomocy innej osoby, a ty ciągle narzekasz. Stajesz się powoli jakimś umysłowym inwalidą, bo chyba nie przypominasz do cholery marchewki. Napewno nie ja, jak już to zielonego pora ugotowanego na parze. Smacznego zwierzaku.


Maks Wieczorek

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur