kiedy cię poznałem przypomniała mi się historia o starym chasydzie który wierzył że każde słowo które wypowiada zbliża go do śmierci.
był rok 1939 wrzesień nadszedł w całej swojej gwałtowności. ludzie sparzeni słońcem nieruchomieli na poboczach. drogi kurzyły się a kurz osiadał na czapkach maleńkich woźnic. ojcowie trzymali konie za cugle a matki trzymały w dłoniach cały świat który można zmieścić w sercu.
z góry wyglądali jak błyszczące stróżki potu albo potok przecinający spękaną ziemię.
samoloty spełniają w tej historii znaczącą rolę dlatego warto wspomnieć o tych błyszczących stalowych maszynach. szybkich i piekielnie zwrotnych. schodzących niżej i niżej.
pośród tego szalonego zgiełku pewien chasyd zwrócił uwagę na rzeczy które zawsze w życiu umykają.
schylił się i podał czapkę maleńkiemu woźnicy. wyprzedził nitkę korowodu stanął na swoim dobytku i przemówił pierwszy raz od kwietnia.
w jednej chwili kula wystrzelona na przetarcie karabinów przeleciała jak skalpel przez szyję staruszka i trafiła w porcelanę alarmując pochód.
dlaczego ci to mówię? - podobnie jest ze słowami które przecinają nasze gardła ale ratują życie.
to wszystko musi znaczyć więcej niż nam się wydaje. inaczej każda śmierć jest jak procesja w bezsenną noc.
Wrocław 16.11.07 |