Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Marcin Radwański

Miłość niejedno ma imię

 

Miłość niejedno ma imię”

 

Poznałem ją latem. To była znajoma mojego kuzyna. Zanim ją spotkałem słyszałem od wielu znajomych, że jest naprawdę nie z tego świata. Myślałem o niej wieczorami leżąc na łóżku i wpatrując się w chropowaty sufit pokoju. Chciałem jej dotknąć, powąchać i poczuć jak to jest być z nią. Kuzyn wiedział o tym, więc na pierwsze spotkanie nie czekałem długo.

Umówiliśmy się na imprezę w szerszym gronie, żeby atmosfera była przyjemna i sprzyjała pierwszemu kontaktowi. Troszkę się denerwowałem tego dnia, lecz te dreszcze były przyjemne i zapowiadały naprawdę miłe chwile. Czułem, że to będzie to. Po drodze na wymarzone spotkanie kupiłem kilka moich ulubionych piw i paczkę lekkich marlboro. Drzwi otworzył mi nieznajomy, niski i wątły blondyn w okularach. Przywitałem się i skierowałem do dużego pokoju, gdzie czekało już towarzystwo. Spotkanie dopiero się rozkręcało. Szczupła brunetka siedząca z boku cicho puszczała na wieży wakacyjny hit „Coco jambo”. Reszta siedziała sztywno sącząc powoli mocne drinki. Znałem wśród nich prócz kuzyna tylko jednego kolegę ze szkoły. Przywitałem się z każdym z osobna i usiadłem na wolnym fotelu niedaleko niego. Zacząłem lustrować siedzące na kanapie dziewczyny. Jej na razie nie było. Siedziałem cicho i nie wiedząc co zrobić z rękoma zapaliłem papierosa. Wciąż myślałem o niej. Ponoć zawsze robiła to na pierwszym spotkaniu. To nie dawało mi spokoju i po chwili ręce zaczęły mi się kleić od potu, a popiół z papierosa spadł mi na spodnie. Martwiłem się, czy mi wszystko wyjdzie, bo nie robiłem tego wcześniej. Nie chciałem wyjść na mięczaka i nieudacznika. Moje rozmyślania przerwał po chwili gospodarz, który wrócił do pokoju i zaczął rozlewać kolejną butelkę wódki, a ja zachęcony sięgnąłem po puszkę piwa. Po kilku łykach zdenerwowanie minęło. Rozluźniłem się i zacząłem wtrącać do rozmów o niczym. Wraz z upływem czasu atmosfera się zmieniła. Brunetka, która puszczała muzykę podkręciła potencjometr i zaczęła tańczyć w rogu pokoju. Mocno już wstawiony klient osiedlowej siłowni nieśmiało przyłączył się do niej. Gospodarz siedzący na honorowym miejscu zrobił się czerwony i zaczął bełkotać. Okazało się, że konsumpcję alkoholu rozpoczął kilka godzin wcześniej niż jego goście. Pozostali śmiali się głośno, a ja wraz z nimi. Zaczęły się roszady i większość osób zaczęła zmieniać swoje pozycje siedzenia. Po kolejnej wyprawie do ubikacji, usiadłem obok swojego kuzyna. Nie chciałem być nachalny, ale musiałem zapytać o nią. W końcu poszedłem tam tylko dla niej. Zapewnił mnie, że w ciągu godziny ona na pewno się zjawi. Zapaliłem więc kolejnego papierosa z kończącej się już paczki i patrzyłem na kulturystę obmacującego tyłek brunetki. Minęły dwie godziny i nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Wzdrygnąłem się. Po chwili w drzwiach pokoju ukazała się postawna postać w dresie z włosami ulizanymi do tyłu i rozbieganymi oczami. To był dobry przyjaciel kuzyna. Znali się jeszcze z czasów wspólnych wyjazdów za granicę. Znałem go z widzenia. Był z nią. Znów zacząłem się pocić. Nie wiedziałem, czy przyjście tam, to był dobry pomysł. Nerwowo poprawiłem podkoszulek i wyprostowałem się. Usiedli obok mnie. Przywitałem się i szybko zapaliłem kolejnego papierosa, maskując swoje podniecenie. Stwierdziłem jednak, że nie ma na co czekać i zapytałem nowego gościa:

- Może poznasz mnie ze swoją przyjaciółką ?

Ten obrócił się do mnie i zaśmiał, ukazując czarny ząb w dolnym rzędzie swojej szerokiej szczęki.

- Oczywiście – powiedział i wyciągnął z kieszeni dresu mały woreczek z zielonymi ziołami.

To była ona. Marihuana. Obiekt mojego pożądania, moich westchnień i pragnień tamtego okresu. Wreszcie mogłem ją powąchać, dotknąć i spróbować. Przyjaciel sprawnie skręcił jointa używając mojego opakowania od marlboro i jednego ze swoich mentolowych papierosów. Nie wahałem się długo.

- Zrób wdech i trzymaj dym jak najdłużej w płucach– poinstruował mnie - podając skręta.

Zrobiłem wdech i poczułem jej smak. Przypominał mi połączenie majeranku z natką. Dym był strasznie duszący. Wytrzymałem kilka sekund i zakrztusiłem się. Przyjaciel znów się zaśmiał i odebrał mi skręta. Wstałem szybko z kanapy i zacząłem kaszleć. Pobiegłem do kuchni i złapałem ze stołu otwartą wodę mineralną. Upiłem kilka łyków i po kilku minutach kaszel ustał. Postałem w kuchni jeszcze kilka minut i stwierdziłem, że czas wracać do pokoju. Miałem załzawione oczy i byłem już lekko pijany, ale nic nowego nie czułem. Wróciłem więc na swoje miejsce na kanapie. Jointa już nie było. Siedziałem i zacząłem patrzeć na włączony bez dźwięku telewizor. Leciał teledysk z seksowną wokalistką. Wpatrywałem się w nią, a obraz zaczął mi się wydłużać i na zmianę zwężać. Poczułem się jak w gabinecie luster. Zacząłem się śmiać. Najpierw delikatnie, później coraz mocniej. Spojrzałem kątem oka na przyjaciela. On się tylko uśmiechał. Jednak mnie, po kilku minutach ogarnął szał. Ciągle wpatrywałem się w telewizor i śmiałem do granic wytrzymałości. Nie mogłem się powstrzymać. W pewnym momencie, z impetem upadłem z kanapy na podłogę i zwinąłem do pozycji embrionalnej. Brzuch mi pękał. Miałem wrażenie, że to nigdy się nie skończy. Nie miałem pojęcia, co w tym momencie robią inni. Śmiałem się szaleńczo, trzymając ręce na brzuchu. Straciłem poczucie czasu.

Nagle koniec. Wszystko minęło. Wstałem z podłogi, lekko oszołomiony. Spojrzałem dookoła. Nikt nic nie zauważył. Usiadłem z powrotem obok przyjaciela.

- Podobało się ? – zapytał, jak zwykle z uśmiechem na twarzy.

Spojrzałem na niego i nie wiedziałem co odpowiedzieć. Moja głowa stała się ciężka jak młot i właściwie nie wiedziałem, co się ze mną działo.

- Nieźle – mruknąłem i zacząłem wypatrywać na stole czegoś do jedzenia.

 

To był mój pierwszy raz. Zacząłem spotykać się z nią później. Coraz bardziej mi się podobała. Namiętność nigdy nas nie opuszczała i robiliśmy to ze sobą w różnych miejscach. Powoli pokochałem ją szczerą i bezpretensjonalną miłością. Można powiedzieć, że byliśmy w trwałym związku. Kilka lat. Różnie z nami bywało. Mieliśmy dobre i złe chwile. Mieliśmy chwile rozstań i powrotów. Trwało to naprawdę długo. Ona na zawsze pozostanie w moim sercu.

 

 

 

 

 

 

 

Marcin Radwański

2005 r.

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur