Aniołowie upadają nagminnie, jak zakazane owoce.
W bliskich okolicach Edenu.
Węże kuszą bez przekonania, amatorów przejrzałych
jabłek.
Supermani na emeryturze artretycznymi palcami
cerują obcisłe wdzianka.
Zmęczeni zapadają w fotele. W oparach whisky snują bajki.
Czarno – białe.
Coś w stylu starego kina. Z ledwie odczuwalnym brakiem
tapera i subtelnego szelestu.
Dam w powłóczystych sukniach i ogromnych kapeluszach.
Z kwiatami na rondzie.
Poeci dokarmiani w przydrożnych barach, piszą
na przetłuszczonych serwetkach, linijki i wersy.
Coś o miłości i trudnej drodze. W przeczuciu nieistnienia.
W starych płaszczach żebraków wiatr świszczy.
Nieliczne datki nie dziurawią kieszeni.
Oni wiedzą - wszystko przeminie. Szalony sen
w wypożyczonym łóżku.
Za które mimo wszystko trzeba będzie zapłacić.
W jeszcze nieznanej walucie. |