Gwiezdną porą, gdzieś nad rzeką
Patrzę na taniec płomieni
W których cierpliwie się spala
Cała moja szara przeszłość
Płonie długo, ale równo -
Czasem jakaś iskra strzeli
Jednak szybko wraca spokój
I szept złotych płomieni
Nagle wiatr się silny zrywa
I ogień próbuje stłumić -
Chwilę płoży się po ziemi
Sypiąc wokół bladymi skrami
Jednak zaraz się podnosi
Jeszcze większy, potężniejszy
Hukiem swoim jęk zagłusza
Zawiedzionej wietrznej pani
Szara mgła się znów podnosi
Z czystych wód śródleśnej rzeki
Na wschodzie niebo jaśnieje -
Noc powoli się już kończy
Z ognia został żar i popiół
Który teraz mnie ogrzewa
Kiedy czekam na poranek -
Świt po bardzo długiej nocy |