Miała do tego talent, a w ustach żywe srebro, i mam nadzieję, że dobrze jej płacili, bo to co wyprawiała było zadziwiające. Nawet nie wiem, kiedy wpadłem w jej ręce. Oczarowała mnie swoim miękkim głosem i niechybnie z wdzięcznością pozbyłbym się ostatniego grosza, gybym go miał. Miała śliczną rudą główkę i niebieski oczy. Oszaleć można. Dreptała przy mnie jak chińska laleczka przed mandarynem. A to wszystko na środku ulicy, na oczach ludzi. Kroku bez niej nie mogłem zrobić. Jak żyję kobieta przede mną nie skakała. Żadna nie prawiła komplementów...śliczny chłopczyku, musisz wydawać mnóstwo pieniędzy na kolacje w lokalach...Upajały mnie jej słowa. Tonąłem w nich, zamykałem oczy, a wtedy unosiły mnie łagodnie, lekkiego jak promień słowa. Mówiła - spójrz za siebie. A ja z niechęcią odwracałem głowę - El Greko, ja często tutaj jadam. Melodia jej głosu uśpiła mnie jak zastrzyk. Nachyliłem się, żeby musnąć jej wargi, ale uciekła spojrzeniem. Nie poczułem wstydu. Nie próbowałem się bronić. Leciałem jak bombowiec z rozstrzaskanym sterem. Za dwadzieścia złoty ta karta będzie twoja. Będziesz moja. Za dwadzieścia złoty? Zniżka pozwoli zaoszczędzić do czterdziestu procent. Czy to nie cudownie? Zapewne, ale ja nie śmierdzę groszem. Ach, poczułem, że zrzucam ładunek daleko przed celem. Nie powiedziała już słowa. Jakby w nią piorun uderzył. Odwróciła się na pięcie. A ja stałem jak sierota, jakbym się nagle rozsypał, ręce oddzielnie, nogi oddzielnie. Spojrzałem w jej stronę. Słońce ozłacało jej miedziane loki. |