wzniosłam się dziś nad chmury byłam dziś w środku nieba w dole pozostał świat bury tego mi było trzeba
byłam w duchowym wszechświecie w niebieskości nieba i na śnieżno białej białości chmur tego mi było trzeba
były tam dziwne twarze i były zwierzęta poczwarze i był tam śnieżny puch nieskończoności prochu duch
w okol kolor niebieski pode mną bialutkie kreski lecz piękna ta biała chmura zniknęła została dziura
tak mnie machina wypluła w sam środek babilonu na rogu stal wieczny turek ten co sprzedaje kule
objedz człowieku świat cały i wypluj się stacja główna a będzie tam wieczny turek i pełno wiecznego gowna
idziemy noga w noge po prawej mej schizo po lewej mam trwoge a na demna po de mna przede mna cos krzyczy jeden raz moge
tu trzy biblijne krolewny kazda niesie cos w darze prezent dla wiecznego turka co boga im dzis pokaze
i ide dalej przed siebie wspominajac jak bylo w niebie co metrow piec dzwiecza monety zamkniete w piesc ulicy poety
co zebrze na dzialke poezji lecz zebrze na smuta juz bez finezji
kobiety co ciagna druta mezczyzni co sie slinie na to
gdzie ja wyladowalam gdzie kto mi odpowie na to
i pyta sie tak jak ja pijak potezny w ciele sluchaja go uwaznie dzisiejsi przyjaciele i mowi z brzuchata powaga rok temu jeszcze niecaly mialem ja zone dziewczyne prace i dom wspanialy
i mysl mnie naszla swojska pewnie masz socjal pajacu mi za to za nic nic placa
nie zebym byla zazdrosna ta mysl to spadek konieczny ostatniej generacji takiej jak ja emigracji
lecz mysl ta wpada i znika i mowi miedzy wierszami wrocilas do domu jest wiosna a tys jak byla tak jest zalosna
|