- Ziemia kręci się znacznie szybciej – mówi dziadek upadając na chodnik.
- Przecież to tylko przyciąganie…
- Nie – twierdzi dziadek zataczając się jak pijany na ulicy prostej jak drut, jak odpowiedź z ust do ust.
- Co Tobie? – pytam – widząc kredową bladość na niegdyś rumianych policzkach.
- Odlatujemy w przestworza drogie dziecko – tłumaczy spokojnie – a ja widzę, że dachy domów unoszą się
powoli do góry jakby podróżowanie po niebie było częścią ich natury.
Zachwycona przyglądam się piruetom oderwanych okien, którym także zamarzyła się wolność.
- Jak cudownie być wolnym! – krzyczy zaprawa odłączona się od cegły.
- Jak wspaniale! – śmieje się w głos unoszący się nad ziemią fundament.
- Teraz wszyscy jesteśmy wolni! – krzyczą części z części, z godziny na godzinę coraz mniejsze.
Wkrótce wszystko znika…
Zostałam sama - bo i dziadek oderwawszy się od ziemi postanowił szukać babci wśród szarych obłoków.
- Tylko nie łap jej za pięty! – wołam – lepiej, żeby w niebie nikt nie miał kompleksów.
|