Zanim bruzdą okryje się cała moja powierzchowność; chcę, by złote kręgi słońca; wypalały na mej skórze letnie ornamenty; by w księdze ludzkiego rodzaju; zapisać się srebrnym drukiem; grubą czcionką…
przeglądam twarz z pychą i starczym trumiennym lękiem;
odbite u wezgłowia trupy.
W podarunku świeżość nietknięta; długo leżakowana klarowność; prawictwo – dziedzictwo ciotek; porcelana w komodzie…
zagląda i sam już nie wie, gdzie szukać…(?)…
szukaj mnie! nie szukaj…
tu jestem! tam mnie nie ma….
Kolejna wiosna zaczesana włosami do tyłu.
|