gorący podmuch lekko jak piórko
gitarzysty trąca twarze metaliczny
riff gdy tramwaj hamuje na gryfie
torowiska przegubowce kłusują
planowo we wnykach przystanku
zostaje para kanarów niewidomy
układa niewidzialną kostkę rubika
we wnękach kontenerów giną puste
małpki ręce bezdomnych nurkują
w śmietnikach z precyzją sztukasów
pasażerowie zmieniający się płynnie
jak hokejowe piątki przez szklaną
bandę będą oglądać portfolio miasta
spięte klamerkami kamienic ulice
sczerniały zgryz blokowisk i kościół
gdzie trzymany pod kluczem bóg
żyje zgodnie z grafikiem widzeń
mur wokół niego rośnie ma dziury
w kształcie krzyży to na witraże
na razie z pajęczyn
zamknięty na kłódkę śmietnik
nie pozwala się wypróżnić
niedzielni kierowcy po randce
z parkometrem marzą o rajdzie
zamiast o raju w ustach zbiera
im się ślina gęsta i słodka
jak zostawiana przez czerwce
na świerkach spadź
|