Monolog z synkiem
I
Patrząc na ludzi z perspektywy mrówki,
Co zbyt cicho się skarży, aby ktoś ją słyszał,
Czujesz strach i niepokój wewnątrz małej główki
I w pieluchę się moczysz, gryziesz ucho misia.
Oczka mocno otwierasz, patrzysz przenikliwie,
Nie rozumiesz słów brzmienia, nie rozumiesz myśli,
Ty się dziwisz wszystkiemu, ja Tobie się dziwię,
Kiedy nocą zapłaczesz. Cóż Tyś synku wyśnił?
II
Nieporadny człowieczku, co wyciągasz rękę,
Do każdego, kto schyli się nad Twą kołyską,
Takie dobre, że głupie masz to małe serce,
Wszystko może Cię cieszyć, bawić może wszystko.
Życia jesteś ciekawy, każdy obraz chłoniesz
I ogarniasz świat cały dobrym, głupim wzrokiem,
Chciałbyś wszystko móc dotknąć, wziąć w swe małe dłonie,
A potrafisz jedynie – ssać butlę ze smokiem.
III
Widzisz synku życie nie jest pasmem tęczy,
A ogrodnik nie sadzi kwiatów dla zapachu.
Życie synku to kręte schody bez poręczy,
To niepewna przechadzka po krawędzi dachu.
Widzisz synku nie jest ogniem wiecznym,
Magma uczuć wystyga, w skorupę się zmienia.
Miłość synku jest w życiu wyborem koniecznym,
Jest podstawą naszego bytu i istnienia.
Pytasz synku dlaczego świat jest tak okrutny
I tak bardzo daleki od baśniowych marzeń.
Jest też dobro na świecie, nie bądź synku smutny,
Ono Ci się objawi, wykrzyczy, ukaże.
Młodość
Czas życia chwilą, radości mgnieniem,
Pierwszą miłością i pierwszym grzechem,
Czas, gdy przestaje dusza i serce
Być wiernym myśli rodziców echem.
Czas tyleż piękny, ile naiwny,
Tyle radości w nim, co zawodów,
Czas, który z czasem wyda się dziwny,
Czas niczym bukiet z rajskich ogrodów.
Dwa słońca
Dwa słońca świecą w mym życiu,
Jedno i drugie jest jasne,
Przed nimi siedzę w ukryciu,
Gdy one świecą – ja gasnę.
Za jednym chciałbym podążyć,
Drugie promieniem mi błyska,
Drugie dosięgam już ręką,
Pierwszego parzy mnie iskra.
Lat tyle żyłem w ciemności,
Spokojnie czekałem końca,
Aż w życia mojego nocy,
Rozbłysły te dwa słońca.
Myślę – dwa słońca to próba,
Próbna, nadmierna jasność.
Kiedy wybiorę z nich jedno,
Wówczas obydwa zagasną.
W kasynie życia
W kasynie życia graczy jest wielu,
A czas ruletę obraca,
Diabelski lombard duszę przyjmuje,
W zamian srebrniki wypłaca.
W kasynie życia graczy jest wielu,
Fortuna kołem się toczy.
Ktoś chce odegrać rozum stracony,
Ślepiec chce wygrać tu oczy.
W kasynie życia graczy jest wielu,
O zmierzchu jest ich najwięcej.
Jak przegrasz życie, to śmierć wygrywasz,
Fortunę zyskasz za serce.
W kasynie życia graczy jest wielu.
Wszystko tu przegrasz z czasem,
Lecz mimo tego graj przyjacielu
Choć króla biją ci asem.
W kasynie życia graczy jest wielu,
Bo drzwi wyjściowych tu nie ma.
Jeśli nie wejdziesz i tak przegrałeś,
Zniszczy Cię żałość i trema.
W kasynie życia graczy jest wielu,
Kasyno wszystkich pomieści.
Musisz pamiętać życie to hazard,
Nikt się tu z nikim nie pieści.
-o0o-
to zima - jest biało i smutno
i pusto
i chłodno
żałośnie
wczoraj widziałem
ostatnie stado upadłych kobiet
lecące do ciepłych krajów
po wiosnę.
Lunapark
Na łańcuchowej igrasz z życiem,
Wszystko się kręci wokół Ciebie,
Unosisz głowę swą w zachwycie
I wzrokiem latasz koła w niebie.
Szpetność cię w krzywym oknie cieszy,
Wszystko jest bardzo śmieszne, żywe,
Lecz pomyśl, czy się warto cieszyć.
Może to lustro nie jest krzywe?
Wagonem śmierci w tunel jedziesz
I fakt ten także ciebie cieszy,
Lecz, gdy naprawdę umrzeć przyjdzie,
To już nie będziesz się tak cieszył.
Diabelskim młynem w górę wjeżdżasz,
Spadasz w dół, żyjesz, jak kaskader.
Inny upadek kiedyś przegrasz,
Ja też go przegram, ale jadę.
Lunatyk
Wpada przez okno nić księżyca,
Otwieram balkon, ciemno wszędzie,
Wchodzę na krawędź śmierci, życia,
Nie wiem co dalej dziać się będzie.
Jak ślepca pies, mnie księżyc wiedzie
I łamie wszystkie z praw natury
I zanim świt na niebo wjedzie
Idę po ścianach w dół, do góry.
Widzę to czego nikt nie widzi,
Chociaż me oczy są zamknięte,
Lecz mą opowieść świat wyszydzi,
Ktoś powie, że mam sny przeklęte.
Sam nie wiem, czy to wszystko prawda,
Dlatego kryję się przed światem,
Może to tylko senna karta...
Dziś mi wstawiono w okno kratę.
Sen
Ty ogarniasz mnie bez reszty,
Jesteś wielki w swojej mocy.
Nie wiem kiedy tu przychodzisz,
Skradasz się jak złodziej w nocy.
Nie wiem skąd jest w tobie siła,
Która ludzi otumania,
Mama mi cię przynosiła,
Kiedy kładła mnie do spania.
Teraz sam przychodzisz z nocą
I odchodzisz w świetle słońca,
Lecz nadejdzie taka chwila...,
Gdy ogarniesz mnie bez końca.
-o0o-
na aksamitnym firmamencie nieba
zakwitła pierwsza blada gwiazda
krzyknęła głosem mdłego światła
i zgasła
niezauważona jak miłość
tragiczny Ikar wszechświata
kropla oceanu nieskończoności
niespełnione marzenie
życie
-o0o-
człowiek jest jak wiatr
chce ogarnąć wszystko swym zasięgiem
fascynują go tonie oceanów
i wszechświata bezkresy
rozmienia swe myśli na drobne
a nie może objąć swym zasięgiem
nawet samego siebie
Spotkanie z samotnością
Powiedz mi co jest w tobie
Że ciągle powracam
Jak syn marnotrawny
Niewierny kochanek
Przychodzę dziś na chwilę
Szklaneczkę zapomnienia
Wrócę kiedyś
Zaczekaj
Wiem
Ty zawsze czekasz
Ty przebaczasz
Przyjmujesz w objęcia otchłani
Każesz kochać się mocno
Namiętnie
Żarliwie
Aż się w ciele żar życia
Do reszty wypali
|