jak w gorączce myślę o zimniejszych krajach.
północnym chłodzie na czole i południowym
na stopach. zorzy polarnej na zachodniej dłoni
i świtu na wschodniej. zaczynam mówić językiem
lodowca i pamięć przestaje mylić. światło powiela się,
odbija i szarpie brzegi skalnych cieni. wszystko przymarza
do siebie. zapadają się góry, okruszki na podłodze
morza. załamane lodołamacze przecinają powrotne kursy.
powietrze wysysa parę z ust. pozwalam sobie na
wydobycie z dna ostatnich wraków z niezatapialnych
rejsów. wysyłam echosondy, badam stan skupienia. |