Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Marta Skrzypczak

didaskalia

Didaskalia, czyli XX – wieczne wariacje

na temat theatrum mundi

Rozdzierający wszechobecną ciszę krzyk. Narodziny człowieka. Jego pierwszy krok na scenie życia. Kreowanie nowej roli. Zmiana dekoracji; kolejna maska, kolejny strój, kolejny aktor wchodzi na scenę. Kolejny, który musi zmierzyć się z wyznaczoną mu rolą, a może sam ją sobie stwarza... Ale czy sprosta? Czy dokładnie przeczytał scenariusz, didaskalia? Czy zna pozostałych aktorów? Wie, co ma mówić? Z kim warto, a z kim nie warto się przyjaźnić? NIE! On nic nie wie! Stoi na scenie życia sam, bez scenariusza, bez suflera. To “życie na poczekaniu/ przedstawienie bez próby/ ciało bez przymiarki/ głowa bez namysłu”... Przedstawienie czas zacząć!

Theatrum mundi. Topos powszechnie znany w literaturze i kulturze europejskiej, począwszy od zarania aż po czasy współczesne. Fascynował twórców mnogością treści zarówno filozoficznych, religijnych, iluzją gry i teatralnej scenerii. Przez lata zmieniany, kształtowany, wykorzystywany do różnych potrzeb. Mimo to, niezmiennie przekazujący tę samą treść: życie jest grą, która toczy się według ustalonych zasad, człowiek jest aktorem, przyjmującym narzucona mu rolę, bądź też zakładającym maskę z własnej, nieprzymuszonej woli, a świat jest teatrem, nad którym czuwa wszechmocny Reżyser. Gra w życiu człowieka rozpoczyna się od chwili narodzin. Wykonuje pierwszy krok i staje na planszy rozkładanej przez Demiurga.

Dzieje toposu układały się różnie, różne też były wariacje na jego temat lecz żadna chyba epoka nie wydała na świat takiej mnogości konceptów mających swe korzenie w antycznym theatrum vitae humanae, jak wiek XX. Bazując między innymi na antycznej koncepcji deus ridens, na “Prawach” Platona, znacznie późniejszym Calderonie czy Szekspirze, dwudziestowieczni twórcy budowali różne koncepcje życia i człowieka.

Całkowitą teatralizację życia człowieka przedstawia Kazimierz Brandys w opowiadaniu “Sposób bycia”. “Główna postać jest mężczyzną w nieokreślonym wieku. Imię i nazwisko nieistotne.” - już pierwsze zdanie informuje czytelnika, że nie będzie to zwyczajna lektura. W podobny sposób autor wprowadza dekoracje pisząc, że zamiast wron równie dobrze mogą być kawki, czy wróble. Wszystko to sprawia wrażenie, że jest nieistotne dla treści. Ale jak główny bohater może być nieważny? Może chodzi tu o pewien bardzo ogólny schemat, w który każdy mógłby się wpasować (żona bohatera też nie jest dokładnie opisana). Bohaterem może być każdy, ale scenariusz pozostanie niezmienny. Nic nie ma na niego wpływu. Wspominając swoją młodość bohater wypowiada słowa świadczące o małości człowieka i nieuchronności losu: “Guzik – nitka, człowiek – los... Nawlekanie, ślinienie, przekłuwanie, przeznaczenie...” Brandys przedstawia los jako wszechwładnego Reżysera, który ma nieograniczoną władzę nad światem. Może zmieniać ludzi według swoich zachcianek i dopasowywać ich w ten sposób do swego scenariusza. Jednak z każdym prowadzi własną grę, a człowiek nigdy nie wie, co lub kto jest sprawcą zachodzących w nim zmian:

Kto śmiał nas zamienić na kogoś innego? Nas, parę zakochanych – w nas zobojętniałych i czczych, niezdolnych do uśmiechu?

Bez względu jednak na to, czy człowiek pokornie stara się, czy dokładnie chce wywiązać się ze swojej roli, czy też wręcz przeciwnie, buntuje się i na złość światu nie robi nic, na końcu, po zejściu ze sceny, prędzej czy później i tak będzie musiał rozliczyć się z wszystkiego.

Ważniejsze, czy naprawdę to jest sposób uiszczenia się. Zapłaty za. Czy to jest tak pomyślane. Bo jeżeli to jest tak pomyślane. Bo jeżeli to jest tak pomyślane, proszę bardzo. W tym wypadku nie miałbym najmniejszej pretensji, przeciwnie, nawet lepsze samopoczucie. Grzeszę – płacę – nic za darmo. Niespodzianki losu polegałyby na godzinie i rodzaju zapłaty, bardzo proszę. Jeżeli to jest tak pomyślane.

“I nagle maskarada dobiega końca. Drobniutki łysy sufler zamyka swą księgę, łagodnie gasną światła. Koniec, koniec.” Te słowa padają w ostatnim akapicie powieści Vladimira Nabokova “Prawdziwe życie Sebastiana Knighta”. Po pobieżnej lekturze, czytelnik nie znający innej twórczości autora może stwierdzić, że w zasadzie tylko te słowa wykazują na jakikolwiek związek z toposem theatrum mundi. Koneser jego twórczości będzie jednak wiedział, gdzie szukać ukrytego sensu. Nie bez kozery bowiem bohater: pisarz, Sebastian nazywa się właśnie Knight, co w języku angielskim oznacza ni mniej, ni więcej tylko rycerza lub właśnie konika szachowego. Ot i pierwszy trop. Można być pewnym, że jest to nazwisko nieprzypadkowe. “Prawdziwe życie...”, mimo, iż może się tak wydawać, nie ma nic wspólnego z przypadkiem. Autor przemyślał każdy szczegół, a nawet można by zaryzykować stwierdzenie, że przeanalizował każde użyte słowo. Symbolikę gry odnajdujemy więc w całej jego powieści, często tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy. Na przykład, kiedy “V” - narrator, przyrodni brat Sebastiana, wspomina jego młodość, opowieść nie zaczyna się standardowym: “Jak był młody wyprawiał różne głupoty...”, ale teatralnym i tajemniczym: “Gasną światła, kurtyna idzie w górę, odsłaniając rosyjski pejzaż latem...” Podczas kolejnych obrazów z młodości “sceneria znów się zmienia, niczym we śnie Byrona”, a wspomnienia kończą się wraz z opuszczeniem kurtyny. Użycie symboliki teatralnej wydaje się w tym miejscu niewinne, użyte dla wciągnięcia, zaciekawienia czytelnika, a może widza...

Podobnie rzecz ma się w rozdziale dotyczącym powieści Sebastiana Knighta “Skos pryzmatu”, szczególnie we fragmencie o spotkaniu mężczyzny imieniem Q z Anną, który “uchwytem skradających się palców zacieśniał siatkę, w której trzepotały motyle; najdrobniejszym zdarzeniom wyznaczał pory, niczego nie pozostawiając przypadkowi.” Tu jednak celem nie jest zaciekawienie. Nabokov przedstawia los jako Reżysera panującego nad ludzkim życiem, dokładnie znającego scenariusz odgrywanej sztuki i nie pozostawiającego człowiekowi nawet minimum swobody.

Każdy z tych żywotów to jedynie glosa do głównego tematu. (...) ci oraz inni ludzie przychodzą i odchodzą, na przemian otwierają i zamykają drzwi, żyją, póki oświetlona jest droga, którą idą, nim ich z kolei spowiją fale głównego tematu: człowiek umiera.

Scenariusz nie dotyczy więc tylko pojedynczej jednostki, dotyczy ogółu ludzkości. Główny temat nie napawa jednak optymizmem. Czyżby wszystkie dążenia człowieka, wszystkie czyny, radości i smutki były jedynie marnością i wpisywały się w ogólnoludzki dance macabre?

“Prawdziwe życie...” jest powieścią o poszukiwaniu prawdy, a chęć szczegółowego przedstawienia życia Sebastiana Knighta, odnalezienie jego dawnych przyjaciół, kochanek, grzebanie w najmniejszych szczegółach jego życiorysu, jest swoistą próbą odkrycia zasad funkcjonowania świata, odnalezienia sensu ludzkiej egzystencji i być może tego, kto pociąga za sznurki.

Zupełnie odmienny przekaz odnajdujemy w “Zwyczajnym życiu” autorstwa czeskiego powieścio- i dramatopisarza Karela Čapka. Opowieść o pozornie szarej codzienności, dzieciństwie, młodości i dorosłym życiu zawiadowcy pewnej stacji kolejowej, są jedynie pretekstem do odkrycia głębszych prawd. Po śmierci bohatera, sąsiedzi odnajdują w jego domu spisywany naprędce pamiętnik, który za wszelką cenę ma udowodnić zwyczajność życia i niewinność jego właściciela.

U Nabokova, życie było jedynie realizacją z góry ustalonego scenariusza, Čapek natomiast, przedstawia je jako całkowite dzieło przypadku i przyzwyczajenia, swoistych mocy działających w obrębie “ogródka z patyków powtykanych do ziemi’. Każdy bowiem człowiek prowadzi własną grę, we własnym, zwyczajnym świecie. Realizując te reguły, bohater przypadkowo po maturze wybiera filozofię jako kierunek studiów i tak samo przypadkowo ją porzuca. Zupełnym przypadkiem także zaczyna pracować na kolei, przypadkowo się żeni, przypadkowo staje po “właściwej stronie” podczas okupacji hitlerowskiej, przypadkowo awansuje i tak samo przypadkowo umiera.

Bardziej niż owa przypadkowość, jest widoczne w powieści Čapka odgrodzenie poszczególnych “ogródków”. Twierdzenie, że każdy człowiek prowadzi swoją grę, uwydatnia się szczególnie w obrazie dzieciństwa bohatera:

Tylko, że chłopczyk nie mógł do swego ogródka dopuścić innych ludzi, ludzi dorosłych. Każdy z nich miał swoją grę i zabawę w rzemiosło, w gospodarstwo domowe, w miasteczko.

Dzieciństwo jest zupełnie inną sferą rzeczywistego świata, który z perspektywy sześcioletniego chłopca wydaje się całkiem niezłą zabawą. Kiedy jednak chłopiec wkracza w dorosłość, kiedy osiąga dojrzałość, będąc na zasłużonej emeryturze, z perspektywy własnego ogródka dostrzega dopiero, że w zasadzie całe jego życie było jedynie grą, czczą igraszką:

Istnieje świat dziecka, jest szkoła, jest cygańska banda poety, jest ostatnia na świecie stacja i jest czyściutka stacja ozdobiona kwiatami i wysypana piaskiem, i tam dalej, aż wreszcie jest ogródek emeryta, ostatni odosobniony świat, ostatnia, cicha i pełna skupienia zabawa.

Istotnym elementem filozofii Čapka zawartej w “Zwyczajnym życiu” jest swoiste zwielokrotnienie ról w osobie jednego bohatera. Człowiek zwyczajny, wykonujący jedynie swą pracę i pozbawiony fantazji; chorobliwie ambitny, z mocnymi łokciami; hipochondryk, lubiący przezorną wygodę – trzy pogodzone ze sobą “żywoty prawowite i małżeńskie”. Dalej romantyk – “awanturnicze i rycerskie ja”, kolejno: życie wzgardzone, które można było przeżywać w najściślejszej samotności i niemal po ciemku, w sekrecie i ukradkiem, żyjące wyłącznie na własną odpowiedzialność oraz poeta - szczelnie zamknięta dusza bohatera. Koniec powieści, to właściwie rozmowy, rozliczanie czy wręcz kłótnie tych ról, autonomicznie egzystujących masek, które zostały stworzone podczas życia, a które od czasu do czasu przejmowały nad nim kontrolę.

Przecie właściwie to dramat! Przez całe życie takie postacie walczą w nas z sobą i załatwiają swoje niekończące się porachunki. Każda z postaci stojących na czele chciałby opanować całe życie, chciałaby zagarnąć władzę i stać się tym uznanym Ja. Życie moje pragnął opanować i ten człowiek zwyczajny, i ten o mocnych łokciach, i hipochondryk. Była to walka cicha, ale niemniej zacięta, walka o to, kim mam być.

To taki dziwny dramat, w którym ludzie nie krzyczą i nie rzucają się na ciebie z nożami. Siedzą przy wspólnym stole...

Bohater, będąc aktorem, staje się w zasadzie widzem, obserwującym odgrywany dramat, w którym biorą udział jego maski, walczące o władzę nad jego Ja. Przedstawienie, które rozstrzygnie się dopiero na łożu śmierci, w momencie, kiedy sam bohater powie kto wygrał. U Čapka więc, człowiek został zepchnięty jedynie do roli widza, który właściwie nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się na scenie – w nim samym.

Prawdopodobną odpowiedź na to pytanie można odnaleźć, na przykład, w “Ślubie” Witolda Gombrowicza, w którym Henryk – główny bohater, pozornie ma całkowitą władzę nad sztuką zwaną życiem. W rzeczywistości jednak musi podporządkować się z góry narzucanym regułom. “Ów Hamlet zawieszony między snem a jawą, między polem bitwy a karczmą przemienioną w dwór królewski – wyraża zasadniczą problematykę dramatu.”

Henryk niejako nawiązuje do problematyki “Zwyczajnego życia” Karela Čapka pojmując ludzkość jako jedno olbrzymie szaleństwo, “co z furią tarza się, wije, na przód pędzi na oślep, granice własne przekraczając i wyrywając siebie z siebie...” Ludzkość, w której każdy człowiek może być szalony, ale może być także rozsądny, pozostawiona jest jednak tylko pewna dowolność. Między wierszami, wśród tej masy ludzi można odnaleźć znamiona sztuczności, o której Gombrowicz pisze już w tekście poprzedzającym książkową edycję dramatu: “Wszyscy ci ludzie (...) zawsze są sztuczni; zawsze grają”. Zjawisko to jest swoistym rodzajem czy też stanem świadomości bohaterów, wiedzy o odgrywanych przez nich rolach, o przymusie dostosowywania się do wyznaczonych reguł.

HENRYK

Rzeczywiście nie wiem, jak mam zachować się... (do Władzia) Władek... Ale zdaje się, że będę musiał jakoś zachować się... (z żalem) Wybacz, że mówię tak sztucznie. Ale to wszystko jest sztuczne!

WŁADZIO (świeżo, wyzywająco)

Cóż wielkiego!

Cóż cię obchodzi, że coś jest sztuczne

Jeżeli ty jesteś naturalny!

HENRYK

Tak, jestem naturalny, chcę być naturalny

Nie chcę być uroczysty! Ale w jakiż sposób

Ja mogę nie być uroczysty, jeśli głos mój

Rozlega się uroczyście?

(...)

... i zacznę

Swobodnie dowcipkować, śmiać się, ruszać

Nogami lub rękami ... Nie, to na nic! Sztuczna

Jest ruchów tych naturalność (...)

Sztuczność mowy i wszelkich ruchów bohaterów wiąże się z oczywistą sztucznością sytuacji, w jakiej się oni znajdują. Świat dramatu ma być z założenia sztuczny i sztuczność ta winna się przejawiać we wszystkich możliwych jego aspektach. Sztuczna jest karczma, podobna do rodzinnego domu Henryka, sztuczni są jej właściciele, przypominający jego rodziców, sztuczna jest wreszcie była narzeczona zmieniona w dziewkę posługaczkę oraz cała dalsza akcja dramatu. Owa sztuczność, jej przesyt jest idealną płaszczyzną do odgrywania poszczególnych ról. W scenie, w której Henryk zamierza skłonić Władzia do popełnienia samobójstwa, wygłasza takie zdanie:

A może jest to coś narzuconego mi od zewnątrz i może ja wcale tego tak głęboko

nie czuję, a tylko muszę zachowywać się tak, jakbym to czuł.

Znowu więc przymus? Kolejna konieczność, bez której w zasadzie nie można egzystować?

Człowiek musi więc udawać samego siebie, udawać przez całe życie nawet przed samym sobą? Jaki więc jest sens... Być może chodzi o to, aby jak najlepiej wywiązać się ze swojego zadania, odegrać swoją rolę i zostać z niej potem rozliczonym...

Podobne zadanie mają przed sobą dwie małpy z obrazu Breugela. Złączone łańcuchami, będące prawdopodobnie własnością cyrku lub trupy aktorskiej, zmuszane do wykonywania wyuczonych sztuczek nienagannie odgrywają swoją rolę. Przez okno widoczne w tle obrazu, wyraźnie widać toczące się zwyczajne życie, do którego – sądząc po ich melancholijnych twarzach – tęsknią. Wydaje się, że małpy są analogią ludzi zakutych w kajdany fałszu, konwenansów, udawania i nie mogą się samodzielnie od tego uwolnić. Dopiero ktoś z zewnątrz, ktoś świadomy, znający właściwą drogę, drogę naturalności i prawdy jest w stanie im pomóc. Ale czy taki ktoś w ogóle istnieje...? Być może wybawienie tkwi w religii...

Wiersz “Theatrum mundi et Dei” Jana Zahradnička, jednej z najwybitniejszych i najtragiczniejszych postaci czeskiej poezji XX wieku. Utwór wpisujący się w konwencję XX – wiecznego ujmowania toposu theatrum vitae humanae, aczkolwiek nie całkowicie. Zahradniček, bowiem chrystianizuje niejako ów antyczny motyw, łącząc zejście aktorów ze sceny i całkowite zdjęcie masek z Sądem Ostatecznym, przed którym “rozpoczyna się przedstawienie prawdziwsze, teatr świata ustaje”, a następuje swoiste oczyszczenie, zmycie noszonej przez całe życie maski, “tak boso przekraczamy próg niedzieli, próg Domu Pańskiego” – mówi liryczne “ja”.

Mimo, iż wiersz napawa w pewien sposób optymizmem, daje nadzieję na całkowite wyzwolenie z gry, to przeraża w nim sztuczność przepełniająca człowieka aż do głębi. Sztuczność, która sprawia, że nawet okazywane przezeń uczucia, radości i wzruszenia, stają się nieprawdziwe:

i łzy glicerynowe spływają po fałszywej twarzy pod grubym makijażem

która gra i patrzy na grę swą

tymczasem w kącikach ust nieprawdziwych ...

Czasem jednak maska znika. Na kilka, może kilkanaście sekund. “Ta fałszywa twarz jawi się tak śmiertelnie prawdziwa/ Nagle chodzi o wszystko”. Czyżby człowiek sam potrafił uciec od roli, wyzwolić się z sideł narzuconych przez scenariusz i Reżysera? Być może to właśnie Bóg uwolni go z kajdan...

W zdecydowanie mniej sakralny sposób ujmuje topos theatrum mundi, Edward Stachura. W swoim wierszu – piosence “Życie to nie teatr” prezentuje dwie, skrajnie przeciwne postawy. Człowiek aktor, “ty” liryczne, nieustannie posługujący się w życiu maską, którą jednak może dowolnie zmieniać oraz podmiot, będący postacią naturalną, nie używający fałszu i dzięki temu, a właściwie przez to mający wiecznie duszę na ramieniu. Stachura pokazuje dwie możliwe postawy życiowe: prawdę, która czasem boli, bo brak, tego swoistego pancerza, jakim jest sztuczność, odsłania ciało, a przede wszystkim duszę człowieka i sprawia, że jest bardziej podatna na wszelkie rany oraz kłamstwo, będące pewnego rodzaju ochroną, jednak tylko tymczasową. Człowiek według Stachury, ukrywający się pod maską nie potrafi przeżywać prawdziwych uczyć, emocji. Traktuje życie jak kolorową maskaradę, jak zabawę “przy otwartych i zamkniętych drzwiach”. Poeta pozostawia człowiekowi wybór, jednocześnie wyraźnie podkreślając ten właściwy.

Różne wariacje, różne interpretacje toposu theatrum mundi. Wniosek jednak zawsze ten sam: człowiek żyje w świecie, którego zasad nie rozumie, a którym musi się bezgranicznie poddać, jak marionetka musi swobodnie zwisać na sznurkach poruszanych przez... właśnie, kto pisze scenariusz? Kto kieruje całym przedstawieniem? Na te pytania nie ma niestety odpowiedzi w książkach, wierszach czy obrazach, tam są tylko wskazówki. Na te pytania, każdy człowiek musi sam odnaleźć odpowiedź.

Koniec... Kurtyna opada...

BIBLIOGRAFIA PODMIOTOWA:

  • K. Brandys: Sposób bycia; Warszawa 1963
  • K. Čapek: Zwyczajne życie; w: tegoż: Hordubal, Meteor, Zwyczajne życie;

Warszawa 1977

  • W. Gombrowicz: Ślub; w: tegoż: Iwona, księżniczka Burgunda, Ślub, Operetka;

Kraków 1996

  • V. Nabokov: Zwyczajne życie Sebastiana Knighta; Warszawa 1992
  • Edward Stachura, Włodzimierz Wysocki, Leonard Cohen. Piosenki;

red. J. A. Grochowina; Warszawa 1989

BIBLIOGRAFIA PRZEDMIOTOWA:

  • M. Głowiński: Komentarz do “Ślubu”; w: Gombrowicz i krytycy, Z. Łapiński;

Kraków 1988

  • J. Jarzębski: Kategoria “gry” w poglądach Gombrowicza; w: Gombrowicz i krytycy, Z. Łapiński; Kraków 1988
  • J. Kotarska: Theatrum mundi; Gdańsk 1998
  • E. Sarnowska – Temeriusz: Topika antyczna; W. Gutowski, K. Jakowska: Topika chrześcijańska; W. Panas: Topika judajska; w: Słownik literatury polskiej XX wieku, Wrocław 1992
  • I. Sławińska: Świat jako spektakl; w: tejże: Moja gorzka europejska ojczyzna;

Warszawa 1988

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur