pożar nie da się go pogrzebać gołymi rękami pali ręce grzebiących broni się jak krzywdzone dziecko wrzeszczy stojąc na balkonie
bursztynowy chłopiec biega nerwowo od drzwi do okna, od okna do drzwi jakby był sam w domu, zostawiony, zatrzaśnięty, bezbronny albo z dręczycielem, który zabija w nim dzieciństwo pozbawia tlenu radosną dojrzałość okłada po plecach, po głowie, twarzy nim przyjdą ciekawscy nie rozpoznają spodziewanej namiętności tylko popiół wygasły żar
przy którym klęczy dręczyciel z załzawionymi oczami, owinięty w mokry ręcznik, wywija grubym kocem kto tu jaką pełni rolę ?
kto czyim jest oprawcą ?
kto na kogo wygląda i kim jest naprawdę ?
|