strach
mam we włosach chrabąszcza
autobusy przeciskają się przez żyły
w ciasnym koku kłębowisko owadów osaczone szpilkami moich niemożliwości
zakrzep w tętnicy wstrzymał krążenie przechodnie denerwują się, mdleją
gwałtowne hamowanie ptaków w powietrzu nieoczekiwana zmiana pór roku ptaki ściągają skrzydła szukają łazienki żeby zmyć resztki niedokończonej podróży zrobić makijaż na nową imprezę w salonach pod ziemią
myśli szukają twarzy żeby się wyrazić szukają rąk żeby się objąć i dłoni drugiego człowieka i smyczy żeby się do niej przywiązać
ptaki w sztywnych białych maskach popijają szampana, albo zupę w zamkniętych pomieszczeniach to nie ptaki, to korpusy przygotowane na śmierć
bryła nieba opada przechodnie na czworakach
wracam do domu rozpłaszczonego na asfalcie nie mam domu psy, coraz więcej bezdomnych psów to moje psy kamień nieba wbija się w ziemię
chrzęst zgniatanych autobusów księżyców, planet łamanych drzew, rąk miażdżonego słońca
strach przestrzeń nie istnieje tylko klatki umysłów
psy które merdają ogonami są zbyt popularne psy muszą gryźć żeby zwrócić na siebie uwagę
|