w Rzymie wciąż kopią
drążą i wiercą, odgarniają ziemię
wyszarpują korzenie Rzymu
z otchłani wieków
wydzierają przeszłość z jej spokojnego snu
czy mają do tego prawo ?
otumaniają duchy dusznością przebudzenia
spiekotą ciekawości
odzierają z resztek okrycia
filary tamtego świata, ręce, nogi, palce
popękane twarze zgaszonych emocji
profile z odłamanymi nosami
wyszczerbionymi wargami
białe, martwe oczy wypełnione ziemią
ciemnością i wilgocią podrażniają światłem
obnażają w tłumie
bezlitosnej ciekawości
w Rzymie wciąż kopią
zdarli powierzchnię miasta
jak skórę
są pod spodem, pod brukiem teraźniejszości
w tkance znaleziska
uzbrojeni w kilofy, łopaty i kaski
poruszają się
pluskają w ziemi jak w krwi
żądni mięsa
oklaskiwani przez turystów
wynoszą na taczkach wydobyte
odłamki utraconych chwil
białe jak marmur wstrzymanego oddechu
jak zaborczość śmierci
wrażliwe na dotyk
odzwyczajone od wiatru
zawstydzone grą cieni
w oparach monumentalnego spokoju
cieknącego z rozdrapanych ran
wywożą zwłoki
zesztywniałe długowiecznym snem
w tym zbiorowym sarkofagu
i odkładają na bok
do oczyszczenia
w błocie lśnią
przyglądają im się miliony oczu
z różnych państw
różnymi językami próbują je ocucić
w Rzymie wciąż kopią
jak w moim sercu
ja też patrzę
stoję za barierką
w tłumie obcokrajowców
ja jedna z Polski
tak samo niezrozumiała dla
odgrzebywanej cywilizacji
patrzę jak odgryzają jej delikatne
ciało od kości nieśmiertelności
|