boję się twoich dłoni, które jak jaszczurki wślizgują się pod kamień mojej nieustępliwości
boję się twojej czujności
chowam się pod prześcieradłem nocy milczę i boję się twoich zmysłów
jesteś wszędzie siedliska twoich palców wiją się w pomieszczeniach mojej odczuwalności
chowam się pod łóżkiem przy którym wyrastają drzewa twoich nóg dwa dorodne pnie, których nie mogło nie być tu wczoraj i nie może nie być jutro bo drzewa przecież żyją setki, a nawet tysiące lat
boję się twojej długowieczności
udaję, że mnie nie ma, ukrywam się w ścianach do których podchodzisz i chłopięcym scyzorykiem rozdrapujesz starą tapetę wstrzymuję przepływ krwi gdy wbijasz gwoździe na swoje nowe obrazy
nie chcę zostawiać śladów boję się twojego instynktu
nie wyjdę z tego pokoju mógłbyś mnie zauważyć jak podróżuję w stronę drzwi
chociaż w tym miejscu nie ukryję się nocą kiedy jesteś elektrycznością, a ja tylko naiwnym niezgrabnym człowiekiem
|