Cegła - Literatura - Proza - Poezja
100 000 KSIĄŻEK NA WWW.TAJNEKOMPLETY.PL !!!
AKTUALNOŚCI MEDIA PODREALIZM CEGIELNIA WASZE & NASZE WYWIADY LINKI KSIĘGA GOŚCI REDAKCJA
 
 
WRÓĆ | WYDRUKUJ

Marta Surowiecka

PLAŻA

 

 

 

 

tętent koni

białe grzywy i ogony

ślinę roztrzepują drżące chrapy

błyszczące wytrzeszczone oczy

spieniona potęga na wargach wyprężonych

falujących w pościgu grzbietów

 

 

stoję na pustkowiu, kiedy całe stado

białych, popielatych i czarnych

koni dogania mnie

dudnią o ziemię

rozjuszone wściekłością zdobywania

 

 

absolutnie wolne, nigdy ujarzmione

chłoną przestrzeń pomiędzy mną a sobą

zabierają ziemię, dotykają niebo

nieosiodłane, nieoswojone

dzikie

całe stado dzikich koni

pędzi na wprost mnie

 

 

intensywna woń ich ciał

bicie podnieconych serc

taniec mięśni, marionetek poruszanych

sznurami ścięgien szaleństwa

 

 

czuję ich smak

na twarzy

słony smak spoconej skóry

 

 

miażdżą mi słuch, wzrok

całe stada rozjuszonych koni

rozgniatają mi kopytami serce i stopy

 

 

usta mam pełne ich sierści

pełne krwi

i władzy nade mną

 

 

dyszą

spod silnych nóg uderzających o podłoże

bryzgają połamane skorupy, bursztynowe

kamienie i otumaniona ich obecnością

flora

 

 

ranią zaciekle i zabijają

tęczówkami koloru ognia i gniewu

to jest ich przeznaczenie

rozdeptują ryby, chłoszczą ptaki

podrzucają statkami jakby to były

bryczki na drewnianych kołach

albo muchy

zbliżają się, grzmocą kopytami o kostkę

brukową wybrzeża mojej świadomości

która w jednej chwili obraca się w pył

stają dęba, wierzgają oszalałe namiętnością przypływu

 

 

będą kraść, będą gryźć

będą płonąć, będą kopać i rozrywać

kochać będą

a ja stoję zdrętwiała

nawet nie jestem w stanie odwrócić się

 

 

odkrztuszają zgniło-purpurową flegmę wodorostów

surowe mięso

z rozdziawionych pysków niczym z psich

gardeł zieje zepsuciem

 

 

chłód rzeźni

warkot gigantycznych lodówek i agregatorów

klaustrofobiczna pewność siebie

i zdolność czegokolwiek

nadzieja miałka jak piach

i wchłonięta

 

 

kłębowisko oddechów, żył

zadeptywanych, rwanych pospiesznie

wnętrzności w chaotycznie

podnoszących się i opadających klatkach piersiowych

żółtawe spienione pęcherze

hektolitry tłuszczu przelewają się w ich dorodnych ciałach

brylantowe krople meduzowatego deszczu

kuszące bransolety o parzącej cenie za dotyk

mienią się na piasku niczym na wystawie u chciwego jubilera

 

 

dopadły mnie jak wilki

a nie konie uformowane wiatrem

drapieżne, zachłanne pognały przeze mnie

jak ból przez nerw

jak śmierć przez resztkę życia

 

 

miękko niczym rzeźnicki topór

przez tłuszcz i mięso

ich prędkość

ich zwierzęcość

ich zachłanność

pod milczącym niebem rodzą się żądze

i ich ofiary

 

 

wystarczy jedno głębokie spojrzenie

żeby tonąć

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
  STRONY PARTNERSKIE I POLECANE PRZEZ MAGAZYN CEGŁA  
   
  Portal turystyczny Noclegi-Online Wrocław  Kalambur