Blade łabędzie słońca przebijają się
sennie przez zakurzoną tafloskórę
powietrza, płyną uroczyście wolno
do moich zmęczonych oczu
Zamykam powieki. Odczekuję
Bo wiem, że kiwają się na wypukłych szyjach
przy twarzy. Bo wiem, że
czekają na moment niedopatrzenia
( a raczej patrzenia )
by WKŁUĆ SIĘ w źrenicę
Czuję jak spacerują po twarzy
Czuję ich powolne poszczególne kroki
Siedzę w pokoju na dywanie
w środku mebli, ścian, szyb
i rzucam chlebem w zamknięte
okno. Siedzę w pokoju w środku
mebli i karmię łabędzie
Może jak się nażrą dadzą mi spokój, odpłyną stąd
|