i przyszła wiosna
z bukietami ptaków
które porozstawiała w donicach
na parapecie
kolorowe figurki z delikatnymi skrzydełkami
ułożyła na drewnianych mebelkach
drzew
rozłożyła miękki naturalny dywan
i czyste narzuty aż tryskające świeżością
pogubiła przy tym czerwone guziki biedronek
tak bardzo się starała
kiedy była już gotowa zaprosiła go
do swojego domu, nazywali go lato
był przystojny i dojrzały jak sierpniowe jabłka
przyniósł jej dużo prezentów z ciepłych krajów
radości muzyki czułości dotyku
które pozabierał odchodząc
zostawił po sobie zadeptany dywan
puste miejsca po ptakach
po skrzydłach uniesień
amputowanych boleśnie
trochę zepsutych owoców
na pamiątkę
których nie zdążyli już razem zjeść
i spinki koników polnych
do mankietów swoich licznych koszul
nie w roztargnieniu
specjalnie, żeby tęskniła
wsłuchana w zawodzenie wieczornych cykad
pisała smutne wiersze
żeby stopami oczami
zmęczonymi jak ziemia
niespodziewanie natknęła się na oznakę byłego kochanka
|